Po sukcesie, jaki odniosły Gwiezdne wrota z 1994 roku, ich twórcy zamierzali nakręcić dwa kolejne filmy, ale z jakichś tam powodów nie doszło to do skutku. Zamiast tego powstał serial, który zdobył olbrzymią popularność, poza serią główną powstały dwa spin-offy (Atlantyda – pięć sezonów i Uniwersum – dwa sezony), sequel (animowany, dla dzieci – Infinity), a finalnie także prequel (słaby i niedorzeczny, internetowy serial: Origins).
Seria główna, czyli SG-1 to aż dziesięć sezonów, przy czym warto pamiętać, że ongiś sezony były znacznie dłuższe, niż obecnie; w tym przypadku było to po 20-22 odcinki (łącznie 214 odcinków po około 42 minuty jeden). Po zakończeniu emisji serialu miały powstawać filmy telewizyjne osadzone w tym uniwersum. I dwa powstały: Arka Prawdy (2008) ładnie domyka serialowe wątki, Kontinuum (2008) to już nowa przygoda. Jeszcze w 2009 roku ukazało się „coś” (Dzieci bogów), o czym na końcu. Produkcja kolejnego filmu (miał nosić tytuł: Revolution) nie doszła już do skutku i w 2011 roku projekt „Gwiezdne wrota” trafił na półkę w archiwum.
Jakiś czas temu opisywałem film Gwiezdne wrota z 1994 roku, który zapoczątkował tę franczyzę, i tam podkreślałem, że był robiony na poważnie. Twórcy serialu początkowo planowali pójść tą właśnie drogą – miał to być serial poważny i chyba dla dorosłych. Wyraźnie to widać w pilocie (sezon 1, odcinki 1-2), gdzie mamy nie tylko brak humoru, lecz także trochę golizny. Jednak już od trzeciego odcinka zaczyna to skręcać w stronę serialu familijnego, a z czasem (widać to już od sezonu trzeciego, a jeszcze bardziej od piątego) w stronę lekko komediową.
Skąd ta zmiana? Znajduję trzy powody. Podstawowy to, oczywiście, poszerzyć widownię o grupy wiekowe od lat dwunastu do lat stu. Drugą przyczyną była pewnie refleksja, że nie da się stworzyć bardzo długiego serialu napakowanego patosem na poważnie – to musiało być rozładowane humorem. A trzecią przyczyną był chyba budżet – w serialu familijnym, a tym bardziej komediowym uchodzą rzeczy, które byłyby nie do przyjęcia w poważnym serialu dla dorosłych. O, np. ubogie lokalizacje. Te obce światy w większości są strasznie mikre – wioska i lasek za nią, albo kilka budynków udających miasto. To, niestety, jest tak nakręcone, że tę ubogość bardzo się odczuwa. Innym widocznym niedostatkiem, jest mała ilość statystów. Uwierzylibyście, że wielkie bazy obcych atakują zespoły mające od trzech do pięciu członków?
Fabuła: od pierwszego przejścia przez Wrota (film z 1994) wiedza o nich bardzo się powiększyła, liczne zespoły regularnie odwiedzają inne światy w poszukiwaniu technologii. Spotykają wiele „ras” obcych, przy czym większość z nich to po prostu ludzie, acz ma to uzasadnienie. Jedną z nieludzkich „ras” są Goa’uldowie – wężopodobne pasożyty, które wnikają w ciało człowieka i je przejmują. Goa’uldowie dysponują technologią nieznaną współczesnym ludziom, a co dopiero starożytnym Egipcjanom itd., więc łatwo im przychodziło udawanie bogów. Z Ziemi ostatecznie zostali wyrzuceni, a Wrota umożliwiające ich wizyty zostały zasypane. Jednak zanim do tego doszło – porywali ludzi i osiedlali w charakterze niewolników na innych planetach.
Teraz wysłannicy Ziemi odkrywają tych zaginionych braci. Niektórzy z nich wciąż żyją w epoce kamiennej, inni w czymś przypominającym nasze średniowiecze czy XVIII wiek, jednak niektórzy (np. Tollanie) rozwinęli się tak, że przewyższyli nas technologicznie.
Z ludzi Goa’uldowie wyhodowali nową „rasę” – Jaffa, którzy służą im i jako wojownicy, i jako… inkubatory dla larw.
