Wiele samozaparcia wymaga ode mnie obiektywna ocena tej książki. A to ze względu na poziom literacki (czy raczej jego brak), który sprawia, że czytelnik ma chęć nie zgadzać się z każdym ustaleniem autora.
Nie sposób jednak nie przyznać racji jednemu z naukowych recenzentów tej pracy, który napisał:
Autor porusza się w materiale źródłowym z pewnością, ale i pochwały godną ostrożnością (W. Duczko).
Autor porusza się w materiale źródłowym z pewnością, ale i pochwały godną ostrożnością (W. Duczko).
To prawda, Karol Kollinger „wraca” do źródeł, to one są podstawą jego analizy, a nie hipotezy spłodzone przez pokolenia historyków. Warto jeszcze autora pochwalić za zamieszczenie fragmentów – często długich – przetłumaczonych przekazów. Nowych źródeł oczywiście nie wynajduje, bo ich zasób znany jest od dawna. Ale chyba jako pierwszy wykorzystuje do badania polityki wschodniej Chrobrego młodszą (korwejską) wersję kroniki Thietmara, która – obok dopisków XII-wiecznych – zawiera także poprawki samego kronikarza.
Do wykorzystania źródeł zatem doczepić się nie można. Co innego hipotezy własne autora, które czasami sprawiają wrażenie pochopnych, nie do końca przemyślanych, sporządzanych na zasadzie: byle coś oryginalnego wymyślić.
Dla przykładu – w 992 roku Bolesław Chrobry nie stawił się osobiście na wyprawę cesarza Ottona III na Połabie. Nasz władca tłumaczył się tym, że groziła mu (lub: czekała go – jak tłumaczy sam Kollinger) wielka wojna przeciwko Rusom.
Kollinger, właściwie bez głębszej analizy, uznaje, że autor zapiski mógł się pomylić i w rzeczywistości miała to być wojna przeciwko Prusom. To jednak nasuwa szereg wątpliwości:
1. Wymaga ingerencji w jasny tekst źródła.
2. Czy z podzielonymi politycznie Prusami mogła grozić wielka wojna?
3. Ze źródła można wnioskować, że Chrobry miał być raczej stroną broniącą się, tymczasem nie znamy najazdów Prusów przed XII wiekiem, a z badań Jana Powierskiego wynika, że takowych nie było.
4. Zamiana „Rusów” na „Prusów” wymaga jeszcze analizy podziału Polski po śmierci Mieszka I. Wiadomo, że podzielił kraj co najmniej między swoich czterech synów, a być może nawet i dalszych krewnych. Nie mamy co prawda bezpośrednich informacji, kto które dzielnice objął, ale większość badaczy – na podstawie danych pośrednich (np. Dagome iudex) – uważa, że dzielnica Chrobrego obejmowała Małopolskę i ewentualnie część Śląska. Czyli bez granicy z Prusami! Zresztą, nawet gdyby uznać, że Chrobry, jako najstarszy, dostał Wielkopolskę, to nadal miałby dzielnicę nie graniczącą z Bałtami. Czyli, żeby wykazać, że groziła mu wielka wojna z Prusami, trzeba by wykazać, że jego dzielnicą było Pomorze lub Mazowsze, a to wydaje się absurdem.
Inny przykład – pobyt biskupa kołobrzeskiego Reinberna na Rusi. Słusznie Kollinger zwraca uwagę, że ze źródła (kroniki Thietmara) nie wynika, żeby biskup był wysłany jako kapelan córki Chrobrego, słusznie też zwraca uwagę, że pobyt Reinberna na Rusi nie dowodzi upadku biskupstwa kołobrzeskiego.
Tym bardziej więc dziwi, że zakłada dłuższy pobyt biskupa na Rusi i z góry odrzuca możliwość, że Reinbern po prostu był posłem/wysłannikiem Chrobrego. A uzasadnia to tylko tym, że trudno uwiarygodnić źródłowo hipotezę, jakoby Reinbern był tajnym posłańcem Bolesława. A którą hipotezę dotyczącą pobytu biskupa na Rusi można „łatwo uwiarygodnić źródłowo”?
Faktem jest, że nie mamy informacji o upadku biskupstwa kołobrzeskiego (wręcz przeciwnie, z Thietmara można wnioskować, że trwało jeszcze, gdy pisał swoją kronikę – nie tylko z milczenia o rzekomym upadku, lecz także z pochwał dla pracy misyjnej Reinberna). Faktem też jest, że duchownych często w dyplomacji wykorzystywano.
Takich nie do końca przemyślanych, niezbyt uzasadnionych hipotez znajdujemy w książce więcej (z niektórymi – związanymi z Pieczyngami – polemizował Aleksander Paroń).
Przyznam, że z mojego punktu widzenia ta książka potrzebna jest dokładnie do niczego. Źródła są znane, każdy problem od dawna wałkowany w historiografii, autor prochu nie wymyślił. Starał się coś oryginalnego dołożyć, ale – moim zdaniem – bez powodzenia. Natomiast na pewno praca będzie przydatna tym, którzy nie śledzą artykułów rozproszonych po czasopismach czy wydawnictwach pokonferencyjnych. W książce Kollingera znajdą skrupulatnie zebrane (i przetłumaczone!) źródła, zebraną literaturę.
Teraz jeszcze o stronie językowej. Autor (doktor nauk humanistycznych!), niestety, jest bardzo niewyrobiony literacko. Pisze asekurancko (powtarzanie co chwila: „trzeba podkreślić”, „trzeba przyjąć”, „trzeba stwierdzić”). Ma typowy problem początkujących dziennikarzy, czyli nadużywa zaimków – przykład (str. 118): Informacje (...) zawdzięczamy biskupowi Thietmarowi. W swojej kronice napisał on. Niektóre zdania są tak „zgrabnie” skonstruowane, że podążanie za tokiem myślenia autora zmusza do robienia rozbioru... Do tego wszystkiego dochodzą przypisy harwardzkie (czyli w formie wtrąceń w nawiasach w tekst), które dodatkowo rozpraszają czytelnika. Czyta się to po prostu źle.
Być może po tym wszystkim co napisałem, ocena wyda się dziwnie wysoka, ale oceniam wyłącznie poziom historyczny.
Ocena: 7/10
K. Kollinger, Polityka wschodnia Bolesława Chrobrego (992-1025), wydawnictwo Chronicon, Wrocław 2014, stron: 524.
Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz