Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 16 kwietnia 2020

Nasi na wschodzie (1)


Na blogu Istimora Izostara tak sobie zaczęliśmy gawędzić o rynku rosyjskim, a to za sprawą Kresa, który akurat tam był wydany. Zresztą właśnie Stalker Books (nowa wersja wydawnictwa Solaris) zapowiada wznowienie cyklu szererskiego Kresa, w twardej oprawie. Ale grafiki okładkowe... Jak grafik to robił, to płakał ze śmiechu. A potencjalny czytelnik jak to zobaczył, to płakał z bezsilności. To cudo za jedyne trzysta zł polskich:


Powiększę Wam fragment okładki Północnej granicy, żebyście mogli należycie się ponapawać tym arcydziełem:


I tak przy okazji tych dwóch dyskusji przypomniało mi się, że mam zachomikowane rosyjskie i ukraińskie okładki polskich pisarzy fantasy/SF. Tym razem bez Sapkowskiego, bo ten wymaga odrębnej notki.

Zanim przejdę do meritum. Moim zdaniem, rynek rosyjski to właśnie ten rynek, w który powinni polscy pisarze celować. Bo to ze sporych rynków chyba najłatwiejszy dla naszych – nie ma aż takiej bariery kulturowej czy językowej, jak z rynkami hiszpańskojęzycznym, niemieckojęzycznym, angielskojęzycznym, o chińskim czy japońskim nie mówiąc. A Rosja i przyległości, to naprawdę duży rynek. W języku rosyjskim czytają mieszkańcy niemal całego obszaru postradzieckiego – ponad ćwierć miliarda ludzi, do tego poziom czytelnictwa w takiej Rosji czy na Ukrainie jest wyższy niż w Polsce. Pi razy drzwi rynek rosyjskojęzyczny jest dziesięć razy większy od polskiego.

I, to warto odnotować, polska fantastyka ma wielu fanów na wschodzie, a chyba największym przyjacielem naszych autorów jest ukraiński, acz rosyjskojęzyczny pisarz Siergiej Legieza. Jest nie tylko pisarzem, ale i tłumaczem polskiej fantastyki. Prowadzi też bloga, na którym promuje naszą literaturę.

To oczywiście nie oznacza, że osiągnięcie zadowalającej sprzedaży w Rosji jest bułką z masłem. Próbowało wielu, niektórzy się przedarli, inni odbili. Kto się przedarł, kto się odbił?

Zacznijmy od antologii – w Rosji wychodzi sporo takich zbiorówek. Choć rzadko są to typowo antologie polskiej fantastyki – najczęściej są „mieszane”: Polacy, Rosjanie, Ukraińcy i pisarze z Zachodu, a czasami nawet z Dalekiego Wschodu.

Akurat typowo polska jest pierwsza z antologii – pt. Wiek smoka – dość już leciwa, bo z 2002 roku. Mamy obowiązkowo Sapkowskiego (aż cztery opowiadania), to lokomotywa ciągnąca banę. Poza nim są: Jacek Sobota, Tomasz Kołodziejczak i Jacek Dukaj. Druga „nasza” antologia to tłumaczenie Głosu Lema – w Polsce wyszła w 2011, w Rosji w 2017 roku.


Kolejne są już antologie „mieszane”. W pierwszej mamy i światowe gwiazdy – jak Pratchett, Sapkowski, Liu Cixin, i rosyjskie – jak Kir Bułyczow, i autorów, których nazwiska nic nam nie powiedzą, że wymienię: Osoianu (Mołdawia), Serebrjakow (Łotwa), Giedeonow (Ukraina). Do tego sporo Polaków: Paweł Majka, Maja Lidia Kossakowska, Kołodziejczak, Dukaj i Robert M. Wegner.
W drugiej: Kołodziejczak, Anna Kańtoch i Rafał Kosik.
W trzeciej: Jacek Komuda, Kołodziejczak i Jarosław Grzędowicz.


