Łączna liczba wyświetleń

środa, 3 listopada 2021

Październik 2021 – raport z biblioteczki

Przybyło dwadzieścia: dwa komiksy, jedna powieść historyczna, czternaście razy SF/fantasy, dwie pozycje z historii lokalnej i jedna ciekawostka.

Nie był to dla mnie dobry miesiąc, a precyzyjniej: to chyba najgorszy miesiąc, bo 14 października zmarła moja mama. Chorowała, ale myślałem, że to „przelotne”, że wyjdzie z tego. Niestety... Stąd większość pozycji kupionych w pierwszej połowie miesiąca, bo potem nawet książkowe zakupy jakoś mnie nie kręciły.

Komiksy. Kajko i Kokosz – po wielu latach wreszcie Egmont zrobił gest wobec kolekcjonerów i zaczął wydawać porządnie. Tom pierwszy zawiera opowieść Złoty puchar vel Złote prosię vel Złoto Mirmiła (w PRL wychodził pod różnymi tytułami), która „normalnie” wydawana jest w trzech albumikach. A żeby nie było kolekcjonerom za łatwo, wersja z integrala różni się od albumowej. Otóż Christa większość swoich komiksów pierwotnie publikował na łamach prasy, bądź to w paskach (np. w Wieczorze Wybrzeża), bądź też w planszach (np. w Świecie Młodych). Potem przygotowując wydania albumowe wprowadzał pewne zmiany – część kadrów rysował od nowa (bo plansze gdzieś zaginęły), coś usuwał, rzadziej dodawał. I w integralach Egmont wznawia wersje prasowe, więc kompleciści powinni mieć i integrale, i wydania albumowe.

Drugi numer wznowionego Relaksu kupiłem, bo kupiłem – pierwszy niespecjalnie mi się spodobał, drugi prezentuje mniej więcej ten sam poziom. Ale, podobno, potem jest lepiej.

Fantastyka polska. Zakup, z którego jestem megazadowolony – Miasta pod skałą Huberatha. Na Allegro ceny używanych książek tego autora szaleją. I nic dziwnego, bo przez jego zawirowania z wydawcami (SuperNową i Literackim) na wznowienia nie ma co liczyć, nawet Sedeńko, który chciał wydać dla kolekcjonerów, w niewielkim  nakładzie (pewnie koło trzystu sztuk), opowiadania – nie przebił się. A ja nie dość, że kupiłem tanio, to – tadam, tadam – de facto nówkę. Ktoś kupił, nie przeczytał, po latach wystawił na OLX. Oczywiście powieść czytałem, ale swojej nie miałem.

I Opętani Gombrowicza, dziś byśmy zakwalifikowali do urban fantasy. Gombrowicz napisał ją dla kasy i wydał pod pseudonimem, dopiero po wielu latach przyznał się do autorstwa.

Z polskiej fantastyki przybył jeszcze zbiór opowiadań Romualda Pawlaka. Powieść z tego samego uniwersum – Podarować niebośrednio przypadła mi do gustu, ale może w opowiadaniach jest lepiej.

Fantastyka anglosaska, to głównie kosmos w wersji militarnej (acz gatunkowo dość różnorodnie, bo SF, cosmic fantasy i space opera).

Spoza kosmosu, przybyła pierwsza część cyklu Yarbro – to było kilka razy wydane po polsku, kupiłem w antykwariacie wydanie pierwsze z wydawnictwa Versus. Egzemplarz w dobrym stanie i za grosze.

Do tego pierwsza część kolekcji Świata Dysku – też za grosze, choć kolejne tomy już pod względem ceny różowo nie wyglądają. Z cyklu Pratchetta miałem dotąd tylko pięć pierwszych tomów (wg czasu powstania, a nie chronologii wewnętrznej) czyli od Koloru magii do Czarodzicielstwa. Całkiem okej, jednak mnie heheszki mało kręcą, więc nie brnąłem. Ale człowieki tłumaczą, że dobre w tym cyklu zaczyna się właśnie od Straż! Straż! – to sprawdzę czy rzeczywiście jest dużo lepiej, niż w pierwszych pięciu częściach.

A tu już militarnie. Haldemana i Wiecznej wojny przedstawiać chyba nikomu nie muszę. Miałem nie brać Wehikułów, bo oprawy półtwarde, ale przy Haldemanie się złamałem – długo się wahałem, ale kończy się nakład, więc czasu na myślenie już nie ma.

Wywyższenie Horusa Abnetta to powieść z uniwersum gry Warhammer 40,000. To taki trochę sequel do gry Warhammer – tej darc fantasy z uniwersum quasi średniowiecznym. Literatura okołogrowa zazwyczaj jest dość słaba, ale lubię uniwersum Warhammera, a powieść Abnetta polecano mi niejednokrotnie. To chyba jest militarna cosmic fantasy. Wywyższenia Horusa nie kupicie już w normalnej sprzedaży. Na Allegro znowu ceny z kosmosu (i to za używki), ale w ciągłej sprzedaży ma to wydawca – jeśli kogoś to interesuje, można książkę kupić przez stronę wydawnictwa Copernicus Corporation.

