Łączna liczba wyświetleń

środa, 18 grudnia 2019

Tad Williams, Korona z czarodrzewu

Jak Williamsa lubię, tak po przeczytaniu tej książki mam mieszane uczucia... Może pamiętacie, że pierwszą trylogię o Osten Ard umieściłem w kanonie fantasy, a nawet nazwałem najlepszą fantasy tolkienowską – lepszą od dzieł samego Tolkiena. Korona z czarodrzewu otwiera nowy cykl ze starymi bohaterami i starą scenerią.


Od wojny z Inelukim Królem Burz i Nornami minęło kilkadziesiąt lat. Simon i Miriamele w miarę spokojnie władają królestwem (ewidentnie wzorowanym na cesarstwie niemieckim gdzieś we wczesnym średniowieczu). W miarę, bo przeżyli śmierć jedynego syna, po którym zostały wnuki: Morgan i Lilia. Coś jednak znowu budzi się na północy. Ci, którzy przeczytali Serce Świata Utraconego widzą już jakie zmiany zaszły w społeczeństwie Nornów, więc zaskoczenia nie ma.

Korona to znowu powieść rozpisana na wiele wątków, obok starych bohaterów, dostajemy szereg nowych – i ich wątki są przyzwoite. Niestety, nie można tego samego rzec o dominującym, którym są losy Simona, Miriamele i ich wnuków. Wiem, ongiś pisałem, że:
Williams to pisarz, który rozkręca się dość wolno, więc żeby ocenić (i docenić) jego wizję, trzeba przeczytać całość.
Ale nie spodziewałem się, że tym razem będzie potrzebował około osiemset stron na wzięcie rozbiegu... I tak przez te osiemset stron autor nas przekonuje jacy fajni są Simon i Miriamele – jak się kochają, jacy są mądrzy (Simon mniej), jak dobrze władają Osten Ard, jak kłopotliwy i nieodpowiedzialny, ale przy tym sympatyczny jest ich wnuk (kandydat na kolejnego Gimbazę Wybrańca), jak mądra i rezolutna jest mała Lilia... Wątek wydmuszka. Na świecie już wicher się zbiera, a tu Simon i Miriamele zarządzają, gadają i się kochają, Morgan pije i chuligani w towarzystwie zgrai sobie podobnych sympatycznych obwiesiów, a Lilia się mądruje. I tak przez kilkaset stron... Jedyne co ratuje ten wątek, to elementy humorystyczne: całkiem zabawna rodzina znanego już z poprzedniej trylogii trolla Binabika i – mniej zabawni – kumple Morgana.

Pozostałe wątki, potraktowane po macoszemu (przynajmniej jeśli chodzi o objętość), zdecydowanie nie rekompensują słabizny wątku dominującego. Zdaję sobie sprawę, że ten tom to takie rozstawienie figur na szachownicy, ale na Swaroga i Twaroga, trzysta stron powinno w zupełności na to wystarczyć.

Rekompensatą nie jest też przebogaty świat wymyślony przez Williamsa, bo po pierwsze, już go znamy, po drugie, odniosłem wrażenie, że jego prezentacja jest nie tylko skromniejsza, niż w Pamięć, Smutek, Cierń, ale też trochę poszła nie w tym kierunku. O ile w krótkim Sercu Świata Utraconego podobało mi się przybliżenie nam Nornów, o tyle tu już znacznie mniej. Chyba wolałem, kiedy byli nieco tajemniczą, złowrogą siłą. Teraz Williams obdarł ich z owej tajemniczości niemal do gołych kości.

Mam nadzieję, że Tad już się narozstawiał, figury są na swoich miejscach i w kolejnym tomie akcja wreszcie przyspieszy (właściwie to już przyspieszyła pod sam koniec Korony). Nie spodziewam się cudów po wątku Simona i s-ki, ale widzę kilka postaci z niezłym potencjałem, zwłaszcza Jarnulfa i potomków zaginionego księcia Jesui.

Przy prezentacji Serca Świata Utraconego trochę ponarzekałem na tłumacza. I właśnie jakość jego pracy podobno była przyczyną ponadrocznego poślizgu z wydaniem Korony (zapowiedziana na lato 2018, wyszła jesienią 2019). Trzeba przyznać, że redaktorka (Małgorzata Chwałek) odwaliła kawał dobrej roboty i językowo nie mam do czego się doczepić. Zresztą chyba nie tylko ona, bo wydawca ściągnął jej do pomocy konsultanta terminologicznego – Marcina Jasińskiego. Zdaje się, że to właśnie on na Katedrze informował o przyczynach przełożenia wydania na 2019 rok (co ciekawe, w stopce jednak książka ma rok wydania 2018):


Podsumowując: jest to nie najlepsza powieść, choć czytało mi się dobrze (ale lubię i Osten Ard, i styl Williamsa). Kolejny tom oczywiście kupię (po angielsku już wyszedł). Być może po przeczytaniu całego nowego cyklu (znowu trylogii?) Williamsa spojrzę na Koronę z czarodrzewu łaskawszym okiem, ale na dziś jeszcze nie wiem ku czemu to zmierza i dlaczego tak wolno.