W kolejnej mamy silną polską reprezentację: znowu Sapkowski i to razy pięć, Komuda, Kołodziejczak, Grzędowicz.

Ostatnia antologia akurat nie jest rosyjska, lecz ukraińska. Znaczy: ukraińska wg miejsca wydania, bo wyszła w Charkowie, ale rosyjskojęzyczna. I znowu mocna polska reprezentacja: Kańtoch, Komuda, Majka, Anna Brzezińska, Kołodziejczak, Piotr Gociek, Radek Rak.


To teraz o indywidualnych sukcesach (i porażkach) autorów. Zacznijmy właśnie od Feliksa Kresa. I to jest autor, który w pewnym sensie w Rosji się przebił. W pewnym sensie, bo skoro od piętnastu lat milczy – jak ogłosił, wypalił się i chrzani pisanie, to powoli odchodzi w zapomnienie. Jego cykl szererski był wydany po rosyjsku co najmniej dwa razy. Pierwsze wydanie ukazywało się na przełomie wieków. Było to jeszcze zanim Kres zakończył karierę pisarską – w Polsce wyszły wtedy dopiero trzy „kanoniczne” powieści (Północna granica, Król Bezmiarów, Grombelardzka legenda) i dwa „niekanoniczne” zbiory opowiadań (Prawo sępów i Serce gór). Z tego co zauważyłem, to pierwsze wydanie rosyjskie było trzytomowe – dwie powieści „kanoniczne” i Serce gór. Niestety znalazłem tylko jedną okładkę dobrej jakości, Północnej granicy:


Drugie wydanie wyszło około 2010 roku, w prestiżowej serii poświęconej dark fantasy. NIestety, nie znalazłem okładki Północnej granicy.
Król bezmiarów – w pierwszym wydaniu rosyjskim wyszło to pod takim samym tytułem jak w Polsce, w drugim „poprawiono” tytuł na: Король темных Просторов, czyli Król mrocznych bezmiarów. Obok Grombelardzka legenda:


W następnych tomach też Rosjanie majstrowali przy tytułach. Kolejno: Pani dobrego znaku (w Rosji: Królowa wojny), Porzucone królestwo:



 i Tarcza Szerni (w Rosji: Straż nieprzebytych gór) – tył, grzbiet, przód):



Zdecydowanie powiodło się w Rosji Robertowi M. Wegnerowi. Meekhańskie pogranicze zgarnia nagrody, właśnie wychodzi drugie wydanie. Wydanie pierwsze – Opowieści z meekhańskiego pogranicza; Północ – Południe i Wschód – Zachód:


Niebo ze stali oraz Pamięć wszystkich słów:


I Każde martwe marzenie:


Drugie wydanie wyszło z identycznymi grafikami, różnice dotyczą szczegółów. Tu trzy tomy dla porównania:


Wegner wychodzi też na Ukrainie, na razie ukazały się tam dwa tomy:


Przebił się w Rosji także Jarosław Grzędowicz. Pan Lodowego Ogrodu właśnie wychodzi po raz drugi. Tu wydanie pierwsze:



Wydanie drugie na razie wyszło połowicznie:


Pana Lodowego Ogrodu zaczęto też wydawać na Ukrainie (tył, grzbiet, przód):


A w Rosji ukazała się jeszcze jedna książka Grzędowicza, Hel 3:


