Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 maja 2019

Mój kanon fantasy – pozycje sprzed 1970 roku


Lenia mam, a mnie poganiacie :D Wyniki konkursu podam w poniedziałek/wtorek (podam na pewno). A nadesłane listy nader ciekawe, a nawet miały pewien wpływ na poniższy wykaz – dokładniej mówiąc, uzupełniłem o jedną pozycję z nadesłanych przez Lenę. Dlaczego uzupełniłem... Jedziemy z koksem.

Moment, zanim pojedziemy uwagi techniczne:
1. Język oryginału podaję tylko, jeśli jest inny niż angielski.
2. Pogrubione AS, WS i BN oznaczają, że dana pozycja znalazła się też w kanonach sporządzonych przez kolejno: Andrzeja Sapkowskiego, Wojciecha Sedeńkę i Beatrycze Nowicką.

Mój kanon fantasy cz. 1

1. Oscar Wilde, Portret Doriana Graya – 1890. To jest właśnie pozycja z listy Leny. Wcześniej jej nie uwzględniłem, bo z zasady za pierwszą fantasy uchodzi ta z punktu trzeciego. Przynajmniej uchodzi wg Sapkowskiego, który uznał, że fantasy zrodziła się wraz z przeniesieniem akcji powieści do Never Never Landu. Moim zdaniem jest to nieco bezsensowne kryterium – uznanie, że fantasy = Never Never Land nakazywałoby skreślić z kanonu szereg pozycji, w tym większość tego co znamy jako urban fantasy.
Z drugiej strony gdzieś trzeba granicę umieścić – bo inaczej listę musielibyśmy zacząć od sumeryjskich eposów. Przyjąłem więc, że początek współczesnej fantasy dla dorosłych to okolice 1890 roku (dla dorosłych, bo dla dzieci pisano takie opowieści już wcześniej). Tym samym „ojcem” fantasy zrobiłem – pod wpływem Leny (trzeba oddać Lenie co lenowe :D ) – Oscara Wilde.

2. H. Rider Haggard, Eryk Promiennooki – 1891. Ta pozycja również nie spełnia kryterium Sapkowskiego, więc też w jego kanonie miejsca nie znalazła. Swego czasu parę słów o niej nasmarałem w biblioteczce wikingofila.

3. William Morris, Las za światem – 1894. I to jest powieść, którą Sapkowski uznał za pierwsze fantasy. Straszna dziś ramotka, ale warto poznać korzenie gatunku. Tyle że to przeniesienie do Never Never Landu wcale nie jest jakieś oryginalne – coś w stylu Utopii albo Gullivera.

4. Herbert George Wells, Cudowny gość – 1895. Jedyne znane mi fantasy mistrza SF. Nie jest to arcydzieło, ale wciąż się jakoś czyta. W naszym języku wydane trzykrotnie – raz dawno, dawno temu (1921 rok), drugiego wydania nie jestem pewien, mignęło mi gdzieś w internecie – chyba ktoś puścił reprint pierwszego, ale nie w Polsce, a gdzieś na emigracji (USA, Kanada?). Dwa lata temu powieść wznowiło wydawnictwo Ciekawe Miejsca.

5. Bram Stoker, Dracula – 1897. Tu chyba nie trzeba uzasadniać, a sam Dracula to ewidentnie urban fantasy i dark fantasy. Niedawno w Polsce wyszedł zbiór opowiadań Stokera Gość Draculi – ale to jest przeciętne.

6. L. Frank Baum, cykl o krainie Oz – 1900-1919. Jedna z nielicznych pozycji skierowanych do dzieci, które uwzględniłem. Baum bez wątpienia miał wielki wpływ na rozwój fantasy, choćby przez popularność Oz. Niestety, w języku polskim możemy przeczytać tylko niewielką część cyklu – tomy 1-4 i 13. A sam Baum był ich popełnił czternaście. Po jego śmierci cykl miał oficjalnych kontynuatorów i dziś kanoniczne opowieści innych autorów o Oz zebrane są w czterdziestu tomach (z czego dwadzieścia jeden popełniła Ruth Plumly Johnson). Do tego dochodzi legion autorów niekanonicznych (wśród nich znany Philip José Farmer), wersje radzieckie Aleksandra Wołkowa, Oz dla dorosłych Marcha Laumera (ponad dwadzieścia pozycji z lat 1971-1999; Laumer korzystał nie tylko z pomysłów Bauma i jego kontynuantów, ale także z Wołkowa – ciekawostka, swoje książki, pewnie dla ominięcia praw autorskich, wydawał w Hongkongu lub Szwecji), czy retellingi Gregorego Maguire.

