Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

O księciu, który jadł węże, jaszczurki i żaby (piastowskie skandale i ciekawostki 4)

Spór małżeński Gryfiny z Leszkiem Czarnym, obraz Jana Matejki

Do oskarżeń, jakie wobec księcia wygłosiła jego własna małżonka, dodać można i te współczesnego historyka – jakoby Leszek Czarny był gejem...

Władca ów u historyków ma dwie „legendy”. Według białej, należał do grona książąt-jednoczycieli (obok np. Henryka Prawego, Przemysła II czy Władysława Łokietka), był niezłym dowódcą wojskowym, przyczynił się do rozwoju gospodarczego Małopolski. Według czarnej (nomen omen) miał być władcą słabym, zniewieściałym (włosy trefił!), nieradzącym sobie z poddanymi (czego dowodzą bunty rycerstwa), promującym niemczyznę; ba, nie tylko nie radził sobie z poddanymi, ale nawet z własną ślubną.

Leszek Czarny był najstarszym z pięciu synów Kazimierza kujawskiego – miał brata rodzonego Siemomysła inowrocławskiego i braci przyrodnich: Władysława Łokietka, Kazimierza II łęczyckiego i Siemowita dobrzyńskiego. Kujawskie sprawy rodzinne zostawimy na razie na boku; to temat wręcz na cały cykl, bo kolejne małżeństwa rodziców Łokietka, to – jak mawiał były trener poznańskiego Lecha – cirkus i skandaloza.

Rodzina Leszka Czarnego

Tyle wystarczy rzec, że jeszcze za życia ojca Leszek Czarny dobił się własnej dzielnicy – był księciem sieradzkim. Niewielkie to księstewko, ale za miedzą było księstwo krakowsko-sandomierskie, którego władca – Bolesław Wstydliwy – był bliskim krewnym Leszka, a następcy nie miał. Żoną owego Wstydliwego księcia była późniejsza święta, Kinga z węgierskich Arpadów.

Leszek, ty impotencie!


Krakowska para zwróciła uwagę właśnie na Leszka Czarnego. Książątko sieradzkie oczywiście na dobrą partię liczyć by nie mogło, więc właśnie Bolesław Wstydliwy i Kinga wyszukali mu żonę. Do ślubu doszło w 1265 roku, a wybranką była Gryfina (Agrypina), córka księcia Rościsława Michajłowicza. Tyle że istotny w tym mariażu był nie ojciec panny młodej, a dziadek.

Jan Matejko, Święta Kinga modląca się pośród sądeckich gór, 1892

Rościsław Michajłowicz to jeden z masy ruskich książątek z dynastii Rurykowiczów. Przez jakiś czas próbował sobie wykroić księstewko w ojczyźnie, w końcu przeniósł się na dwór węgierski. Poślubił córkę Beli IV, króla Węgier, co zapewniło i jemu odpowiednie zaopatrzenie, i córkom godne małżeństwa. Sam Rościsław od teścia dostał Maczwę serbską, a już samodzielnie opanował kawałek Bułgarii i ogłosił się carem. Bułgarskie plany nie do końca wypaliły. Ale trzeba przyznać, że córki dobrze wydano za mąż – jedna była żoną kolejno dwóch carów bułgarskich, druga króla czeskiego, a trzecia właśnie naszego Leszka Czarnego.

Koligacje Beli IV

Jak chce Długosz, a za nim współczesny biograf Leszka Czarnego (Paweł Żmudzki) w tym samym 1265 roku Leszek został adoptowany przez krakowską parę.