O jakości samego wydania już pisałem, krótko: papier na plus, okładka miękka i bez skrzydełek na minus.

W USA ukazał się już (2019 r.) drugi tom Ostatniego króla Osten Ard, z tytułu wnoszę, że tym razem dominujący będzie wątek z akcją wśród koczowniczych Thrithingów. Z kolei w 2021 roku wyszedł prequel do całego cyklu o Osten Ard - Brothers of the Wind (okładki amerykańska i niemiecka). W Polsce, niestety, tego nie przeczytamy, bo Rebis zrezygnował z wydawania Williamsa...

Tak na zakończenie: ciekawostka. Jest to dość słaba książka, ale chyba najlepsza z tłumaczonych premier fantasy, jakie w 2019 roku raczyli nam rzucić polscy wydawcy – w 2019 roku z wydawnictw do księgarń przelało się morze gówna upstrzone tu i ówdzie odgrzewanymi kotletami... Ostatni tak słaby wydawniczo rok był pewnie jeszcze w czasach ustroju słusznie minionego, czyli w latach osiemdziesiątych XX wieku.

OCENA: 6/10

T. Williams, Ostatni król Osten Ard, t. 1: Korona z czarodrzewu, tłum. J. Szczepański, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2018, stron: 896.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

17 komentarzy:

  1. W takim razie nie żałuję, że nie znalazłam na tę książkę czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie krytykuj dnia przed zachodem słońca :D W końcu się Tad rozkręci.

      Usuń
  2. Jest w bibliotece, jak przeczytam bardziej mnie interesujące książki (czytaj: nie wiem kiedy), to pewnie sięgnę. Aczkolwiek mało już pamiętam poza bohaterami, może w trakcie czytania będzie się przypominać ^^
    Aż tak kiepski rok dla fantasy? A na fb co chwila ktoś się chwali wydaniem książki xD W sumie, też nie kojarzę, żeby mnie jakiś fantastyczny tytuł zaciekawił. Może w przyszłym roku bardziej obrodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz pamiętać bohaterów - Williams nienachalnie przypomina to, co potrzebne do ogarnięcia.

      A jaką dobrą książkę fantasy tłumaczoną, wydaną w 2019 r. czytałaś? Bo jeśli za najlepsze robią ochnaste części cyklonów Cooka, Williamsa i Abercrombie - to wiedz, że coś się dzieje niedobrego :D Znaczy, jest jedna książka fantasy, której nie czytałem, a która chyba rokuje nie najgorzej "Syrena i Pani Hancock" Hermesa Gowara Imogena. Cóż, Mag olał w tym roku Ucztę Wyobraźni - wyszły tylko dwie książki SF Ady Palmer i taki jest skutek.

      Zresztą to jest tendencja widoczna od początku 2018 r. - coraz mniej dobrej nowej fantastyki, coraz więcej schematycznych gucio wartych opowiastek. To dotyczy tłumaczeń, bo jeśli chodzi o polską literaturę, to w tym roku było nieco lepiej niż w 2018 (ale to nietrudne, bo 2018 był tragicznym rokiem dla polskiej fantasy).

      Sam powoli odjeżdżam od czytania SF/fantasy, bo nie bardzo znajduję coś dla siebie - odpływam w stronę klasyki i magicznego realizmu :)

      Usuń
    2. Ale w 2018 wyszła przynajmniej "Woda na sicie" Brzezińskiej. Dla mnie to jedna z najlepszych polskich książek wydanych ostatnio, nie tylko jeśli chodzi o fantastykę. Nie wiem czy były jakieś inne dobre w tym roku, ale skoro wyszła książka dziesięciolecia, to już coś :)

      No, w tym roku nie czytałam żadnej nowej, zagranicznej fantasy. Polskiej chyba też nie. Z SF podobało mi się "W domu robaka" Martina i "Non stop" Aldissa.
      Ale prawdę mówiąc, to już ładnych parę lat temu odjechałam od fantastyki w stronę klasyki i literatury współczesnej :) W przyszłym roku chcę zapoznać się bliżej z literaturą środka Europy.

      Usuń
    3. A ta "Woda na sicie" to nie będzie raczej realizm magiczny?

      "W domu robaka" Martina i "Non stop" Aldissa to nie tylko SF, ale też "odgrzewane kotlety" - już były w Polsce wydawane, Non Stop to nawet wydanie piąte. A z nowej, tłumaczonej fantasy - pomijając Syrenę, której nie sprawdziłem - ukazało się dobrych pozycji równe ZERO, przeciętnych kilka, a większość to szajs, za którego wydawanie powinny być grzywny (za bezpodstawną wycinkę drzew).