7. Mark Twain, Listy z Ziemi – 1909/1963. Skąd różnica w datacji: Twain napisał  Listy w 1909 roku, ale po raz pierwszy zostały wydane dopiero w 1963. Dlaczego tak późno? Otóż autor zmarł w 1910 roku, a jego spadkobierczyni – córka Clara Clemens uznała, że jest to dzieło bluźniercze i przez lata nie zgadzała się na jego publikację.
Tu mamy raczej filozoficzne rozważania o ludzkości i religii ukryte w czymś co można nazwać biblijną fantasy. Narratorem jest archanioł Szatan, który z zesłania na Ziemi pisze listy do przyjaciół – archaniołów Michała i Gabriela.

8. Howard Phillips Lovecraft, pozycje weird fiction związane z mitologią Cthulhu – 1917-1945 (pisarz zmarł w 1937 r., ale opowiadania z cyklu ukazywały się jeszcze po jego śmierci).

9. Abraham Merritt, dylogia Dr Walter T. Goodwin (Księżycowe jezioro vel Księżycowa studnia – 1919; Stalowe monstrum – 1946); Twarz w otchłani – 1931; Pierścień Krakena – 1932. Trochę zapomniany pisarz z nurtu weird fiction.

10. Stefan Grabiński, Demon ruchu – 1919. Język oryginału: polski.

11. Lord Dunsany, Córka króla elfów – 1924.

12. L. Sprague de Camp i Fletcher Pratt, Przygody Harolda Shea (cykl opowiadań) – 1931-1954. W Polsce część cyklu wydała w latach dziewięćdziesiątych Alfa w dwóch tomach: Uczeń czarnoksiężnika i Żelazne zamczysko. AS.

13. Clark Ashton Smith, opowiadania zebrane w polskim tomie Miasto śpiewającego płomienia – 1931-1935 (wydanie polskie: 1994). Dziwne opowieści – mikst fantasy, SF i horroru.

14. Robert E. Howard, cykl Conan – 1932- (tu trudno określić, kiedy właściwie przestały ukazywać się dzieła Howarda o Conanie, bo co chwila mamy albo jakieś jego opowiadanie z tego cyklu kończone przez kogoś innego, albo jego opowiadania z innych cykli przerabiane na conanowskie). AS.

15. J.R.R. Tolkien, cykl Śródziemie (Hobbit, Władca Pierścieni, Silmarillion) – 1937-1977. AS, WS, BN.

16. Terence H. White, cykl Był sobie raz na zawsze król – 1938-1977 (pięć powieści: Miecz dla króla – 1938; Wiedźma z lasu vel Pani powietrza i ciemności – 1939; Rycerz spod Ciemnej Gwiazdy – 1940; Świeca na wietrze – 1958, Księga Merlina – 1977). AS.

17. Fritz Leiber, cykl Saga o Fafhrdzie i Szarym Kocurze – opowiadania ukazywały się od 1939 roku, wydanie książkowe to lata 1968-1999 AS, BN, WSMąż czarownicy – 1943 WS.

18. George Orwell, Folwark zwierzęcy – 1945. Już o tym pisałem, dla mnie to ewidentne animal fantasy.

18a. Dino Buzzati, Słynny najazd niedźwiedzi na Sycylię – 1945. Animal fantasy. Gorąco polecam także jego opowiadania. Język oryginału: włoski.

19. Mervyn Peake, cykl Zamek Gormenghast – 1946-2011. Cykl obejmuje trzy powieści i dwa opowiadania z lat 1946-1959. Kilkanaście lat po śmierci autora odnaleziono niedokończoną czwartą powieść – napisaną około 1960 roku Titus Awakes. Wydana została dopiero w 1992 roku w wersji autorskiej. W 2011 roku ukazała się wersja dokończona przez Maeve Gilmore (żonę Peake'a). W Polsce jej wydanie (pod tytułem Tytus się budzi) planowało Wydawnictwo Literackie – nawet zaprezentowano okładkę, ale z planów wyszły nici. WS.