No dobrze, a gdzie tu skandal. Do skandalu doszło sześć lat później. Teoretycznie było to wydarzenie obyczajowo-rodzinne. Ale skoro miało miejsce dopiero sześć lat po zawarciu małżeństwa, trudno nie doszukiwać się przyczyn politycznych. Otóż był to czas rywalizacji węgiersko-czeskiej, która podzieliła całą Europę. Kiedy już zawierano pokój, władcy Czech i Węgier wyliczyli swoich sojuszników. Do obozu węgierskiego zaliczono m.in. cesarza Bizancjum, książąt ruskich, cara Bułgarii, króla Serbii, króla Francji, króla Sycylii. Z kolei do czeskiego min. królów Anglii i Kastylii (Półwysep Pirenejski). Liczni książęta polscy i niemieccy znajdowali się w obu obozach.

Początkowo Leszek Czarny trzymał linię polityczną Bolesława Wstydliwego i popierał Węgrów. Jednak w 1271 roku wraz z bratem Siemomysłem przeszedł do obozu czeskiego. Co zapewne nie pozostało bez reakcji ze strony prowęgierskiego Bolesława Wstydliwego – jak twierdzi Paweł Żmudzki, Wstydliwy unieważnił swoją wcześniejszą decyzję czyniącą z Leszka następcę na tronie krakowskim.

I właśnie wtedy na dworze sieradzkim wybuchł skandal, który opisują Traska i (obszerniej) Jan Długosz. Otóż Gryfina zwołała coś na kształt wiecu, i to nie tylko z udziałem panów i rycerstwa, ale też „pań sieradzkich”. Zgromadzonym opowiedziała o swej ciężkiej doli – mianowicie ślubny okazał się impotentem, więc mimo sześciu lat małżeństwa, Gryfina wciąż była dziewicą. Przemówienie księżna wygłosiła w obecności Leszka, który milczał, czym tylko zarzuty potwierdził. Na koniec Gryfina zdjęła czepek, jaki nosiły kobiety zamężne i...
zaczęła potem chodząc z odkrytą głową, zachowywać się jak panna i unikać towarzystwa księcia Leszka, zamierzając starać się o rozwiązanie tego małżeństwa (Długosz).
Zdaniem Pawła Żmudzkiego, posunięcie Gryfiny było skutkiem wcześniejszej decyzji Bolesława Wstydliwego. Mówiąc krótko: Gryfina była w stanie strawić męża-impotenta, o ile miał szansę na tron krakowski, ale impotenta z sieradzkiego zadupia już nie.

Impotent czy homoś?


W tym miejscu robimy przerwę na śledzenie losów Leszka Czarnego i Gryfiny – teraz hipoteza współczesnego historyka mająca objaśnić niechęć księcia do pożycia z małżonką. Tomasz Jurek, recenzent książki Pawła Żmudzkiego, uważa że:
W grę mogły też wchodzić jakieś kompromitujące cechy osobiste księcia, np. – choć to bardzo daleko idący i być może niepoważny domysł – skłonności homoseksualne (gwałtowne zachowanie Gryfiny zdaje się wskazywać, że Leszek bardziej nie chciał, niż nie mógł z nią współżyć, a znany zarzut o trefieniu włosów przypomina głosy ówczesnych moralistów. np. krakowskiego Frowina, kojarzących przesadną dbałość o fryzurę ze zboczeniem).
Hipoteza sensacyjna i taki Janicki rzuciłby się na nią pewnie jak wygłodniały wilczur na gnat. Ale, choć kusi i nęci, uczciwie przyznam, że brak mocnych argumentów potwierdzających homoseksualizm Leszka Czarnego. Jak odpowiedział Jurkowi Paweł Żmudzki:
Recenzent sam nazwał swój domysł niepoważnym i niewątpliwie w tym wypadku ma rację. Impotencja i homoseksualizm to oczywiście dwie różne rzeczy. Zapuszczanie włosów i czesanie się na modłę niemiecką także nie może prowadzić do imputowania określonej preferencji seksualnej.
Po tej ripoście, Tomasz Jurek odpuścił sobie zgłębianie leszkowych problemów natury seksualnej, bo – jak wyjaśnił – dalsza polemika zmierzać będzie w sferę coraz trudniejszych do weryfikacji domysłów.

