Przybyło sporo, bo pięćdziesiąt sześć. Zjechały zamówienia z listopada, skusiła promocja w Świecie Książki, a prace naukowe głównie z wizyty w Starej Szufladzie (raz lub dwa razy w roku tam zaglądam, żeby uzupełnić biblioteczkę). Siedemnaście książek naukowych lub popularnonaukowych, dziesięć razy beletrystyka anglosaska (chyba nie tylko fantastyka – co do paru pozycji nie jestem pewien), piętnaście razy beletrystyka polska (jak wyżej), dziesięć razy beletrystyka z innych stron świata (jedna powieść historyczna, reszta chyba fantastyka) i cztery komiksy (po jednym: Polska, Europa, USA i Japonia).
Zacznę od komiksów, bo ich najmniej. Piąta – i już przedostatnia – odsłona zbiorczego wydania Kajka i Kokosza. Druga rzecz, to frankofon – kupiłem dla rysownika, czyli znanego mi już z Katedry otchłani Sébastiena Greniera.
USA reprezentuje kolejna część Hellblazera. A Japonię trzeci tomik genialnego (tu o t. 1) Dorohedoro.
Powieść historyczna jedna. Niedawno kupiłem Rzeczpospolitą Obojga Narodów po żydowsku (Szalom Asz Kidusz ha-szem), to teraz po litewsku. Dla mnie ciekawostką jest to, że bohaterowie cyklu Sabaliauskaite noszą to samo nazwisko, co mój przyjaciel z lat dziecięcych i nastoletnich, i właściwie do dziś (tyle że teraz mieszka poza Polską). I rodzina mojego kolegi pochodzi właśnie z Litwy.
Fantastyka polska. Antologia Utopay wydana przez wydawnictwo niespecjalizujące się w fantastyce (puszczają gównie literaturę faktu) – świat przyszłości przez pryzmat kasy oczami i uznanych fantastów z różnych bajek (Żulczyk i Pilipiuk w jednym tomie), i głównonurtowców, i autorów kryminałów. Duża kobyła, droga, ale tuż przed wydaniem można było kupić z konkretnym rabatem – okładkowo 89,99 zł, a sam płaciłem w księgarni Liber 38,64 zł (rabat ponad 57%). Cóż, teraz już takiej ceny chyba nigdzie nie ma (w Liber dziś Utopay stoi po 58,86 zł).
Obok nowa powieść Feliksa Kresa; tak, wydanie Fabryki Słów było znacznie wcześniej dostępne, ale to od Stalker Books jest o niebo lepsze jakościowo. Przy czym okładkowo wydanie Stalkera było droższe o... całe dziewięć groszy (Fabryka – 64,90, Stalker Books – 64,99 zł). I okładka jakby ładniejsza, niż w poprzednich odsłonach Kresa od SB (fuj, jaki paskudny akronim).
Najnowsza powieść Romualda Pawlaka ze świata Krastów, pierwsza średnio mi się spodobała, ale druga (z opowiadaniami) bardziej.
I nabytek, przy którym westchnę „niestety”; kupiłem drugą część cyklu Bożeny Walewskiej przed lekturą pierwszej. Sam sobie wymierzyłem karę – muszę to przeczytać od deski do deski w 2023 roku, a do tego napisać ręcznie sto razy: „Nie będziesz kupował tomu drugiego przed przeczytaniem pierwszego”. A dlaczego czytanie jest karą, to się napisze. Tylko od razu ostrzegam – nie kupujcie tego szajsu.
Wybrałem się na zakupy do wydawnictwa OdeSFa (o którym tu). Każda z tych trzech książek, to trochę inna bajka – Izworski to stare, dobre i optymistyczne SF, Iglot horror, a Pietrasiewicz i Bogaczyk historia alternatywna. Jeszcze dojedzie ukraińskie fantasy, czyli Córka Azrai Oksany Usenko.
A w paczce z OdeSFy były także dwie książki Stanisława Karolewskiego – nie wiem co to, obie zalatują fantastyką, oryginalnym fantasy chyba. Bilet na Arkę ma opinie przyzwoite, acz bez entuzjazmu (średnia na Lubimy Czytać 6,0), z kolei W piaskownicy światów. Epos wrocławski bardzo spolaryzowane – tylko dwie z ocenami 8/10 i 2/10. Widocznie w OdeSFie uznają, że jest to warte promowania. Przeczytamy, ocenimy.
Przedświąteczna promocja w Świecie Książki „namówiła” mnie do uzupełnienia biblioteczki o parę pozycji wydawnictwa Powergraph, których wcześniej nie kupiłem, bo nie byłem pewien czy mi się spodobają. Pisałem nie raz, że Anna Kańtoch dla mnie jest autorką jednej książki – Przedksiężycowych, poza tym czytałem jej opowiadania i kryminały, ani mnie to ziębi, ani parzy.