I jeszcze jeden, który się przebił na wschodzie, choć trudno powiedzieć, żeby cieszył się powszechną sympatią. Jacek Dukaj. Zacytuję rosyjską recenzję Innych pieśni:
Ta powieść jest, moim zdaniem, wydarzeniem na taką samą skalę, jak wydanie książek Neila Stephensona, Ślepowidzenia Petera Wattsa lub Hyperiona Dana Simmonsa.
Jeśli przez swoją naiwność nadal uważacie Sapkowskiego za głównego mistrza i lokomotywę polskiej fantastyki, to mam dla was wiadomość: Jacek Dukaj, to główny autorytet współczesnej polskiej science fiction i locum tenens Stanisława Lema! Dukaj to nie tylko wysokiej klasy prozaik, ale także myśliciel poziomu Stanisława Lema, jest erudytą, nie boi się zadawać ostrych pytań, myśli globalnie, pisze jasno i wyraźnie. Jednocześnie, w przeciwieństwie do późnego Lema, Dukaj nie zaniedbuje fabuły i nie zapomina o postaciach.
Ale to jedna strona medalu. A druga: część czytelników zarzuca Dukajowi antyrosyjskość. Wybrane komentarze z rosyjskiego portalu, zamieszczone pod informacją o powieści Perfekcyjna niedoskonałość (ale komentujący odwołują się też do innych książek Dukaja);
Całkowicie napisane w duchu wielkopolskiego szowinizmu.
Mam obawy, że książka nie spodoba się, ponieważ Polacy cierpią na bezczelną, wyraźną rusofobię, a moim zdaniem rusofob = debil.
Inni znowu twierdzą, że dukajowe książki są przeintelektualizowane, sam Dukaj się „popisuje”, a jego książki czytają tylko snoby i „inteligentni frajerzy”. Komentarz:
Dałbym autorowi jeszcze kilka nagród za książkę o najbardziej nudnej i zawiłej fabule, niosącej zerową informację i za najdziwniejsze kompleksy bohaterów.
To przegląd (krótki) rosyjskich okładek Dukaja – Extensa i Lód:


Perfekcyjna niedoskonałość, Inne pieśni i Katedra:


A to Lód po ukraińsku:


I jeszcze coś z Ukrainy. W ubiegłym roku takim czymś pochwalił się grafik z Lwowa – Gleb Konsulov z komentarzem: Mój projekt okładki pierwszego tomu powieści „Lód” Jacka Dukaja. Książka zostanie wkrótce opublikowana w dwóch tomach przez wydawnictwo Astrolabe:


I na koniec Inne pieśni oraz Lód z Bułgarii. Dlaczego? A bo tak :D Bo się mi się podobają te okładki:


Za parę dni inni polscy autorzy SF/fantasy w Rosji i okolicach.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

27 komentarzy:

  1. Słyszałem na żywo, jak Wegner nieco się śmiał z tych rosyjskich okładek jego dzieła (że wyglądają jak okładki płyt powermetalowych), ale w sumie stwierdził, że i tak nieźle :P. Generalnie nie sprawdzałem jakoś szczególnie rosyjskich okładek, ale te co widziałem wcześniej to raczej ciekawe, a ta galeria tylko te wrażenia potwierdza. Pewnie widziałeś, ale na przykład fajny jest rosyjski Kay (Fionavarski Gobelin):
    https://i.gr-assets.com/images/S/compressed.photo.goodreads.com/books/1327088555l/13419170.jpg
    Zazwyczaj kopiowano tego jego srebrnego smoka, a tutaj nie. Generalnie bardzo fajna przeglądówka :P.

    PS. Natomiast co do tych okładek Kresa od Sedeńki to wygląda jak jakiś żart. Wstawiłeś chyba moją ulubioną, z tym stworem, co ma przypominać konia. Zapewne kupię, bo rad zgarnę komplet w twardej oprawie, ale z bólem serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka Wegnera "Wschód – Zachód" z ukrzyżowanym (a raczej umieczowanym, bo facet wisi na giga mieczu) rzeczywiście jak z okładki płyty black metalowej.

      Kay wyszedł w tej samej serii co "Lód" i "Extensa" Dukaja. U nas - poza Ucztą Wyobraźni - długo nie było takich długich serii, dopiero od jakiegoś czasu mamy Artefakty od Maga i Wehikuły od Rebisu. A w Rosji wychodzą od "zawsze" i to naprawdę wielkie serie, np. Złota Seria Fantasy, Czarna Fantasy, Gigant (to ponad tysiącstronicowe omnibusy, m.in. Sapka), Biblioteka Światowej Fantastyki, Biblioteka Fantastyki.