Kres zastarzałym nieporozumieniom


Wracamy do liniowego relacjonowania wydarzeń. Gryfina opuściła Sieradz i przeniosła się do Krakowa. Sam brak pożycia byłby pewnie wystarczającym powodem do rozwiązania małżeństwa, ale w tym przypadku możliwe, że był jeszcze jeden pretekst. Otóż sieradzka para była zbyt blisko spokrewniona – w stopniu trzecim dotykającym czwartego. Do zawarcia takiego małżeństwa potrzebna była papieska dyspensa – a nie mamy śladu po takowej dla Leszka i Gryfiny.

Pokrewieństwo Leszka i Gryfiny (foto z książki K. Jasińskiego)

W tych okolicznościach rozwiązanie małżeństwa zdawać by się mogło formalnością, ale do tego nie doszło. Może za przyczyną Bolesława Wstydliwego i Kingi. Zdaje się, że krakowska para chciała tylko wstrząsnąć Leszkiem, a nie definitywnie zerwać. Być może więc to oni hamowali Gryfinę, a na pewno nieco ograniczyli jej wolność – nie pozwolili jej wyjechać do Czech (gdzie królową była siostra Gryfiny).

Oczywiście na porozumieniu musiało zależeć i Leszkowi – to on miał najwięcej do stracenia: żonę dobrze skoligaconą i Kraków. I już w 1273 roku książę sieradzki występuje u boku Bolesława Wstydliwego – wspólnie z książętami Mazowsza i Wielkopolski najechali ziemie Władysława opolskiego. Niedługo później Wstydliwy wręcz „wysyła” Leszka Czarnego i Konrada II mazowieckiego, by rozprawili się z Litwinami i Jaćwięgami.

Sen Leszka Czarnego – obraz Ludwika Głębockiego znajdujący się w kościele oo. kapucynów w Lublinie. Według legendy, Leszek Czarny miał zasnąć pod Lublinem podczas pościgu za Jaćwięgami. We śnie ukazał mu się archanioł Michał, który wręczył księciu miecz i podpowiedział jak dopaść wroga. Oczywiście Leszek się zastosował, wroga dorwał i pokonał, a po wygranej miał ślubować, że wybuduje kościół w miejscu swojego snu

Wreszcie, w sierpniu 1275 roku, książę krakowski osobiście przywiózł Gryfinę do Sieradza i pogodził małżonków – jak pisał Długosz, kładzie kres zastarzałym nieporozumieniom i kłótniom między nimi i wprowadza między obojgiem od nowa miłość małżeńską. Do powrotu „miłości” potrzebne były lepsze perspektywy dla Leszka, więc zapewne także wtedy Wstydliwy ponownie wyznaczył go na swojego następcę.

Oczywiście i Leszek musiał ze swej strony jakieś kroki poczynić – rozpoczął leczenie impotencji.

Fuj-terapia mistrza Mikołaja


Do pełnej sprawności leszkowy sprzęt miał przywrócić znany lekarz i naukowiec Mikołaj z Polski. Przy czym określenie „z Polski” jest li tylko geograficzne, bo sam uczony pochodził z rodziny niemieckiej. Przez wiele lat przebywał na południu Francji, po czym – już jako znany lekarz – wrócił do Polski i osiadł w klasztorze dominikanów (wg części uczonych w Sieradzu, wg innych w Krakowie). Zostały po nim dzieła: Antipocras (Antihipocrates, czyli Przeciw Hipokratesowi) i prawdopodobnie Experimenta.