Janusza Cyrana musiałem czytać i to całkiem sporo, bo większość jego twórczości leciała w Fantastyce/Nowej Fantastyce. Niestety, nic nie pamiętam, patrzę po tytułach jego opowiadań – nic mi to nie mówi. Nazwisko kojarzę i to wszystko.
Z kolei Różaniec Kosika jakoś mi zalatywał smętną socjologiczną SF w stylu lat osiemdziesiątych minionego stulecia. A nie lubię tego nurtu.
No i Szostak – nie mam nic do powiedzenia o tych książkach.
Fantastyka-egzotyka. Ukraina i Białoruś, tylko ta Białoruś też trochę ukraińska – Natałka Babina jest mieszkanką i obywatelką Białorusi, ale narodowości ukraińskiej, pisze w obu językach, z tym że częściej po białorusku (Miasto ryb właśnie w tym języku powstało). No jak nie kupić książki, której autorkę ktoś na Lubimy Czytać nazwał wschodnioeuropejskim Márquezem? Z recenzji wnoszę, że to mikst obyczajówki, kryminału i realizmu magicznego.
Na deser antologia ukraińskiej fantastyki od Stalker Books.
Dalej w kręgach bywszego Związku Sowieckiego. SF Rosjanina Kira Bułyczowa – to druga powieść z cyklu Pawłysz (pierwszą, czyli Przełęcz nieodmiennie polecam). Miał tego Stalker Books nie wznawiać, już nawet przygotowałem sobie do wydruku brakujące mi części cyklu (nie wydrukowałem, bo ambitnie zacząłem tłumaczyć na polski jedyne nieprzełożone opowiadanie z Pawłyszem). A tu masz, Wojtek Sedeńko zrobił psikusa i jednak wznowił Ostatnią wojnę. To teraz się wstrzymam z tłumaczeniem i drukowaniem, może nam rzuci integrala pozostałych mikropowieści i opowiadań.
I Łotysz, Svens Kuzmins, z czymś co chyba jest fantastyką. Do Marpress mam jakieś zaufanie po książkach Kivirähka i Karili, więc zaryzykowałem. Niestety, książka znowu opaskudzona tym meszkiem.
Raje utracone Francuza Érica-Emmanuela Schmitta już prezentowałem.
Paul Kawczak to pisarz polskiego pochodzenia, urodzony we Francji i tworzący po francusku, obecnie żyjący w Kanadzie. Ciemność podobno zalatuje realizmem magicznym. Znalazłem na promocji w Świecie Książki.
Na koniec egzotycznej fantastyki – Japonia. Dwa tomy (wydanie na twardo) Śmierci komandora Murakamiego wpadło mi w oczy na OLX. Stan idealny, zapłaciłem za oba 45 zł.
I antologia japońskiej fantastyki o kotach. Niestety, kolejna książka uwalana meszkiem.
Beletrystyka anglosaska. Ze Stalker Books zbiór opowiadań Leinstera – autor znany mi z dobrego opowiadania Proxima Centauri z drugiego tomu antologii Droga do science fiction (w Inwazji też mamy to opowiadanie).
I skoro klasyka, to Śpiąc w płomieniu Carrolla.
Nie jestem ani fanem, ani antyfanem Carrolla, kupiłem go bo trafił mi się w pakiecie – na OLX ktoś wystawił pięć pozycji z serii Salamandra wydawnictwa Rebis za dwadzieścia zł. Na liście do kupienia miałem Białe noce Elwood Reid. Na liście „na dopchnięcie paczki mogę wziąć” były właśnie Śpiąc w płomieniu Carrolla i Król rzeki Hoffman.
To za dwadzieścia zł nie będę cyrkował i kupię całość, tym bardziej że opisy książek Hough i Cormana zachęcają (choć fantastyką to raczej nie jest).
Że kupiłem dwie pozostałe książki Clarka, pisałem już przy opinii o jego Ring Shout.
I jeszcze dwie nowości z Maga. Pawana Robertsa ma dobre opinie, a Sansderson sam nie wiem po co, ale skoro zacząłem kupować to Cosmere, to wziąłem (konsekwentny jestem :D).
Książka naukowa i popularnonaukowa. Pierwsze kroki DeSilvy to kolejna próba wyjaśnienia jak to się stało, że powstał nasz gatunek. Rzecz o tyle ciekawa, że względnie nowa – wydanie amerykańskie z 2021 roku – a w paleoantropologii parę lat to już przepaść (np. w 2019 roku opisano następny gatunek człowieka – Homo luzonensis, to kolejne wyspiarskie karzełki, około metra dwadzieścia, choć chyba ciut większe od Homo floresiensis).
