Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2019

Aleksandra Janusz, Asystent czarodziejki

Ostatnimi czasy dużo czytam z polskiej fantastyki, większość lektur okazała się dobra ponad przewidywania. Sięgnąłem więc i po zachwalany (szczególnie na Esensji) cykl Aleksandry Janusz. Wydawanie cyklu zresztą wydawca zawiesił i to bardzo brzydko – w pół słowa. Zapewne zakończenia się nie doczekamy. Co chyba nieco podłamało autorkę, która ogłosiła na facebooku:


Właśnie dostałam wiadomość od NK, że z powodu niskiej sprzedaży seria „Kroniki Rozdartego Świata” zostaje anulowana. Nie dostaniecie 4 tomu.
W tej chwili zawieszam jakąkolwiek działalność pisarską, do odwołania.

Autorka cykl podzieliła na dylogie, więc lektura dwóch pierwszych tomów ma sens, trzeciego nie ma, bo to de facto połowa powieści.

Widzieliście kiedyś fotki Aleksandry Janusz? Taka fajna, sympatyczna, z zasady uśmiechnięta blondynka. No i właśnie taka jest ta powieść – fajna, sympatyczna, uśmiechnięta i (mam nadzieję, że autorka się nie obrazi...) blondynkowata. I nic ponad to. Właściwie to się zastanawiam kto – zdaniem autorki – ma być docelowym odbiorcą tegoż cyklu. Bo sprawia to wrażenie jakiejś nawet nie młodzieżówki, a literatury dziecięcej.

Bohaterowie zdecydowanie bez szans na przyciągnięcie uwagi dorosłego czytelnika. Trochę fajtłapowaty uczeń/asystent czarodziejki, oczywiście przesympatyczny, mądry itd. itp.; do tego o ciekawym pochodzeniu i potencjale – kandydat na zbawcę świata nr 1156. Jego narzeczona – również mądra i sympatyczna, a przy tym zdecydowanie bardziej praktyczna (fajtłapa musi mieć opiekunkę...). Dwie czarodziejki – znowu mądre, dobre, a nawet jak mają jakieś wady, to takie sympatyczne. I tak można tych cudownych bohaterów mnożyć. Nawet jak początkowo zdaje się, że ktoś jest be, to i tak ostatecznie (a właściwie bardzo szybko) okazuje się cacy.

W tej książce brak bohaterów – jadąc trochę grami RPG – negatywnych czy choćby neutralnych (znaczy, gdzieś tam w tle są „źli”, ale ich nie poznajemy, a patrząc na manierę autorki można zgadywać, że gdybyśmy poznali, to też okazaliby się fajni). Aleksandra Janusz zapomniała, że od nadmiaru cukru można się porzygać.

Do tego prowadzi owych cudownych ludzi po czerwonym dywanie. Wyobraźcie sobie (skupić się!): coś was rzuca do innego świata, wprost do wojskowego obozu. I cóż się okazuje – to armia dobra. Jedziecie załatwić smoka, a to kumpel z wojska (no dobra, z tym wojskiem to przesadziłem – ale mniej więcej takie przeszkody napotykają bohaterowie).

Świat pozbawiony większej oryginalności. Niestety, także pozbawiony logiki – elementy z różnych epok przemieszane bez ładu i składu, a samo „rozdarcie” świata na „świat” i Bretanię kupy się nie trzyma (nawet w fantasy powinna być jakaś wewnętrzna logika). System magii takoż mało oryginalny – magia matematyczna? Toż to już w 1931 roku wymyślili de Camp i Pratt (Przygody Harolda Shea).

Podsumowując: mamy pozbawioną oryginalności i logiki opowieść o cukierkowych bohaterach przeżywających cukierkowe przygody. Dla ośmiolatków, może nawet dwunastolatków jak znalazł. I tu błąd wydawcy, i błąd autorki. Wydawcy, bo to nie było reklamowane jako literatura dziecięca, więc „ominęło” czytelnika, którego mogło zainteresować. Błąd autorki, bo robienie głównym bohaterem opowieści dla dzieci fajtłapy dobiegającego czterdziestki (trzydzieści siedem lat liczy sobie tytułowy asystent czarodziejki) jest nader ryzykowne... Może trzeba było dołożyć konkretny wątek miłosny – wtedy powieść może trafiłaby do fanek Harlequinów, Ferrinów, Zmierzchów i Greyów (które nawet mając lat sześćdziesiąt i tak mają dwanaście :D ).