Wywyższenie Horusa to pierwsza odsłona cykloniska (stopniując: cykl – cyklon – cyklonisko) Herezja Horusa, oryginalnie cykl ma sześćdziesiąt tomów (na razie, bo chyba jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa), z czego w Polsce na stronie wydawcy widzę trzydzieści jeden. Przypuszczam, że wątpię, żebym kupił całość.

I tak dotarliśmy do Webera – jednak nie udało mi się w październiku skompletować cyklona. Zabrakło jednego tomu: Misja Honor. A nabyłem trzy kolejne części cyklu podstawowego:

Brakujący tom tetralogii The Saganami Island:

I trzy antologie opowiadań oraz minipowieści z tego uniwersum, autorstwa nie tylko Webera.

Na koniec beletrystyki – jedyna powieść historyczna (dorzucona do paczki z Miastami pod skałą), lubianej przeze mnie autorki, czyli Zofii Kossak, z akcją w lubianym okresie, czyli sarmatyzm.

W strzałkowskiej bibliotece dostałem (za darmo) dwie pozycje z historii lokalnej: pierwsza o Leonie Urbaniaku, o którym więcej na Wiki, druga o mieszkańcach gminy Strzałkowo zamordowanych w Katyniu. Ostatnia pozycja – prezent od wrzesińskiego księgarza, ciekawostka: propagandowy wyrób z początków komuny w Polsce (1947 rok); jak widać komuniści nawet Mickiewicza zapisali do swojej partii :D

A że to raport biblioteczny, a nie tylko książkowy – zaplanowałem remont (zamieniam przeznaczenie pokojów, bo dotąd mniejszy był biblioteczką, a większy sypialnią). Zacząłem od rzeczy najważniejszej, choć pewnie od zadka strony: nabyłem sobie pięć regałów. Akurat ktoś wystawił na OLX za pół ceny a takie jak szukałem: 237 cm wysokie, całość za szkłem (bo mam alergię na kurz). To jak nie brać; za chwilę będę kupował dwa razy drożej.

Ale przyszłym tygodniu wchodzi fachowiec od remontów, więc zastanawiam się, jak teraz mu opróżnić dwa pokoje – bo te regały zawaliły mi trzeci doszczętnie, a i częściowo przedpokój (+ jeszcze nadstawki leżą na stole w kuchni :D). W każdym razie przybyło 28 metrów powierzchni książkonośnej. Zdjęcie z OLX (bo u mnie na razie gucio widać – oczywiście to nie moje książki, lecz sprzedającego) – tylko cztery regały, piąty się nie zmieścił:

Złota rączka od remontu ma mi jeszcze zrobić nadstawkę na PRL-owski regał z lat pięćdziesiątych, którego nie chcę się pozbywać; to będzie kolejne 3,6 metra pod książki. Kurcze, to łącznie będzie już grubo ponad sto metrów książek.

Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

8 komentarzy:

  1. Przede wszystkim chciałbym złożyć wyrazy współczucia z powodu straty mamy. Nie dziwie się, że nie miał pan głowy do książek.Regał super. A teraz trochę się pożale. Już się nie dziwie modzie turbolechickiej. Te pozycje są jedynymi powszechnymi tytułami o początkach państwowości polskiej. A że bałamutne i kłamliwe, no cóż, jak to mówią kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Piszę to rozżalony, w raporcie zakupowym z siepnia wspomniał pan o książce Andrzeja Buko, natychmiast próbowałem ją kupić. Niestety już nigdzie jej niebyło.Pewnie nakład książki był grubo poniżej 1000 egzemplaży, a wystarczy że wejdę do byle biedronki a znajdę jakiegoś turbolechitę, a w najlepszym wypadku Barkowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jaki był nakład, bo rocznik Slavia Antiqua ma 200-300 sztuk, ale książkę Buko mogli potraktować jak podręcznik. W każdym razie, Instytut Archeologii i Etnologii PAN słabo rozprowadza książki - są tylko u nich i w paru księgarniach specjalistycznych.

      Natomiast czasami robią dodruki i na Twoim miejscu napisałbym do nich maila czy dodruk będzie. Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne, bo nakład rozszedł się błyskawicznie.

      Usuń
  2. Wyrazy współczucia z powodu straty mamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmierć Rodzica to jest w pewnym sensie katastrofa, bardzo mi przykro i również składam wyrazy współczucia z powodu ogromnej straty.

    A Panią Kossak w końcu muszę poznać, myślę o tych Krzyżowcach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo smutna wiadomość, zwłaszcza, że chyba niespodziewana, skoro choroba wyglądała na niedomaganie przelotne.

    Aż nawet nie wiadomo co powiedzieć, bo w tych okolicznościach, wszystkie słowa wydają się takie błahe.

    OdpowiedzUsuń