Książka Rosika to pozycja świetna, którą każdy zainteresowany początkami chrześcijaństwa, stosunkami żydowsko-chrześcijańskimi i antysemityzmem/antyjudaizmem powinien przeczytać.
Już jesteśmy w domu, czyli średniowieczu. Cztery zbiorówki. Monastycyzm, Słowiańszczyzna i państwo polskie miałem, ale w kserówce. Teraz znalazłem u tego samego sprzedawcy, co miał Borasa (niżej), więc dorzuciłem. Trochę niezrozumiały jest dla mnie brak tytułu na grzbiecie, tym bardziej że miejsce jest...
I kolejny numer pisma Studia z Dziejów Średniowiecza.
Dwa zbiory artykułów z VI Kongresu Mediewistów Polskich. Wcześniej nabyłem trzeci zbiór (Archeologia średniowiecza ziem polskich...), dwóch pozostałych raczej nie kupię (przejrzałem spisy treści; nic mnie nie zainteresowało w tomie o sztuce – nie tyle średniowiecznej, co mediewalizmie w późniejszych epokach, a w tomie o Bizancjum i Bałkanach jedynie artykuły Dudka i Paronia, tylko dwa, to wolę skserować).
Wpadła mi w oczy na Allegro książka Zygmunta Borasa o Piastach śląskich. Jakoś tak siłą rozpędu nabyłem też tę o Gryfitach zachodniopomorskich (to swego rodzaju trylogia ze szkicami biograficznymi polskich i pomorskich książąt – tom trzeci, o Piastach wielkopolskich, mam). Pamiętam te pozycje jeszcze z dzieciństwa – były w bibliotece w mojej podstawówce. Pewnie miały spory wpływ na kształtowanie się moich zainteresowań.
Rzecz, którą polecam – biografia Barnima I. To bardzo istotny książę zachodniopomorski, za jego długiego panowania (prawie sześćdziesiąt lat) Pomorze Zachodnie przeszło wielkie przemiany; bardzo upraszczając można rzec, że Barnim I zaczął rządy jako słowiański kniaź, a skończył jako niemiecki Herzog. A Edward Rymar to największy żyjący znawca dziejów Pomorza Zachodniego w tym okresie.
Do tego Sperki rzecz o Piastach z Raciborza i kolejny wyrób taśmy produkcyjnej model Samp – o ruskich żonach naszych Piastów.
Na koniec średniowiecza książka Krzysztofa Fokta o organizacji grodowej w drugiej monarchii piastowskiej (czyli po odbudowie państwa przez Kazimierza Odnowiciela). Znowu książka bez tytułu na grzbiecie.
I coś, co zdawało się nie do kupienia (dziś na Allegro i OLX zero ofert), czyli Stanisława Byliny Religijność późnego średniowiecza. Chrześcijaństwo a kultura tradycyjna w Europie Środkowo-Wschodniej w XIV-XV wieku. Nie wiem skąd w Starej Szufladzie pojawił się rzut tej pozycji – nówki, nawet zafoliowane (nie szukajcie, już się skończyły; brałem ostatni egzemplarz).
Historia regionalna. Znaczy, może książka o polskich poszukiwaczach złota nie jest regionalna, ale mnie akurat interesował szkic o takowym zajęciu Pawła Edmunda Strzeleckiego (rodem z dzisiejszego Poznania – dzisiejszego, bo w jego czasach była to podpoznańska wieś Głuszyna).
Druga pozycja o epizodzie Powstania Wielkopolskiego: dwóch bitwach o Rawicz stoczonych na początku lutego 1919 roku.
Bohater kolejnej książki, Łukasz Ciepliński, to pochodzący z Wielkopolski wojskowy, który służył od wojny polsko-bolszewickiej (1919-1921) po walkę z Sowietami w ramach organizacji Wolność i Niezawisłość (jako Wyklęty, znany był pod pseudonimem „Pług”). W 1947 roku aresztowany przez komunistów, skazany na śmierć. Wyrok wykonano w 1951 roku.
Kronika Wielkopolski to wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Poznaniu, czasopismo głównie historyczne, ale nie wyłącznie, bo są też np. artykuły bieżące czy przyrodnicze. A ten numer wykopałem na wystawce w bibliotece publicznej w Strzałkowie.
Widzę, że zrobiłeś sobie niezły prezent na święta. ;) Sporo z powyższych pozycji również posiadam i powoli zaczynam kukać w kierunku wydawnictwa OdeSfa - nawet zaznaczyłam sobie Twój wywiad do poczytania - jak będzie nieco więcej czasu. ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się zaprezentować bliżej te książki OdesFy, ale nie wiem kiedy się uda, bo jestem mało czasowy teraz.