Jeszcze raz Sen Leszka Czarnego – tym razem obraz Władysława Barwickiego na pocztówce z 1915 roku

Mikołaj zwalczał tradycyjną medycynę – głoszącą, że żeby leczyć, trzeba poznać przyczynę choroby. Zdaniem naszego uczonego, Bóg może dokonywać cudów za sprawą rzeczy prostych. Zacytuję samego Mikołaja:
Moc zlana z nieba skrycie tkwi zamknięta w kale i zanurzona w gnoju i zmieszana z błotem. (...) Znasz niezliczone robaki bezbronne, bez nóg i bez zębów. Wiesz, że wraz z rozmaitemi muchami bardzo wiele takich istot istnieje prawie bez liczby, jednak co do siły lekarskiej przewyższają (wszystko) i są więcej warte dla leczenia, niż wszystkie inne dary przyrody.
Szczególne znaczenie Mikołaj przywiązywał do szamania „paskudztw” – węży, jaszczurek, ropuch, żab, skorpionów. W różnej postaci – wysuszone i sproszkowane, pieczone, jako wkładki w zupach. A i pośrednio można paskudę spożyć. Jak pośrednio – pewnie teraz się zastanawiacie. Trochę wiary! Mistrz Mikołaj wie co mówi:
Głowy zaś i ogony wężów potnij na drobne kawałki i karm niemi, z okruchami chleba albo z owsem, kury lub gęsi: spożywanie kur tak karmionych zakrywa wszelki trąd i wypędza wszelką nieczystość z ciała ludzkiego.
Zresztą w ogóle:
jest to dobrze dla każdego człowieka w jakiem bądź położeniu, zjeść węża każdego czasu, kiedy go można dostać. 
Przy czym z węża warto korzystać nie tylko medycznie, ale i kosmetycznie. Przykładowo, nasmarowanie krwią gada wargi panienki czerwieni bardzo, z kolei smarowanie twarzy przeciwdziała przebarwieniom skóry. W ogóle krew węża nadaje twarzy piękności, czerwoności i wesołości, wypędza wszelki parch nie tylko z twarzy, ale i z całego ciała. Warto też gadzią juchą smarować jamę ustną – Mikołaj wypróbował to na sobie – takowy zabieg znosi niemiły zapach zębów i dziąseł.

Nasz uczony był przy tym bardzo „skromny”, bo – jak pisał – jego słowa potwierdza także moja sława wiekopomna.

No i w ręce tej sławy oddano najważniejszego w Małopolsce penisa. I, wg Rocznika Traski, zaczęło się...
Pan zaś Leszek książę Sieradza ze swoją żoną Gryfiną za pozwoleniem owych Kaznodziejów, tego roku [1278] zaczął jeść węże, jaszczurki i żaby, dlatego stał się obrzydliwy dla całego ludu, choć były mu bardzo pomocne.
W przepisach Mikołaja znajdujemy panaceum, które stosował na impotencję (zwał ją paraliżem członka). Lekarstwo owo określał jako „olej filozofów”, a produkuje się to tak:
Weź dwa lub trzy lub cztery węże i włóż je do nowego garnka glinianego pobielanego i połóż całe, żywe węże na dnie garnka i potem napełnij ów garnek masłem, zrobionem w maju, i przykryj garnek pokrywką i zalep dobrem i mocnem ciastem, aby mógł parować tylko przez małą dziurkę, pozostawioną z przedniej strony. Postaw potem garnek na ogniu i gotuj węże w tem maśle mniej więcej pół dnia: potem to masło scedź przez płat lniany, a co w cedzidle pozostanie z węża, roztłucz w moździerzu, i drugi raz scedź i mieszaj zarazem. Potem ochłódź to i schowaj w pudełeczkach srebrnych lub złotych lub szklanych tak, żeby nie wyparowało. I im bardziej się maść ta starzeje, nawet do 40 lat,  tem cenniejszą się staje.
jeśli ktoś nie może obcować z kobietą: daj mu w określony sposób (oleju) do picia, kiedy idzie do łóżka, i niech podobnie namaści członek, a dobrze będzie spółkował.
Czy książę dobrze spółkował czy tylko księżna robiła dobrą minę do zlej gry – tego nie wiemy. Ale „publiczną tajemnicą” stało się, że książę już może. Wieść nawet do dzieci dotarła. Gdy w grudniu 1279 roku Leszek Czarny i Gryfina wyprawili się do Krakowa, w powozie z nimi podróżował kilkuletni bratanek i imiennik księcia. Rezolutny mały Leszek nagle wypalił do Gryfiny:
„Słuchaj stryjno oto urodzisz maleńkiego synka, którego nazwiesz Bolesław” i to kilkakrotnie powtórzył, pytany przez panie, które siedziały w powozie, nic więcej nie powiedział [Rocznik Traski].
D... z niego, nie prorok – małżeństwo Leszka Czarnego i Gryfiny pozostało bezdzietne. Ale sprawa impotencji księcia już nie wróciła, a w każdym razie nie publicznie.