      Do tych wydań od Sedeńki wskazane dorobienie obwolut we własnym zakresie.

      Poza powyższym i Spakiem, kiedyś zrobiłem jeszcze przegląd rosyjskich okładek Pierumowa:
      https://seczytam.blogspot.com/2016/06/swiaty-pierumowa.html

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis :) Ładne są ukraińskie okładki (w większości). I ta bułgarska po prawej stronie, nietypowa i urocza :)
    Meh, że też ten Grzędowicz się przebił :/ Ale dobrze, że i ci dobrzy pisarze publikują zagranico ;) A o Dukaju to sama nie wiem jeszcze, co sądzić.
    Ten cykl szererski Kresa, ze śmiechowymi okładkami ^^ - warto czytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ukraińskich, to mnie rozwaliła (pozytywnie) ta od Konsulova - na razie nie widzę, żeby to wyszło, ale jeszcze wydawca nie wyprzedał poprzedniego wydania, wiec może wyjdzie za jakiś czas.

      Grzędowiczowi Pan Lodowego Ogrodu akurat się udał. Trochę mnie dziwi, że wydali też słaby Hel 3, a nie np. "Popiół i kurz".

      Cykl szererski Kresa warto czytać. A już "Północna granica", moim zdaniem, jest lekturą obowiązkową. To chyba najlepsza w polskiej fantasy kreacja obcego gatunku, a raczej gatunków - Srebrnych i Złotych Alerów. Sam mam z Kresem inny problem. Otóż większość tego co napisał, to rozwinięte jego opowiadania z pierwszej książki (Prawo sępów). I facet wciąż przy tym grzebie, wciąż poprawia, wiec każde kolejne wydanie jest nieco inne. To od Sedeńki znowu ma być nieco zmienione. Takiego "Króla bezmiarów" - rozwinięte opowiadanie "Demon walki" - czytałem najpierw fragmentarycznie (Demona), potem w wydaniu pierwszym (mam dwa egzemplarze - zaraz wyjaśnię powód), w końcu w wydaniu drugim. Trzeciego i czwartego nie znam. I teraz wychodzi po raz piąty, i znowu zmienione. Już nie chce mi się tego czytać.

      A mam Króla wydanie I x 2, bo jak kupiłem (w małej księgarence na prowincji - rok 1992) to okazało się, że w moim egzemplarzu jakieś 50 stron jest białych - wada fabryczna. Poszedłem wymienić, mieli jeszcze tylko jeden egzemplarz. Z tą samą wadą, ale na innych stronach :D Więc po prostu księgarz mi dołożył drugi egzemplarz, żebym mógł to jakoś przeczytać.

      Usuń
    2. Nie, nie udał się :( na tle paździerzowej Fabryki Słów na pewno się wyróżnia, ale bohater to taki sam żałosny, płaczliwy pseudomacho, jak w wielu książkach tego wydawnictwa, taki, którego trzeba rąbać na kawałki siekierą :(

      O, jak natrafię gdzieś na Kresa, to przeczytam :)

      Usuń
    3. No dobra, bohater PLO jest klonem Jacka Reachera:
      https://seczytam.blogspot.com/2020/03/lee-child-jack-reacher-t-1-18-23.html
      ale w PLO ma to jakieś uzasadnienie. Poza tym to jeden bohater, a jest drugi - Filar. A przede wszystkim jest świat, bo to świat jest głównym atutem powieści.