UsuńNie spiesz się, ja też ostatnio jadę na czasowym deficycie 😂
UsuńJa deficyt czasu mam po części na własne życzenie, bo uparłem się, że nie będę palił węglem (obecne ceny...), więc palę drewnem, które mam za darmo, tyle że trzeba je pociąć. To się bawię w drwala :D
UsuńDo tego parę dni w grudniu zabrała mi awaria pompy od pieca. W te mrozy - palę w środę rano w piecu, na piecu 90 stopni, a kaloryfery zimne. To dzwonię po majstrów. Przyjechali, "pompę, panie, trzeba wymienić, ale dziś panu tego nie zrobimy, najwcześniej w sobotę". To cztery dni w mrozy siedziałem bez ogrzewania.
Tak na marginesie, w czwartek z tego nieszczęścia zamiast po wódkę pojechałem po coś słodkiego. I co się rzuciło w me piękne oczęta? Lody ciasteczkowe :D Kupiłem dwa litry. To siedziałem pod kołdrą, z bańką, wchrzaniając lody i czytając książki (mam teraz chyba z sześć nieopisanych).
W sobotę, jak mi naprawili, koło 17.00 napaliłem w piecu. Pół godziny później poszedłem do sypialni sprawdzić temperaturę - miałem już 7 stopni. To nie wiem ile było przed paleniem - 4-5? Narobiło mi to zaległości w pracy, bo nie da się w takiej temperaturze pracować.
Aaa, a bańkę robiłem nie taką ze sklepu na 1,5-2 l wody, tylko dwa kanisterki po płynie do spryskiwacza, takie pięciolitrowe :D Jakby do tego nie miał prądu, to bym chyba zamarzł (mam wszystko na prąd, nie mam gazu), a tak chociaż była ciepła woda.
OdeSFa ;) Jesteśmy OdeSFa - z wyeksponowanym SF w środku. Dziękuję za zainteresowanie i zapraszamy: www.odesfa.pl no i: https://www.facebook.com/OdeSFa
UsuńNo to miałeś wesoły i trochę jakby mroźny grudzień.
UsuńJa w domu też wszystko mam na prąd (na Słowacji, to bardzo popularne rozwiązanie). Więc jak ten wyłączą, to mogę sobie napalić w kominku, a jedzenie zrobić na grillu 😂
Anonimowy3 stycznia 2023 19:47
UsuńNo tak, OdeSFa, w notce poprawione, w komentarzach nie da rady (brak opcji edytowania).
Sylwka
UsuńZrobiłbym kominek albo piec kaflowy, jako dodatkowe/awaryjne ogrzewanie, ale w drewnianej chacie się bojam :D Najchętniej zrobiłbym murowaną dobudówkę i tam w ogóle wyprowadził kotłownię.
W drewnianej chacie, to troszeczkę strach z kominkiem, ale dobudówka to zacny pomysł (i można trochę większą ją zrobić i przy okazji dorzucić jeden pokoik na książki 😂)
UsuńNie, jakbym zrobił dobudówkę to wyprowadzam tam kuchnię, łazienkę i kotłownię. A kuchnia - teraz sąsiadująca z biblioteką - mogłaby po likwidacji ściany działowej powiększyć bibliotekę. Marzenia :D
UsuńOdeSFa poleca się na przyszłość i dziękuje za zakupy i promocję. Pozwalamy sobie dodać kilka słów: No to w ramach aneksu z zewnątrz: 1. Oberki: https://www.facebook.com/jacekfranco.horezga/posts/pfbid02mpPM6m4Vyucb7184aMrxpUrEV7JSiNREs3fyqdH52ReJP4Ycwd79iPhx9kKWp3wKl 2. Niepełnia: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0JXPNpK5ShXaGZMm46eGCGUizZskJWCdQpg5BYmPqKCVSxWWQeJdraKgimd4VE2Mvl&id=206969080073403 3. https://www.facebook.com/photo/?fbid=500017970199071&set=a.115138312020374 /// Co do Stanislaw Karolewski: kończymy prace redakcyjne nad Jego "Ciemnością". Obie książki w ramach promocji nazwiska, autora a także jego... antykwariatu - kupiłem tam kilka książek --->> Szarlatan Antykwariat Galeria Sztuki Wydawnictwo Fotografia . Posłowie do tej "Ciemności" już jest - od samego Jacek Inglot. I nie jest to jego ostatnie posłowie, z którym się spotkamy w naszych najnowszych książkach. A sam Inquisitor - w sumie nie wiem, czy to aż taki horror. Raczej kryminał z wątkiem niesamowitym, o nauczycielu-detektywie, a do tego z misternie wplecioną historią pewnej miłości, zapewne mającej odbicie w duszy i sercu autora. A że jest to coś bardzo dla Autora ważnego zrozumiałem dopiero, gdy Оксана Усенко, której książka do Ciebie nadciąga, nie znając książki, wręczyła Jackowi pewien pełny nostalgii wizerunek cudownej i zamyślonej - księżniczki. Gdy zobaczyłem go na Facebooku - zrozumiałem... Ta książka, to znakomity prezent na Walentynki. Zresztą "Chciej mnie Zawsze" też. W sumie każda książka nasza jest... w jakiś sposób... o... hmmm.... tej całej... Miłości. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy już dziś na spotkanie z częścią wyżej wymienionych ludzi i historii: https://www.facebook.com/events/621146893105598/?ref=newsfeed - uff 🙂 (skopiowane z komentarza pod postem promującym ten wpis na Facebooku). Ser de Czności!