Larwunia Goa’ulda |
Jest dla mnie zrozumiałe, że ludzie z innych planet i Jaffa wyglądają ludzko. Ale dlaczego tak samo wyglądają też zupełnie obce, niespokrewnione z nami „rasy”, jak np. Noxowie czy Enkaranie – nie ogarniam. Na szczęście mamy też – poza Goa’uldami – inne gatunki nieludzkie, jak choćby Asgardów (to ci dobrzy kosmici), Unasów, Oranian czy Stragothów (niestety, słabo wykorzystanych).
Co jest najzabawniejsze: ci wszyscy obcy, tak ludzie, jak i nieludzie (no może poza Unasami i Stragothami), mówią po angielsku, a dokładniej we współczesnym dialekcie amerykańskim… Znajdujecie logiczne wyjaśnienie, dlaczego np. na planetach zasiedlonych przez Goa’uldów starożytnymi Minojczykami albo średniowiecznymi Mongołami, wikingami i Anglosasami – mówi się we współczesnym języku angielskim? Mało tego, mieszkańcy niektórych światów znają też alfabet łaciński i cyfry arabskie. I kolejne pytanie: skoro wrota zostały zasypane w Egipcie jakieś 3000 lat p.n.e. i od tamtej pory Goa’uldowie byli odcięci od Ziemi, to jak porwali średniowiecznych Mongołów czy wikingów?
Asgard |
Inny absurd: planetę Hebridian zasiedlają ludzie i inteligentne gady – Serrakini. I te dwa gatunki… krzyżują się dając płodne potomstwo. Biolog, jak to oglądał, to rwał włosy z głowy.
Oczywiście serial nie sprowadza się tylko do eksploracji obcych światów. To w ogóle jest skrzyżowanie „normalnego” serialu z proceduralem – są fabuły na odcinek i fabuły przewijające się przez kilka sezonów. Te fabuły ponadodcinkowe dotyczą głównie walki z zagrażającymi nam obcymi, a szczególnie trzema gatunkami: Goa’uldami, Replikatorami i Ori. Całość dzieli się jakby na trzy części: Saga Apofisa i Saga Anubisa (to Goa’uldowie) oraz Saga Ori; Replikatory są zagrożeniem przewijającym się często, lecz nigdy to nie tworzy długiej sagi.
Ooo, jest i Imperator |
Bohaterowie. W serialu możemy zobaczyć znanych nam już, ale granych przez innych aktorów: pułkownika i dra Daniela Jacksona (w 1994 roku grał go James Spader, później Michael Shanks). Z pułkownikiem wyszła dość zabawna sytuacja, że pomylono jego personalia: w filmie z 1994 był to płk Jonathan O’Neil (grał go Kurt Russell), a serialu płk Jack O’Neill (aktor: MacGyver…, tzn. Richard Dean Anderson) – być może to celowa zmiana, ot fanserwis. Jest to ta sama postać, a że później właśnie pułkownik został obsadzony w roli elementu komicznego, to i twórcy pożartowali sobie z własnej omyłki, w bodajże dwóch odcinkach jest o tym mowa, raz pułkownik mówi nawet coś takiego: Jestem O'Neill, przez dwa „l”. Jest jeszcze inny pułkownik O'Neil, przez jedno „l”, ale on w ogóle nie ma poczucia humoru (żart i z omyłki, i z kamiennej twarzy Kurta Russella).
Zawodowy żołnierz O’Neill oraz archeolog i genialny językoznawca Jackson są członkami tytułowej SG-1 – jednej z licznych, choć najważniejszej grupy do eksploracji innych światów. SG-1 tworzą jeszcze: Samantha Carter – geniuszka od przedmiotów ścisłych i Teal’c – wojownik Jaffa, który przeszedł na stronę ludzi. Patent na obcego, w przypadku Teal’ca wyszedł dość zabawnie. Bo tak produkuje się kosmitę: bierzemy Murzyna o fizjonomii olmeckiej rzeźby, na czoło naklejamy jakiś symbol z plastiku w kolorze złota i robimy makijaż, po którym – że zacytuję Helenę Paździochową – wygląda jak transwestyta na jasełkach w więzieniu.