20. Clive Staples Lewis, cykl Opowieści z Narnii – 1950-1956. AS.

21. Jack Vance, cykl Umierająca Ziemia – 1950-1984 (także antologia innych autorów: Pieśni Umierającej Ziemi – 2009) AS, WS, BN; trylogia Lyonesse – 1983-1989 AS.

22. Italo Calvino, trylogia Nasi przodkowie (Wicehrabia przepołowiony; Baron drzewołaz; Rycerz nieistniejący) – 1952-1959. Język oryginału: włoski.

23. Poul AndersonZaklęty miecz – 1954 ASBN; Trzy serca i trzy lwy – 1961, Dzieci Wodnika – 1979. U nas najpopularniejsze jego dzieło to chyba Trzy serca i trzy lwy, a sam uważam je za najsłabsze z wymienionej trójki. Niestety, jakoś u nas Anderson jest nieco zapomniany – niesłusznie. Przez to nie dostaliśmy kilku jego pozycji fantasy, w tym kontynuacji Trzech serc i trzech lwów oraz Dzieci wodnika. Jeśli ktoś nie zna jego twórczości, to na początek mogę polecić opowiadanie (napisane wspólnie z żoną): Czas miary z antologii W hołdzie królowi.

24. Michael Moorcock, cykl Wieczny wojownik – 1961-. Ile kto zdzierży, cykl podzielony na liczne podcykle; właściwie akcja wszystkich powieści Moorcocka toczy się w tym samym uniwersum. Najbardziej popularny jest podcykl o Elryku z Melnibone, choć osobiście wolę trylogię Corum (właściwie to nie trylogia, ale tylko trzy tomy wydano w Polsce) oraz powieści Żołdak i Zło Świata (jedyny u nas wydany tom z podcyklu Von Bek Family) i Gloriana. AS.

25. Andre Norton, cykl Świat czarownic – 1963-2005. Oczywiście nie wszystko warto przeczytać, ale uważam, że osoba chcąca uchodzić za znawcę fantastyki powinna zapoznać się co najmniej z pięcioma pierwszymi tomami (tymi z lat sześćdziesiątych). AS.

26. Ursula K. Le Guin, cykl Ziemiomorze – 1964-2014. Może kogoś zdziwią te daty, ale biorę pod uwagę także opowiadania. AS, WS, BN.

27. Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata – 1966/67 (wersja ocenzurowana), 1973 (wersja pełna). Urban fantasy jak nic, więc głównonurtowcy łapy precz od tej powieści! Język oryginału: rosyjski, narodowość autora: ukraińska.

27a. Gabriel García Márquez, Sto lat samotności – 1967, jako reprezentant tej części realizmu magicznego, która de facto jest fantasy. Język oryginału: hiszpański, narodowość autora: kolumbijska.

28. Peter S. Beagle, Ostatni jednorożec – 1968. AS, WS (BN o dziwo pominęła, ale w swoim kanonie umieściła inną książkę Beagle, Pieśń karczmarza z 1993 roku).


Foto u góry to fragment okładki starego wydania Księżycowego jeziora Abrahama Merritta.


Mój kanon fantasy:

3. Pozycje z lat 1970-1984.
4. Pozycje z lat 1985-1999.

Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

17 komentarzy:

  1. Nie trafiłem mnóstwa z nich, ale tego się spodziewałem, dałem tylko to, co kojarzyłem z pamięci. Przy czym zchrzaniłem, bo cykl Andre Norton kojarzyłem już z lat 70tych i nie sprawdziłem, że pierwsze tomy to lata 60te :P.
    Kanon fajny, chętnie kilka pozycji na pewno trafi na listę zakupowwą ;)
    Tylko dwa pytania:
    1. Czemu wpisałeś tu Lyonesse Vance'a? To przecież lata 80te.
    2. Czemu nie uwzględniłeś "Królewny i goblina" McDonalda? Ta książka wywarła spory wpływ na Tolkiena i Lewisa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >1. Czemu wpisałeś tu Lyonesse Vance'a? To przecież lata 80te<

      Bo, żeby nie rozdrabniać, każdego autora wpisuję raz, a przy nim wszystkie jego dzieła, które uważam za kanoniczne.