      Usuń
  3. Parę dni temu poszło info, że rosyjskojęzyczne wydanie będzie miała też space opera Głębia Marcina Podlewskiego, oczywiście okładka jest uroczo-dziwaczna, jakby nawiązująca klimatem do lat 60.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te rosyjskie wydania Wegnera podobają mi się bardziej, niż polskie. Powergraph zwykle nie ma najpiękniejszych okładek - rozumiem zamysł, ale jednak konkretne ilustracje jakoś mi bardziej do fantastyki pasują. A jak Kresa nie lubię, tak nie rozumiem, jak ktoś mógł zrobić tym książkom taką krzywdę. :| Od Solarisu mam chyba tylko trzy książki i cóż no... też najpiękniejsze nie są. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powergraph ma przeciętne okładki, sam przez takową długo nie kupowałem Głodnego Słońca, bo okładka tomu 1 sugerowała horror klasy C:
      http://seczytam.blogspot.com/2019/07/wojciech-zembaty-godne-sonce.html

      Z okładkami Solarisu jest ruletka. Czasami im się zdarzą naprawdę fajne. Przykładowo stare (w miękkich okładkach) wydanie trylogii Maszczyszyna:
      http://seczytam.blogspot.com/2016/06/jan-maszczyszyn-swiaty-solarne.html

      Nieźle też wyglądają okładki twardookładkowego wznowienia trylogii Borunia i Trepki:
      https://esef.com.pl/pl/p/Trylogia-miedzygwiezdna%2C-tomy-1-3-/6032

      Usuń
    2. No tacy "Przedksiężycowi" Kańtoch w sumie też mieli lepsze fabryczne okładki... Rozumiem, że Kosik jest grafikiem i wiele z nich samodzielnie projektuje, ale aż się prosi, by dał komuś ilustracje do narysowni. :C

      Te wyglądają OK, ale... w dalszym ciągu - znam lepsze. Poza tym oni księgarnię zamknęli? Nie umiem ich wygooglować ani po starej, ani nowej nazwie.

      Usuń
    3. Nie zamknęli, jak Solaris został przemalowany, to szyld się podwoił :D Kiedyś i wydawnictwo, i księgarnia miały ten sam, a teraz:
      Wydawnictwo - Stalker Books.
      Księgarnia - ESEF, czyli właśnie to: esef.com.pl

      Usuń
    4. No to zmienili nazwę księgarni, bo kiedyś to chyba był po prostu Solaris. XD Nie zaglądałam nigdy regularnie, bo mieli za wysokie ceny. I z tego co widzę - dalej mają.

      Usuń
    5. No mają - teraz lepiej kupować u nich książki via Allegro, bo przez zarazę wszyscy dostali Smarta, a przesyłka ze Smartem jest darmowa od 40 zł. Tu masz ich konto na Allegro:
      https://allegro.pl/uzytkownik/STALKER_BOOKS

      Usuń
  5. Powiedziałabym, że dość mocno generyczne te rosyjskie okładki, bardzo w stylu powieści z uniwersum Warhammera czy inszej mroczniejszej odsłony D&D. Nie jestem przekonana do tego stylu (choć trzeba im oddać, że grafiki przynajmniej wykonane zgodnie z prawidłami sztuki, nie to co koszmarki Stalker Books). Natomiast okładka "Głosu Lema", mimo że tak samo generyczna, to jednak podoba mi się bardziej niż polska. No i grafiki PLO bardzo klimatyczne, nie da się ukryć.

    Natomiast Hel3 i część okładek Dukaja to adaptacje polskich grafik.

    Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję na trochę mniej oczywiste nazwiska ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zauważyłem, że Rosjanie i Ukraińcy tam, gdzie polska okładka jest akceptowalna, często biorą polską, a swoje dają wtedy, gdy polska jest nieakceptowalna :D

      Zgadza się, że okładki w tej serii Czarna Fantasy są takie warhammerowskie, ale to taka konwencja typowa dla dark fantasy. I tak szczerze, nie zachwyciły mnie - zbyt to sztampowe, ale też nie zniesmaczyły - bo dobrze wykonane.