Moja opinia: Asystent czarodziejki to napisana fajnym językiem, cukierkowa powieść dla nikogo.

OCENA: 5/10.

Aleksandra Janusz, Kroniki Rozdartego Świata, t. 1: Asystent czarodziejki, wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2016, stron: 368.


23 komentarze:

  1. Łoooo, no to nawet nie ma co się za nią zabierać.
    Szkoda trochę takiego rozstrzału między grupą docelową a skategoryzowaniem książki (bądź też intencjami/aspiracjami autorki). Mógł z tego wyjść całkiem przyjemny cykl dla dzieciaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisałem o tym, ale poza bohaterem, dzieciaki mogą nużyć opisy owej matematycznej magii. Więc moim zdaniem ta książka nie ma docelowej grupy czytelników.

      Usuń
    2. Niekoniecznie. Może to zaciekawić dziecko matematyką - do tego każdy sposób jest dobry :D

      Usuń
    3. Coś mam wrażenie, że książka Janusz tak prowadzi do matematyki, jak Harry Potter do Szatana :D

      Usuń
    4. Czy ja wiem... Postanowiłem, że jak już mam to zaryzykuję bliższe spotkanie z tą książką. Zobaczę :D

      Usuń
  2. Ta magia matematyczna mnie dosyć zaintrygowała, ciekawa jestem, jak to wygląda. Ale raczej nie tak bardzo, żeby sięgać po książkę.
    Autorka chyba nie pożegnała się z pisarstwem, w antologii Hardej Hordy jest jej opowiadanie (no chyba, że ten wpis jest późniejszy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej nowe opowiadanie jest także w Feniksie, którego nawet została na jeden numer naczelną. Więc to pewnie taki wpis na gorąco, bez przemyślenia - foch. A fochy mijają :D

      Usuń
    2. Uroki internetu ; ) A o jej opowiadaniu słyszałam bardzo dobre opinie, więc może dobrze, że pisze dalej i jeszcze coś z niej będzie.

      Usuń
  3. Mam to, chciałem się za to zabrać ;). Trochę ostudziłeś mój zapał, ale może zaryzykuje, bo magia matematyczna była tym, co sprawiło, że mnie tak to zainteresowało.
    Nawiasem mówiąc, to polecam jej "Dom Wschodzącego Słońca" - tam zdecydowanie sobie poradziła. Niestety, też pierwszy tom, a kontynuacji brak, ale da się czytać samodzielnie. Nawet u siebie opisywałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dom Wschodzącego Słońca" chyba też się słabo sprzedał, bo Uroboros jeszcze w 2018 roku miał wydać kontynuację -"Mandalę", a chyba do dziś nie wydał...

      Usuń
    2. Tak, chociaż jakby Runa pożyła dłużej to pewnie by wyszło ;). Może promocja była słaba, bo uważam, że książka się jednak broni.

      Usuń
    3. "Dom Wschodzącego Słońca" - moim zdaniem - w znacznej mierze położyła okładka. Znaczy, mnie się podoba, ale jak na fantasy zbyt malarska, a do tego pozbawiona elementów umożliwiających zidentyfikowanie gatunku. Z całym szacunkiem, ale Janusz nie jest taką gwiazdą, żeby samo nazwisko coś mówiło czytelnikowi przeciętnie zainteresowanemu fantasy.

      Usuń
    4. No niestety nie jest. Okładka w połączeniu z tytułem. "Dom wschodzącego słońca" może sugerować książkę o muzyce, a nie przyzwoite Urban fantasy

      Usuń
  4. Choć lubię ten gatunek to z pewnością się nie skuszę. Jest wiele innych książek, szeroko komentowanych, zbierających pozytywne opinie, które chcę przeczytac. A czasu brak ;(

    pozdrawiam

    Czytanka na Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  5. Gwoli ścisłości - to nie autorka podzieliła cykl na dwie dylogie, tylko wydawca. Dwa pierwsze tomy to tak naprawdę jedna powieść, podzielona IMO w mocno losowym miejscu.