OdpowiedzUsuńLepiej napisz, kiedy nadciągnie to postapo ("Cyklop") Emmy Popik - trochę niedoceniana to autorka, ale po części na własne życzenie; jednak przebić się samymi opowiadaniami nie jest łatwo, a jej jedyna (chyba jedyna) powieść to jeszcze czasy Jaruzelskiego. W każdym razie czekam na nową powieść.
UsuńI po raz kolejny napiszę, że macie bardzo dobre okładki, a moją ulubioną jest ta do "Inquisitora".
Sabaliauskaite trzeba było brać od razu wszystkie 3 części - takie to cudne jest. Piszę to zupełnie świadomie i na trzeźwo, jednocześnie trwając w nerwowym oczekiwaniu na 4 ostatnią część, która - znając proporcje czasowe pomiędzy wydanymi częściami - wyjdzie pewnie za jakieś dwa lata ;(
OdpowiedzUsuńZ Odesffy czeka na mnie "Chciej mnie zawsze" - ale ten tytuł tak jakoś....Ale na pewno sprawdzę - może już niedługo. Lubię takie wydawnictwa, które prężnie zaczynają i prężnie działają. Trzymam za nich kciuki.
Z Murakamim mam ten problem, że zacząłem od genialnego Ptaka Nakręcacza, a potem z każda książką leciał w dół. Czasami czytając kolejną i kolejną, to mam wrażenie, że są o tym samym.
Z tych promocji ze ŚK. też kilka wybrałem, odpuściłem niestety Kańtoch i Szostaka - nad czym teraz ubolewam. A trafiłem mniej więcej na Gibsona, Ryana, Roanhorse.
Czy Sedeńko ma u siebie takie drogie rzeczy, aby Kresa trzymać po 65 pln?
Niezmiernie zazdroszczę możliwości poszerzania zbiorów komiksowych ;)
Mówisz, że ta Sabaliauskaite (Jeżu kolczasty, jak można się tak nazywać? Język się łamie :D) taka dobra? To przesunie się na górkę kupki wstydu, choćby po to, żeby ewentualnie kupić kolejne części.
UsuńMurakamiego nie podobał Ci się "Kafka nad morzem"?
Z promocji Gibsona nie brałem, bo nie lubię tak jego indywidualnie, jak i całego cyberpunku, Ryana nie lubię, Roanhorse kupiłem w promocji sylwestrowej (razem z dwiema ksiażkami Abercrombiego i "Czarnym językiem" Buehlmana).
Z wydaniem Kresa u Sedeńki jest tak, że jak na swoją jakość jest bardzo tanie. Ceny nieznacznie wyższe, niż Fabryki Słów (jak policzysz całość, to chyba nawet wyjdzie taniej, bo Sedeńko nie dzieli powieści na tomy). A jakość naprawdę bardzo dobra - oprawy twarde szyto-klejone, lakierowane, przyzwoity papier. Trochę gorsze (delikatniejsze oprawy, brak lakieru) wydania Maga z UW kosztują okładkowo (np. Peryferal) 55 zł, z Vesper (ale tu chyba wydanie znacznie słabsze, bo bez szycia i gorszy papier) np. "Park Jurajski" Crichtona - 69,90 zł.
Cóż, czasy książek w twardych oprawach po 29 zł się skończyły... No chyba że takie cieniuteńkie, jak Clarka "Martwy dżin w Kairze" (ale standardowych wydań Maga na twardo - poza UW - nawet nie ma co porównywać z Sedeńkowymi, to przepaść, oczywiście na niekorzyść Maga).
