Od dwóch miesięcy przebieram girkami w oczekiwaniu aż będzie można obejrzeć wszystkie odcinki Obcego. Ziemia (to już jutro :D). W ramach przedbiegów sięgnąłem po jedyny film ze świata Obcych i Predatorów, jakiego jeszcze nie oglądałem. A dlaczegóż wcześniej pominąłem dzieło Shane Blacka i Freda Dekkera?
Zniechęciły mnie dwa elementy. Po pierwsze, recenzje, z których wynikało, że to pastisz, a za pastiszami nie przepadam; po drugie, bo akcja toczy się na Ziemi, a to też mnie jakoś nie kręci. Ale na bezrybiu i arbuz łososiem (tak, nawiązuję do głośnych bredni Kasi Sienkiewicz)...
Pewnie ze względu na poszukiwania informacji o Obcym. Ziemi google zaczęło mi podsuwać reklamy Predatora z 2018, a w reklamach przewijały się dwie sceny – walka dwóch Yautja bardzo różniących się wyglądem oraz predatorskie „psy”. Te dwa fragmenty nawet były zachęcające. To odpaliłem. Niestety, okazało się, że były to rodzynki w zakalcu.
Reżyser i współscenarzysta Shane Black czasami bawi się też w aktorstwo; w pierwszym Predatorze (tym z 1987 roku) zagrał Ricka Hawkinsa – żołnierza oddziału Dutcha/Schwarzeneggera, który zginął jako pierwszy. Być może dlatego jego Predator jest i pastiszem tego pierwszego, i zarazem hołdem dla filmów akcji z lat osiemdziesiątych – i to nie tych kinowych, tylko niskobudżetowych produkcji na VHS. Co prawda jest kilka nowinek, jak właśnie owe psy, jak powód starcia dwóch Yautja i jeszcze coś by tam się znalazło (nie będę spojlerował). Te nowinki sprawiają, że jeśli jesteś fanem Predatora, to powinieneś film obejrzeć, bo pewnie wejdą na stałe do kanonu. Niestety...
Oddział żołnierzy (znowu) wpada w lesie na Łowcę. Starcie przeżywa tylko jeden człowiek – snajper Quinn McKenna. Wojsko, oczywiście, chce ukryć obecność na Ziemi kosmity, więc załatwiają Quinna metodą sowiecką. W Związku Sowieckim uznawano, że ich system jest tak cudowny, że jeśli ktoś go krytykuje, to jest świrem – wymyślono nawet jednostkę chorobową: schizofrenię bezobjawową. I takowego „schizofrenika” zamykano w psychuszce. No i rzeczonego snajpera – choć to USA, a nie Sowietostan – też wrzucają między czubków. To akurat wojskowe świry. Czuby uciekają i podejmują walkę z Predatorem, a wspomagają ich piękna naukowczyni i bodajże jedenasto-dwunastoletni (tyle lat miał aktor) syn Quinna – autystyczny geniusz.
Skoro mamy do czynienia z czubami i autystycznym geniuszem, to wiadomo, że powinno być jajecznie. I twórcy starali się, żeby tak było. Tylko trochę im nie wyszło – parę sucharów trepów z problemami psychicznymi nie tworzy komedii, a tym bardzie nie tworzy jej obsadzenie predatorskiego „psa” w roli prawie że Stitcha z anonimowanej bajki dla dzieci Lilo i Stich.
Trudno mi jest określić „klimat” tego filmu, bo właśnie: na komedię za mało zabawne, na film akcji za mało wciągające, na survival horror za mało (a precyzyjniej: wcale) straszące. Do tego sceny z synem Quinna przypominające jakieś filmy dla dzieciarni czy familijne pokroju Goonies. Ostatecznie daje się to jakoś obejrzeć (z naciskiem na „jakoś”) i pewnie byłoby to do zaakceptowania jako pastisz Predatora, ale od kanonicznej części cyklu oczekiwałbym czegoś innego.
OCENA: 4/10.
Predator (2018).
Tytuł oryginalny: The Predator.
Reżyseria: Shane Black.
Scenariusz: Shane Black, Fred Dekker.
Produkcja: USA, Kanada.
Uniwersum Obcych i Predatorów
Książki:
Filmy:
Również niedawno zrobiłem sobie ponowny seans i oglądało mi się jeszcze lepiej niż za pierwszym razem. Ale głównie dlatego, że bardzo lubię buddy-movies, a reżyser w buddy-movies zwyczajnie umie. I fajnie podkręcili lore Predatorów. Widać, że i u nich ewolucja technologiczna oraz obyczajowa nie zatrzymała się w miejscu w latach 80-tych . Ich inżynierowie wymyślają nowe zabawki do zabijania ale na jednolitym mocarstwie pojawiają się rysy i jednolity byt zaczyna się dzielić na kasty. Intrygujące w koncepcji, ale rozumiem że ktoś może się odbić od formy w jakieś zostało to ukazane.
OdpowiedzUsuńTak szczerze, to przyznam, że lubię trójkąciki :D Czyli Aliens vs. Predator vs. Homo sapiens. Natomiast za samymi Predatorami nie przepadam, no może jeszcze ten Predators z 2010 jest przyzwoity. Więc choć w ogóle nie jestem fanem Predatorów, to i tak ten z 2018 mnie rozczarował, moim zdaniem, jest najsłabszy z całej serii (obok, oczywiście, Aliens vs. Predator 2).
UsuńPanie Pawle, "skoro na bezrybiu i arbuz łososiem", zachęcam do obejrzenia i podzielenia się z nami swoja opinia nt. ostatniej odsłony franczyzy, jaką jest animowana antologia "Predator: Pogromca zabójców".
OdpowiedzUsuńOglądałem, pewnie jeszcze coś napiszę.
Usuń