Leszek przejął Kraków i Sandomierz po śmierci Bolesława Wstydliwego właśnie w grudniu 1279 roku. Panował do śmierci (30 września 1288). Już za jego życia Gryfina była orędowniczką przyjaznych stosunków z dworem praskim (słowa Bronisława Włodarskiego). W Czechach panował wówczas jej siostrzeniec – Wacław II. Krążyły nawet plotki, że Gryfina przekazała Wacławowi prawa do tronu krakowskiego, tyle że sama tych praw przecież nie miała. W każdym razie Wacław opanował Małopolskę (1291), potem także inne ziemie polskie i koronował się na króla w roku 1300. W tym samym roku ściągnął Gryfinę do Czech, nadał jej pewne posiadłości i oddał w opiekę swoją narzeczoną – Elżbietę Ryksę (córkę naszego króla Przemysła II). Gryfina zmarła zapewne w 1309 roku i została pochowana w Pradze.

Pieczęć Leszka Czarnego używana w kancelarii książęcej
od 1281 do końca panowania księcia († 1288).
Archiwum Główne Akt Dawnych

WARTO PRZECZYTAĆ


Przede wszystkim biografię Leszka Czarnego i będącą jej pokłosiem polemikę:

Żmudzki P., Studium podzielonego Królestwa. Książę Leszek Czarny, Warszawa 2000.
Jurek T., rec. P. Żmudzki, Studium..., Roczniki Historyczne, t. 67, 2001, s. 249-258.
Żmudzki P., Odpowiedź na recenzję Tomasza Jurka, Roczniki Historyczne, t. 68, 2002, s. 285-291.
Jurek T., W odpowiedzi dr. Pawłowi Żmudzkiemu, Roczniki Historyczne, t. 68, 2002, s. 291-292.

Ponadto:

Faron B., Gryfina Halicka. Księżna skandalistka, Almanach Łącki, nr 29, 2018, s. 6-17.
Jasiński K., Rodowód Piastów małopolskich i kujawskich, Poznań – Wrocław 2001.
Jędrzejewska P., Leszek Czarny i Gryfina – skandal polityczny czy obyczajowy? Karta z dziejów stosunków polsko-węgierskich i polsko-czeskich w II połowie XIII wieku, w: Polska i jej sąsiedzi na przestrzeni wieków. Prace słupskich doktorantów, t. 1, red. W. Skóra i A. Teterycz-Puzio, Słupsk 2017, s. 29-44.
Supernak K., Sprawa następstwa tronu po Bolesławie V Wstydliwym, księciu krakowskim i sandomierskim, Folia Historica Cracoviensia, t. 24/1, 2018, s. 143-171.
Włodarski B., Polityczna rola biskupów krakowskich w XIII wieku, Nasza Przeszłość, t. 27, 1967, s. 29-62.
Żmudzki P., Książę Leszek Czarny w legendach rycerskich. Analiza przyczyn popularności księcia Leszka w tradycjach herbowych, Przegląd Historyczny, t. 86/2, 1995, s. 131-146.

O Mikołaju z Polski:

Brata Mikołaja z Polski pisma lekarskie, wydał i objaśnił Ryszard Ganszyniec, Poznań 1920.
Szpilczyński S., „Antipocras” Mikołaja z Polski (XIII w.), Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, t. 4/4, 1959, s. 605-619.