osobiście bardzo lubię prozę Szostaka, ale jest specyficzna i nie każdemu podejdzie. każda książka ma swój własny styl, totalnie odmienni od pozostałych - jeśli nawet nie podejdzie Ci jedna, to nie zniechęcaj się i sięgnij po kolejną. Z tych trzech, które kupiłeś:
OdpowiedzUsuńWróżenie z wnętrzności - wg mnie najlepsza jego książka, jestem w niej zakochany
Oberki do końca świata - zakwalifikowałbym do realizmu magicznego, myślę, że Ci się spodoba
Sto lat bez słońca - najmniej ją lubię, bardzo się wymęczyłem czytając, totalnie antypatyczny bohater, ale książka wzbudza emocje, więc chyba o to chodzi
Ze względu na Twoje zainteresowania - polecam tegoż autora książkę Dumanowski. Opowiada o alternatywnej historii Polski
Szostak (właść. Dobrosław Kot) miał też na początku kariery literackiej romans z fantasy - genialna trylogia o Smoczogórach wydana przez Runę. Aktualnie praktycznie nie do zdobycia, ceny na allegro zwalają z nóg. Może da się dostać gdzieś w bibliotece? Kilkukrotnie pytałem autora o wznowienie i zawsze odpowiadał, że nie, że to przeszłość, że nie chce być kojarzony z fantastyką... Ale na ostatnich targach książki odpowiedział mi tak, że widzę światełko nadziei.
Czytałem "Wichry Smoczogór". Niestety, jakoś przegapiłem kolejne części, a dziś - tak jak piszesz - można kupić rozpadający się egzemplarz pobiblioteczny za górę kasy. Szostak nie zgadza się na ich wznowienie; trochę to dla mnie dziwne - podobnie jak analogiczna sytuacja z "Opowieściami piasków" Piskorskiego (te, na szczęście, mam w komplecie) - bo naprawdę nie mają się czego wstydzić. Ich debiuty mają poziom nieosiągalny dla większości pisarzy fantasy/SF.
UsuńDumanowskiego mam cz. 1 ("Chochoły", pierwsze wydanie z wydawnictwa Lampa i Iskra Boża), leży na kupce wstydu :D
zgadzam się z maximem trylogia Fuga ,Dumanowski, Chochoły super a na pawergrafie za 80 zł więc warto
OdpowiedzUsuńMam plan - w 2023 kupować mniej i wreszcie uporać się z górką wstydu. To Dumanowski też "padnie" :D
UsuńO wątpliwa sprawa znając twoje zacięcie do poszerzania swojego i naszego horyzontu na książki z innych rejonów świata i nieoczywistych wyborów :D
UsuńCo do Szóstaka się nie zaklinam. Na razie wiem, że na 100% przeczytam Walewską. Jak kara, to kara, nie ma zmiłuj :D
UsuńOkładka Kresa ładniejsza, bo nie ma na niej żadnych postaci. Ani zwierząt ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki OdeSFy mnie interesują (zwłaszcza "Gwiezdne szczenię", choć ta ukraińska też. W sumie ukraińską antologię od Stalkera też może kiedyś przygarnę, zobaczymy), ale póki co funduszy brak, więc z zakupami trzeba będzie poczekać. Od Szostaka się kiedyś odbiłam, kompletnie nie mój język i klimat.
I czuję się zaskoczona, że "Pawana" jest taka cienka XD Spodziewałam się cegły na jakieś 600 stron.
Muszę nadrobić Twoją reckę Schmitta. Miałam kiedyś na niego ostrą fazę, ale później mi się znudził.
Schmitta właśnie czytam "Człowiek, który widział więcej" - przyzwoita powieść, ale jednak znacznie słabsza od "Rajów utraconych". Mam nadzieję, że Wydawnictwo Znak Literanova pójdzie za ciosem i szybko wyda nam t. 2-3 cyklu "Podróż przez czas".
UsuńZ okładkami Kresa ze Stalker Books jest tak, że są niespójne. To wygląda tak, jakby ktoś na malarskie tło wrzucił komputerowo zrobioną postać. Ta najnowsza jest jednak spójna, statek też wygląda malarsko.
"Gwiezdne szczenię" - nie wiem czemu i czy słusznie, ale jakoś mam skojarzenia z cyklem H. Beama Pipera o Kudłaczach, to stara, dobra, optymistyczna SF. Czasami człowiek ma ochotę na coś takiego zamiast czytania o kolejnych rozdartych wewnętrznie popaprańcach (nie wiem czemu, ale dziś pisanie o ludziach mieszczących się w granicach normy uchodzi za płytkie, rzekomo głębokie jest pisanie o bohaterach straumatyzowanych, zaburzonych czy wręcz chorych psychicznie).
Znak chyba wydaje wszystko, co tylko Schmitt napisze, więc o to bym się nie martwiła. Ciekawe tylko, kiedy.