Teal’c |
W takim składzie (dwóch geniuszów z różnych branż plus kosmita – wielki wojownik górujący nad nimi wszystkimi wiedzą o Goa’uldach) wychodzi na to, że najsłabszym ogniwem jest O’Neill, niby jest dowódcą, ale w niczym nie dorównuje swoim podwładnym. I być może właśnie dlatego obsadzono go w roli rozśmieszacza – jest, a raczej udaje głupka. Bo bez tego byłby w zespole zbędny. Przemiana od żołnierza o kamiennej twarzy z 1994 roku do „wioskowego głupka” odbywa się ewolucyjnie, dopiero gdzieś w piątym sezonie cel został osiągnięty.
Później do SG-1 trafiają jeszcze inni zawodnicy; warto wspomnieć Valę Mal Doran, która wprowadza znowu element komiczny, ale także trochę emocjonalności z innej beczki (gra ją Claudia Black znana z wielu produkcji SF/fantasy, że wymienię seriale Herkules i Xena, Ucieczka w kosmos, Władca zwierząt, Akta Dresdena czy ostatnio Ahsoka).
Unas |
Jak to się dziś ogląda… Z grubsza rzecz biorąc bardzo dobrze. Jednak w szczegółach trzeba przyznać, że są odcinki nader słabe, zdarzyły się nawet takie, że jednym okiem oglądałem, a drugim czytałem wiadomości na telefonie. Być może ograniczenia finansowe sprawiły, że kiedy na jeden odcinek poszła większa kasa, to inny musiał być na biednie, że wymienię choćby odcinki podsumowujące – np. jest jakieś śledztwo, śledczy przesłuchują SG-1 na okoliczność minionych wydarzeń i oglądamy gadające głowy plus fragmenty poprzednich odcinków (przykładowo: odcinek 21 z sezonu pierwszego czy 22 z sezonu drugiego).
Mimo wszystko szacun dla twórców, że byli w stanie przez 214 odcinków i dwa filmy wymyślać wciąż coś nowego. No i też mamy wszystko, co mogło przyjść do głowy, łącznie z podróżami w czasie i światami alternatywnymi, a pod koniec jeszcze wątki z podań o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu.
Oranianin |
Czasami jest to niedorzeczne, czasami – jak wspomniałem – mamy odcinki przynudzające, ale widz jest w stanie wiele wybaczyć, bo po latach oglądania O’Neill, Carter, Jackson i Teal’c są jak kumple z wojska, starzy dobrzy i – co ważniejsze – lubiani znajomi. A z takimi nie zawsze robisz ekscytujące rzeczy, czasami się spotykasz, żeby – jak mawia mój kolega – zrobić flaszkę i popierdolić gupoty. I to też jest fajne, bo liczy się nie tylko czynność, ale też towarzystwo. Szkoda, że dziś się takich seriali raczej nie kręci.
No tak, miałem jeszcze wspomnieć o filmie Dzieci boga. To pilot, czyli połączone w film dwa pierwsze odcinki pierwszego sezonu. W 2009 roku wydano nową wersję, w której część scen wycięto (w tym te z golizną), a inne dodano. Właściwie to wszystko jedno, którą wersję obejrzycie.
OCENA: 7/10.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 1 – 22 odcinki, 1997-1998.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 2 – 22 odcinki, 1998-1999.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 3 – 22 odcinki, 1999-2000.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 4 – 22 odcinki, 2000-2001.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 5 – 22 odcinki, 2001-2002.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 6 – 22 odcinki, 2002-2003.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 7 – 22 odcinki, 2003-2004.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 8 – 20 odcinków, 2004-2005.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 9 – 20 odcinków, 2005-2006.
Gwiezdne Wrota. SG-1 (Stargate. SG-1), sezon 10 – 20 odcinków, 2006-2007.
Produkcja: USA.
Gwiezdne Wrota. Arka prawdy (2008).
Tytuł oryginalny: Stargate. The Ark of Truth.
Reżyseria: Robert C. Cooper.
Scenariusz: Robert C. Cooper.
Produkcja: USA, Kanada.
Gwiezdne Wrota. Kontinuum (2008).
Tytuł oryginalny: Stargate. Continuum.
Reżyseria: Martin Wood.
Scenariusz: Brad Wright.
Produkcja: USA, Kanada.
Gwiezdne wrota. Dzieci Bogów (2009).
Tytuł oryginalny: Stargate. Children of the Gods.
Reżyseria: Mario Azzopardi.
Scenariusz: Jonathan Glassner i Brad Wright.
Produkcja: USA.
Ta franczyza:
Ojoj widzę i czytam że se troszku książki odpuściłeś
OdpowiedzUsuń...
A jest co czytać