      Z polskiej fantasy zdecydowanie polecam za 2019 rok (kolejność alfabetyczna):

      Agnieszka Hałas "Śpiew potępionych".
      Paweł Majka "Jedyne".
      Radek Rak "Baśń o wężowym sercu".
      Wojciech Zembaty "Głodne Słońce" t. 2.

      Nie czytałem, ale po samym nazwisku pewnie można też polecić:
      Anna Kańtoch "Diabeł w maszynie".

      Inna rzecz, że z polskiej fantasy też morze gówna przelało się do księgarń - przede wszystkim "uczulam" na Wydawnictwo Dolnośląskie, bo oni zdaje się biorą odpady, które nie zakwalifikowały się do druku w Fabryce Słów i Genius Creations.

      Usuń
    4. Aż zajrzałam na wikipedię, żeby przeczytać dokładną definicję realizmu magicznego :) i właściwie, chyba można książkę do tego nurtu zaliczyć :) Zwłaszcza pasuje to, że czytelnik może sobie wybrać, czy opisywane wydarzenia to fantastyka, czy jednak nie.

      Dzięki za ostrzeżenie przez Wydawnictwem Dolnośląskim :) O tych książkach, które tu podałeś, już słyszałam bardzo dobre opinie. Tylko o "Jedyne" nie słyszałam", ale mam za to inne książki Pawła Majki na chciejliście.

      Usuń
    5. To przenieść Majkę z chciejlisty do biblioteczki :D Weź na dobry początek "Pokój światów" i "Jedyne". Na dziś to kosztuje ok. 22-23 zł w księgarni Madbooks (to księgarnia Genius Creations).

      Usuń
  3. Sam powoli odjeżdżam od czytania SF/fantasy, bo nie bardzo znajduję coś dla siebie - odpływam w stronę klasyki i magicznego realizmu :)

    No nie rób sobie jaj :)
    Syrena pani Hancock to faktycznie sprawnie napisana historia. Realnie oddaje ducha i klimat tamtego okresu, poza tym zamiast wszędobylkskich smoków jest trupia syrena. Warta przeczytania książka.
    Co do Ady Palmer to okrutnie jestem jej ciekaw. Rzecz do nabycia bez oglądania się na innych.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TO muszę kupić tę Syrenę. Palmer nie, jakoś opisy mnie odrzucają - odnoszę wrażenie, że to SF typu "Paweł nie lubi" :D

      Usuń
  4. Bida faktycznie w tym roku z fantasy... Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bida, jakiej najstarsi Pyrlandczycy nie pamiętają :D Trudno by mi było znaleźć inny rok tak słaby po 89 roku.

      Usuń
  5. Poczytałam wpisy i chętnie się zaopatrzę w "Syrenę pani Hancock". Co do Ady Palmer, to podrzucam link z recką http://horror-buffy1977.blogspot.com/2019/09/ada-palmer-do-byskawicy-podobne.html. Mnie zaciekawiła. Książkę posiadam (drugą część również). Jestem po pierwszym rozdziale Wymaga skupienia, ale myślę, że warto po nią sięgnąć. Od siebie wiele na razie nie mogę powiedzieć. Jestem po pierwszym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim czytając zajawki książki Palmer zastanawiałem się co to jest gatunkowo, bo niby to ma być SF, ale nieco zalatywało science fantasy. Jak byś to zaklasyfikował?

      Usuń
  6. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wydawnictwo Rebis zrezygnowało z wydawania dalszych części "Ostatniego Króla Osten Ard" z powodu zbyt małego zainteresowania... Tak więc pozostaje tylko czekać czy któreś wydawnictwo przejmie i przetłumaczy dalsze losy bohaterów Williamsa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy to pewne info? Bo ja w lutym pytałem o to u źródła i dostałem taką odpowiedź od wydawcy:

      >decyzję o kontynuacji tego cyklu podejmiemy najwcześniej w drugiej połowie roku, do tego czasu ocenimy potencjalne zainteresowanie cyklem i kolejnymi książkami Autora. (...) mamy duże obawy, co do możliwości kontynuowania tego cyklu. Ale oczywiście potrzebna jest nieco dłuższa perspektywa, tym bardziej, że to Autor, którego wydajemy od lat 90-tych, więc żadna pochopna decyzja nie wchodzi w rachubę<.

      Usuń
    2. Tak, pewne, taką informację dostałam od samego wydawnictwa, na ich profilu fb. Zbyt małe zainteresowanie tytułem a co za tym idzie niewielka sprzedaż spowodowały że Rebis nie jest zainteresowany wydawaniem kolejnych tomów cyklu. Tak więc nie wiadomo czy będzie nam dane poznać dalsze losy bohaterów Williamsa... chyba że jakieś inne wydawnictwo go przejmie...

      Usuń