UsuńJa teraz głównie takich optymistycznych i ciepłych szukam. XD Sporo sobie obiecuję po obecnych trendach na socjalmediach książkowych, bo zagranico trenduje teraz coś, co się nazywa cozy fantasy, więc liczę na to, że i do nas dojdzie. A wszelkiej maści popaprańcy to sól tej ziemi literackiej od dawien dawna przecież, tylko wcześniej nie rozpatrywano za bardzo tego, co ich tam zaburza. I chyba nikogo to nie interesowało, a teraz dla odmiany interesuje. No bo nie oszukujmy się, bohater na oczach którego wymordowano rodzinę albo taki, który poświęca całe życie żeby zbudować i wcielić w życie skomplikowany plan zemsty to nie są jednostki w zdrowiu i równowadze psychicznej. A to jedna z najpopularniejszych tropów, zwłaszcza w fantastyce. ;)
Jasne, że możemy się domyślać (czerpiąc nie tylko z Howarda, ale też następców i filmów), że np. Conan był straumatyzowany jak cholera - na jego oczach wybili mu rodzinę, potem był przez lata niewolnikiem, ciągły kontakt z potwornościami nie z tego świata, a na dodatek chyba był wykorzystywany seksualnie przez królową Amazonek (nie dam sobie ręki uciąć, może mi się plątać z Heraklesem) :D Tyle że to tylko domysły, bo nic w jego zachowaniu nie wskazywało na popapranie posttraumatyczne.
UsuńI nie mam na myśli braku takich "popapranych:" bohaterów, tylko teraz już niemal każdy musi straumatyzowany i musi to być widoczne, a najbardziej chyba nachalne jest w komiksach Marvela. Umiar, jak ze wszystkim, jest wskazany. Np. u Schmitta (Raje utracone) jest straumatyzowany bohater - Derek, ale to jeden i nie jest głównym bohaterem.
Cozy fantasy - czytałem krótką definicję: fajni ludzie robią fajne rzeczy, zero tortur, przemocy seksualnej, ograniczona ilość zabójstw (czyli przeciwieństwo grimdarku). Przyznam, że nie wiem czy chciałbym aż tak słodką literaturę czytać. Nota bene, ta definicja nasuwa mi tę pozycję z polskiej fantastyki:
https://seczytam.blogspot.com/2019/06/aleksandra-janusz-asystent-czarodziejki.html
I chyba też cykl Białołęckiej o Kamyku i jego przyjaciołach.
A to z kolei w wersji SF po sowiecku (po amerykańsku będą wspomniane Kudłacze):
https://seczytam.blogspot.com/2021/04/siergiej-sniegow-ludzie-jak-bogowie.html
Komiksów superbohaterskich nie tykam z bardzo wielu powodów, ale myślę, że tu już może być po prostu uwiąd twórczy scenarzystów. Bohaterów już przeczołgano na tyle sposobów i zdekonstruowano tyle razy, że trudno już coś interesującego o nich powiedzieć. Więc następny punkt na liście do odhaczenia: eksploatacja PTSD. Pewnie podobnie jest też na niwie książkowej, ale z racji tego, że tu twórcy mają dużo więcej swobody to mniej widać.
UsuńTak, to jest właśnie to. Takie miłe, fluffne i grzejące serduszko opowieści w sumie zawsze lubiłam, bo lubię bohaterów umiarkowanie sponiewieranych, a nie martwych. Przy czym to niekoniecznie musi być od razu słodkopierdzące (choć bywa i tak, np. "Dom nad błękitnym morzem", który ma taką podaż fluffu, że nie starczyło miejsca na fabułę, będę jeszcze kiedyś o nim u siebie pisać), często podaje się jako przykład choćby "Ruchomy zamek Hauru", "Daleką drogę do małej, gniewnej planety" czy choćby "Piranesiego". Moim problemem jest to, że czytałam takie książki zanim były modne i w tym momencie polski rynek ma mi niewiele do zaoferowania (jeśli odrzucę romans) ^^' Dlatego czekam na falę modnych przekładów, może powstrzyma zalew romantasy (czyli romansideł fantasy), zawsze to wzrost jakościowy.
Romantasy - dobre określenie na romanse w scenerii fantasy, bo wszak paranormal romance (czyli romans z istotą nadprzyrodzoną) i young adult z wątkiem romansowym pewnie nie obejmują całości zjawiska.
UsuńMargit Sandemo (np. Saga o ludziach lodu) też do tego zaliczysz? Bo z tego co pamiętam, to była tam masa wątków romansowych.