      Które z rosyjskich i ukraińskich na plus - poza Konsulovem, bo ten jest bezkonkurencyjny:
      1. Głos Lema.
      2. Antologia "Epoka jednorożców" - fajne połączenie "historycznego" Kozaka (w zbroi z nieustalonego okresu) z fantastycznym jednorożcem.
      3. Pozostałe cztery antologie - niby prosto, niby ludź w kapturze, ale fajny monochromatyzm i spójność w serii.
      4. Kresa, Król Bezmiarów - rzadka w fantasy, a dobrze wykonana grafika marynistyczna.
      5. Wegnera "Wschód – Zachód" - facet na krzyżu zawsze będzie kontrowersyjny i zawsze będzie zwracać uwagę.
      6. PLO ma niezłe okładki poza pierwszą.
      7. Ciekawa ukraińska do PLO, choć akurat nie moja bajka.
      8. Dukaj ogólnie ma fajne okładki.

      Usuń
  6. Pawle, a przeczytałeś chociaż wpis na blogu Sedeńki dlaczego właśnie te okładki a nie inne do cyklu Kresa, kto je wybrał? No właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałeś, że z trzech wersji Kres wybrał te. I pragniesz ujrzeć pozostałe dwie wersje - te odrzucone, bo to musi być hardcore :D

      Usuń
  7. Trochę mnie ta notka natchnęła do przyjrzenia się krajanom na słowackim rynku. ;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zrób taki przegląd, chociaż nie wiem czy na rynku słowackim wiele wyszło - nawet Sapkowskiego zaczęli wydawać jakoś koło 2015 r.

      Usuń
    2. Na pewno na rynku jest Lem i Sapkowski. Reszty muszę "hladat".

      Usuń
    3. To hladaj :D
      A jak jest u młodszych Słowaków ze znajomością czeskiego? Bo starsze pokolenie to czyta po czesku.

      Usuń
    4. Wyhladalam już Wegnera :D

      Nie wiem jak całkiem młode, ale to z którym przebywam wychowało się z językiem czeskim, więc czyta w tym języku.

      Czasem robimy sobie porównanie słów polsko-słowacko-czeskich. Jest zabawa. :P

      Usuń
    5. Słowaków jest mało, a że większość sobie radzi z czytaniem po czesku, to słowacki rynek książki nie powala. Tym bardziej, że własnie rynek czeski jest naprawdę spory - chociaż Czechów jest prawie cztery razy mniej niż Polaków, to rynki czeski i polski są porównywalne. Ale Czesi to najbardziej oczytany naród Europy, wyprzedzają nawet o 1,3% Luksemburczyków, za to Polacy to jeden z najmniej oczytanych.

      Usuń
  8. No powiem szczerze, że te pierwsze okładki to jakaś porażka graficzna. Aż mi się przypomniał Zniewolony książę - obwoluta, którą natychmiast wyrzuciłam, ale przy tym, to ona była prześliczna xD
    Ja osobiście bardzo lubię literaturę rosyjskojęzyczną i nie dziwi mnie, że to na tamtejszym rynku może być łatwiej wybić się naszym pisarzom. Natomiast co do książek bardzo się nie powypowiadam, bo akurat nie czytałam ani bardzo nie kojarzę okładek polskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygooglałem sobie okładki książek C.S. Pacat - mocny konkurent Kresa do tytułu "Najbardziej badziewnej okładki". Zastanawia mnie, dlaczego wydało to Studio J.G. - wszak to wydawnictwo mangowe.

      Usuń
    2. Ta książka to kupa, która próbowała być australijskim yaoi, ale w trakcie autorka/autor (genetycznie pani, mentalnie kto wie) jakby uznał/a, że przy okazji dobuduje świat high fantasy. Ogółem - ilustracje z obwolut całkiem mi się podobają (ot takie graficzki), ale szczerze mówiąc sama książka ani nie sprawdza się to jako erotyk (zaczyna wręcz przesadnie, a potem emm... rezygnuje z tego niemal kompletnie? XD) ani fantasy. Mam w ogóle pół-przeczytane prawie dwie takie "romansowe" kupy i chyba zrobię im wspólny wpis, bo to... no złe rzeczy są. XD A dokładnie czytać nie mam zamiaru, by pisać w 100% wartościowy tekst. Poza tym chyba szkoda miejsca na blogu na coś takiego. XD

      Usuń