    Poza tym mnie się podobało. Ale może to dlatego, że jestem głupkowatą blondynką, prawdaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie zastanawiało Cię np. jak ten świat funkcjonuje? Weźmy Bretanię: wyrwana ze świata. No fajnie, a co jest w miejscu gdzie dawniej był świat? Dochodzisz do granicy Bretanii i... No właśnie i co? Mur, krawędź ku nicości? W jaki sposób ta wyrwana Bretania funkcjonuje - co z grawitację, z ruchem wokół Słońca (mają tam w ogóle jakieś słońce?)? Jasne, zawsze można rzec: magia, panie. Tyle że nie bardzo w tym przypadku, bo sama autorka nie raz podkreśla, że w Bretanii magia prawie nie działa.

      Zresztą nie będę się dalej rozpisywał, bo identyczne spostrzeżenia miał Janusz Szewczyk, link do opinii:
      http://lubimyczytac.pl/ksiazka/302512/asystent-czarodziejki/opinia/35887300#opinia35887300

      Usuń
    2. ps. Bo nie wypowiedziałem się o stronie technicznej wydania, a jest tam coś co mnie potwornie wkurza, o czym swego czasu pisałem - że niektórzy wydawcy pokrywają okładki...

      >gównianą gumą, która może i ciut lepiej ukazuje kolory, ale za to wyciera się (strach to czytać) i łapie kurz na potęgę. Przyznam, że nie ogarniam, po jakiego grzyba ta dziwaczna nowinka<.
      https://seczytam.blogspot.com/2019/01/pazdziernik-listopad-2018-raport-z.html

      Janusz o tym napisał w swojej opinii o Asystencie czarodziejki:

      >Sprawy techniczne. Książka krótka, klejona solidnie w miękkich okładkach, wykonanych z obrzydliwie plamiącego się papieru "z meszkiem" - nie potrafię zrozumieć czemu wydawcy tak bardzo ukochali ten szajs, na którym odbija się każdy palec. Książkę musiałem czytać owiniętą w gazetę<.

      Usuń
    3. Ja to zrozumiałam jako nie jakieś dosłowne oderwanie, ale utworzenie szczeliny, przez którą wlała się inna rzeczywistość (podprzestrzeń czy inny wymiar, jak zwał tak zwał, grunt, że jest "większy w środku" i działają w nim nieco odmienne prawa fizyki), tworząc bańkę z uwięzioną wewnątrz Bretanią. Jeśli dobrze pamiętam, to autorka nawet pisała coś o tym, że w Bretanii słońce jest przesunięte bardziej ku czerwieni (czy tam przytłumione), bo prześwituje przez barierę.

      Ten meszek to lakier satynowy (występuje też pod innymi nazwami) :P Jak jest milusi w dotyku, tak przyznam Ci rację, że koszmarnie się niszczy i brudzi.

      Usuń
  6. Oj, nie spodziewałam się, że w przypadku tej książki jest aż tak źle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest. Niestety. Przede wszystkim pani Janusz powinna zdecydować się czy chce pisać dla dzieci, czy dla dorosłych, czy young adult. Bo jak się pisze dla wszystkich, to często wychodzi powieść dla nikogo.

      Usuń
  7. O książce nie słyszałam, ale w sumie chyba dobrze - szczególnie, że nie będzie kontynuacji. Szkoda, że autorka rozminęła się z grupą docelową - bo jeżeli książka jest taka "cukierkowata", to dzieciaki mogłyby się fajnie przy niej bawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, tym bardziej że książka napisana jest fajnym językiem. Jak przeczytałem pierwsze zdanie, to pomyślałem, że będzie dobrze i raczej humorystycznie (a wyszło nie humorystycznie, tylko ujwijak :D ). Pierwsze zdanie:

      >Następnego dnia po tym, jak uratowaliśmy świat od zagłady, rześki blask słońca opromieniał miasteczko<.

      Usuń