Tłumaczenia z rocznika Traski za biografią Pawła Żmudzkiego, pisma Mikołaja z Polski tłumaczył Ryszard Ganszyniec.



20 komentarzy:

  1. Warto byłoby zebrać grono zacne mężów w sztuce głowologii biegłych i rzeczonego Mikołaja z Polski starannie zbadać.
    Czekam na kolejny skandal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki ów Mikołaj miał dar przekonywania, nawet "pewni bracia z zakonu kaznodziejskiego, pouczeni przez niego, zaczęli jeść węże" :D

      Usuń
    2. Też mnie ta postać zaciekawiła. Skojarzyło mi się z Ziębą od razu :D

      Usuń
    3. No nie, na owe czasy to nie był Zięba (może poza megalomanią). Wbrew pozorom to, że Mikołaj odszedł od poszukiwań przyczyny choroby, wcale nie było takie głupie - wszak wtedy przyczyn upatrywano, za Galenem, w niewłaściwych proporcjach śluzu, czarnej żółci, żółtej żółci i krwi. Więc z zasady przyczynę określano błędnie, a leczenie jakie ordynowano... Zacytuję słowa Mikołaja o metodach Galena:

      >lekarzy smoła i pieprz parzą i wapno i siarka<.

      Szczerze powiedziawszy, to chyba jednak wolałbym być leczony zupą z węża, niż siarką. Zupa z węża nie zaszkodzi, a może pomóc jako placebo.

      Usuń
    4. No dobra, to może złe skojarzenie. Może dlatego, że z dzisiejszego punktu widzenia, obie drogi leczenia (galenowska i Mikołaja) brzmią po prostu okropnie.

      Też wolę zupę z węża, powiedziałbym, że postawiłbym ją wyżej nawet, niż upuszczanie krwi, które (o ile się nie mylę), również było wtedy modne.

      Usuń
    5. Puszczanie krwi było modne przed Galenem, ale to właśnie Galen "naukowo" potwierdził jego skuteczność. To i w średniowieczu upuszczano. Mimo pojawiających się od co najmniej renesansu głosów negujących skuteczność medyczną tej metody, puszczano juchę do XIX wieku włącznie - m.in. po takim zabiegu zmarł Jerzy Waszyngton, podobno jego lekarz James Craik wydoił z (byłego) prezydenta 1,7 litra krwi.

      Usuń
    6. Taki zabieg zastosowano u Augusta III Sasa, ale także z mizernym skutkiem.
      A propos spraw obyczajowych z obszaru historycznej Małopolski (dokładnie zachodniej), to znalazłem taką oto informację: "Dziewczyna podług mniemania ludu tutej
      szego, dopóty nie utracą dziewictwa, dopóki
      nie porodzi córki". Brzmi to nieco archaicznie, ale pochodzi z XIX wieku.

      Usuń
  2. Przydałoby się nakarmić żabami niektórych historyków. I to jeszcze utytłanymi w błocie :/
    Gotować żywe węże, co za barbarzyństwo. Mistrzu Mikołaju, wskakuj do gara!
    Artykuł bardzo ciekawy, nie wiedziałam wcześniej o politycznym tle tego małżeńskiego konfliktu. Żal mi i Leszka, i Gryfiny. Nie ma się co dziwić, że puściły jej nerwy - nieudane małżeństwo, którego nie mogła sobie niczym zrekompensować. Ale i Leszka szkoda, stał się pewnie obiektem kpin, choć i tak nie było mu lekko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historyków to może nie, ale na Bieszku czy Szydłowskim można to wypróbować. Wszak oni stoją na stanowisku, że skoro coś napisano, to tak jest.