Tak jak się nad tym zastanowić, to paranormale zawsze były osadzone w urban fantasy, romantasy budują własne światy (niestety, bo te światy zwykle się kupy nie trzymają xD). Jest jeszcze jedno określenie na szczególnie takie romantasy, które pisuje Maas i naśladowczynie: fairy dick fantasy. I opisuje dokładnie to, na co wygląda xD
UsuńA Sandemo się nie liczy. Nie ma tam żadnych nieludzkich przystojniaków :P (choć na pewno uprawiany przez nią rodzaj romansu też się doczekał jakiejś zgrabnej etykietki)
No nie wiem, dla mnie paranormal to po prostu romans z istotą magiczną - elfem, wampirem, wilkołakiem, aniołem, nefilimem, zombie czy co tam jeszcze twórczyniom do łbów wpada - niezależenie od świata przedstawionego, czy jest to nasz świat, czy też never never land.
UsuńNo, Sandemo to nie jest paranormal, ale wątki romansowe są bardzo istotne (nie pamiętam już czy dominujące).
Myślałem, że termin romantasy to określenie na różne odmiany romansów w scenerii fantasy, ale widzę, że to jednak tylko kolejna odmiana.
U Sandemo, zarówno w SoLL jak i Sadze o czarnoksiężniku jest od groma elementów romansu paranormalnego: romans z Lucyferem, romanse z demonami, romans z duchem... W Sadze o Królestwie Światła mamy jeszcze romanse międzygatunkowe i romanse z kosmitami ;)
UsuńWiem, wszak czytałem. Ale do romansu z Lucyferem nie dojechałem. Nie chce mi się teraz tego wyciągać, bo jest nieco schowane :D ale mam chyba z 25 tomów.
UsuńJakieś 10 lat temu były plany przerobienia tego na serial, to pewnie byłaby druga "Moda na sukces" pod względem ilości odcinków :D
Pawle, czy możesz podpowiedzieć, gdzie można kupić tego Kresa od Stalker Books? nie widzę go na stronie eSeF
OdpowiedzUsuńNie kupisz w eSeF, może ktoś kiedyś wystawi na allegro. Sedeńko wznowił te sześć starych części i były w powszechnej sprzedaży, ale nowe odsłony (na razie dwie) są tylko dla nabywców tych starych. To zapewne wynika z umowy Stalker Books - Kres - Fabryka Słów. Dlatego "Żeglarze i jeźdźcy" oraz "Najstarsza z potęg" w ogóle nie były wystawiane w sklepie SB - nabywcy poprzednich części dostawali info na maila.
Usuń"Książęta Pomorza Zach." Borasa niestety bardzo się zestarzało, potrzebna jest nowa pozycja tego typu, zgodna z obcnym stanem badań :-(
OdpowiedzUsuńPowiem więcej - ta trylogia Borasa była przestarzała już w momencie powstania.
UsuńCo do książąt pomorskich, to mamy dobre opracowanie autora wyżej wymienionej biografii Barnima I - Edward Rymar "Rodowód książąt pomorskich". To miał dwa wydania (sam mam pierwsze):
Wydanie 1 - w trzech tomach (t. 1-2, Szczecin 1995; "Suplement", Szczecin 2003).
Wydanie 2 - jednotomowe, Szczecin 2005.
Oczywiście, to coś innego, niż książki Borasa, to utrzymane w stylu znanym od Balzera, czyli przeglądy genealogiczne (pochodzenie imienia, przydomku, żony, dzieci, daty i miejsca narodzin i zgonów) (O. Balzer "Genealogia Piastów"; K. Jasiński "Rodowód pierwszych Piastów"; tenże "Rodowód Piastów śląskich", tenże "Rodowód Piastów małopolskich i kujawskich"; tenże "Rodowód Piastów mazowieckich"; tenże "Genealogia Piastów Wielkopolskich, Potomkowie Władysława Odonica"; D. Dąbrowski "Rodowód Romanowiczów książąt halicko-wołyńskich"; tenże "Genealogia Mścisławowiczów: pierwsze pokolenia (do początku XIV wieku)" itd.).
Żadnej z tych książek nie czytałam, ale oglądałam kiedyś film nakręcony na postawie powieści „Kramer kontra Kramer”. To był dobry film, z dobrymi aktorami (Dustin Hoffman i Meryl Streep) i dobrą, poruszającą fabułą, opowiadający o rozpadzie rodziny, walce o dziecko itd. Miałam zamiar przeczytać tę powieść, ale jakoś o tym planie zapomniałam. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie przeczytałem opinie o tych dwóch książkach spoza fantastyki (czyli "Kramer kontra Kramer" i "Ostatnie wyznanie Mabel Stark"), dlatego uznałem, że nie będę cyrkował i targował się o zmniejszenie pakietu wystawionego po 4 zł sztuka. Filmu nie oglądałem, albo już nie pamiętam.
UsuńA tak w ogóle, to warto teraz kupować książki z serii Salamandra i Kameleon, chodzą za grosze, a wydania były takie, że jak ktoś nie starał się zniszczyć, to powinny być w dobrym stanie (acz szukałbym raczej na OLX, niż u handlarzy z Allegro).