      Leszek pewnie długo był pośmiewiskiem. Ale ogólnie z ludziami się wtedy nie cackano. Właśnie dziś czytałem o córce jednego z Piastów śląskich (Annie córce Henryka świdnickiego), którą jako sześcioletnie dziecko wysłano na dwór węgierski, gdzie przebywała przez osiem lat - po czym jako czternastolatkę wydano ją za mąż i znowu zmieniła kraj. Dzieciak ni z gruchy, ni pietruchy oderwany od rodziny i przerzucany między krajami jak worek pyrek.

      Z jej małżeństwem było jeszcze tak, że pierwotnie miała być wydana za dziesięć lat młodszego królewicza czeskiego Wacława, ale niedoszłemu mężowi zmarło się przed ślubem (tuż przed drugimi! urodzinami). To Annę poślubił jego ojciec, podwójny już wdowiec Karol IV, cesarz niemiecki i król czeski.

      Usuń
    2. Iluż to by mogło psychologów karierę zrobić dzięki rzeczonej Annie.

      Usuń
    3. Większość ludzi musiała być mocno skrzywiona, jeszcze bardziej niż teraz.
      Smutno :(

      Usuń
    4. A tu jeszcze w grę wchodzi alkoholizm, wszak wtedy bezpieczniej było pić piwo, niż wodę... A kto by tam wtedy przywiązywał wagę do dzieci - dziś jest, jutro ni ma, a po chałupie jeszcze dwanaścioro się pałęta :D

      Usuń
    5. aaa, jeszcze jedno - niby to dziś mamy plagę dzieci wychowywanych przez jednego rodzica. Sądzę, że w średniowieczu było z tym jeszcze gorzej - wysoka śmiertelność sprawiała, że pewnie mało kto osiągał dorosłość mając oboje rodziców żywych. To był świat ludzi zaburzonych :D

      Usuń
    6. A do tego bywało, że rządy sprawowali i prowadzili wojsko do boju młodzieńcy niepełnoletni.

      Usuń
  3. Ogólnie widzę, że Piastowie pod względem tego rodzaju ciekawostek, to nie ustępują Plantagenetom. Chętnie poczytam coś więcej w temacie :P.
    Tak swoją drogą, nie wiem, czy wpadła Ci do rąk kiedyś książka Jabłońskiego, "Gwiazda Wenus" bodajże, której akcja ma miejsce właśnie podczas rozbicia dzielnicowego. Pod względem literackim oceniam to coś słabo, ale masz pojęcie, jak stoi pod względem historycznym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piastowskie skandale, to temat morze :D Teraz ktoś na facebooku sobie zażyczył, żeby było o Piastównie, to będzie w kolejnej notce :)

      Usuń
  4. Nie wiem jak w średniowieczu, ale w XVIII/XIX wieku w Polsce dzieci kobieta wychowywała. Jak zmarła - np. przy porodzie - to ślub z następną odbywał się szybko, nawet po miesiącu. W dryga stronę - gdy mąż zmarł - chyba trochę dłużej to trwało, ale 2-3 śluby to nie był żaden wyjątek. Na wsi, wśród niepiśmiennych chłopów dziecko mogło nie znać imienia biologicznej matki (nazwiska to jeszcze inna sprawa).
    Dzięki za super tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do nazwisk, to długo chłopi w ogóle ich nie mieli, a potem było takie dziwo, jak dziedziczenie "po chałupie", czyli niekoniecznie po ojcu, bo mogło być po teściu.

      W średniowieczu chłopiec, przynajmniej z możniejszego rodu, po postrzyżynach (siódmych urodzinach) przechodził spod opieki matki pod opiekę ojca.

      Usuń
  5. Hokka-hey!Jam jest Ksiaze Janusz I-szy Samozwanczy ,wladca Ksiestwa Klonowa ,znklawy w bylym ksiestwie sieradzkim!

    OdpowiedzUsuń
  6. www.klonowa.friko.pl
    Ksiaze Janusz Pierwszy Samozwanczy,kontynuator spadkobierca Ksiestwa Sieradzkiego!

    OdpowiedzUsuń