      >2. Czemu nie uwzględniłeś "Królewny i goblina" McDonalda? Ta książka wywarła spory wpływ na Tolkiena i Lewisa<

      Fantasy dziecięcą uwzględniam absolutnie wyjątkowo - pominąłem przecież masę takich dzieł, jak choćby "Kubusia Puchatka" (1926), cykl o doktorze Dolitte (1920-1952) czy trylogię Edith Nesbit ("Pięcioro dzieci i >coś<" - 1902; "Feniks i dywan" - 1904; "Historia amuletu" - 1906).

      Pełne uwzględnienie fantasy dziecięcej rozdęłoby kanon, a do tego zmuszałoby do innego określenia początków gatunku - no bo jak pominąć np. "Alicję w Krainie Czarów (1865)?

      Usuń
    2. Aa, okej, kryteria nader jasne ;). Jak wspomniałem, bardzo fajne zestawienie. Czekam na resztę ;)

      Usuń
    3. PS. Chociaż, nie ujmując w niczym wymienionym przez Ciebie powieściom dla dzieci (wszystkie, notabene przeczytałem, właśnie w podstawówce), to osobiście bym się zawahał, czy "Alicji..." właśnie nie uznać za bardziej wpływową od "Czarnoksiężnika...". Z tego też względu, jak sam zgłaszałem, to właśnie ją wymieniłem, nie "Czarnoksiężnika...". Ale nie upieram się, Twój kanon :D

      Usuń
  2. "Mistrz i Małgorzata" tyle osób zachwyca, a ja... nigdy tego nie czytałam. To znaczy poznałam jakieś fragmenty, ale nie chwyciło mnie na tyle, by sięgnąć po więcej, a obecnie jakoś tak mocno odrzuca. Meh, ja chyba wciąż za mało w temacie wiem, by "swój" kanon stworzyć. Za dużo tego, a fantastyka jest zbyt różnorodna.
    W ogóle to bardzo kusi mnie "Ostatni jednorożec" w tym ładnym, nowym wydaniu - kiedyś na pewno sięgnę, kiedyś kupię... tylko kiedy. :| A że Lovecraft to weird fiction... właściwie dzięki za oświecenie, ja to klasyfikowałam gdzieś pomiędzy "kosmiczny" horror/dark fantasy. Weird fiction chyba najlepiej to łączy faktycznie. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób zniechęca się do "Mistrza i Małgorzaty" przez to, iż jest ona lekturą. Może jak kiedyś najdzie Cię ochota, to spróbuj jeszcze raz - bo książka jest warta przeczytania. :)

      Usuń
    2. Nie mówię jej "nie", ale mam do niektórych dzieł dziwne uprzedzenia... i to jest jedno z takich właśnie. Np. nigdy nie oglądałam "Toy story", bo mam uprzedzenia do postaci-żyjących-zabawek.

      Usuń
    3. "Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś..." ;) :D

      Usuń
  3. Bardzo fajne to zestawienie. Podoba mi się, że jest dość zwięzłe, mam wrażenie, że większość twórców takich kanonów wrzuca do nich sporo książek przeciętnych albo wręcz gniotów, żeby powalić czytelnika ilością. Zwłaszcza spis Sapkowskiego robi takie wrażenie.
    I to bardzo miłe, że dołączyłeś "Portret..." :) Lena K. z fejsbuka to ja - zestaw nicków na każdą okazję :D
    Jest tu kilka książek, których nie znam. Zacznę od nich, jak wrócę do czytania fantasy :) Najbardziej cieszy obecność "Córki króla elfów" - dziwne, że nie jest w kanonie Sapkowskiego ani w tych dwóch pozostałych. Czytałam, że jej autor wywarł wpływ na Lovecrafta, Tolkiena i innych pisarzy fantasy, poza tym książka jest świetna, z wciągającą fabułą i przyjemnym klimatem. Po jej przeczytaniu nawet życzliwiej patrzę na gołębie ^^
    I rzecz jasna, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł pewnie jeszcze odpisze, ale tymczasem ja posłodzę :P. Przyznam, że o dziele sir Wilde'a nie pomyślałem, a fantasy jak nic. Także gratuluję ;).
      Mi takie pierwsze typowo fantasy z XIX wieku kojarzy się z "Alicją w Krainie Czarów". Ale znacznie mniej poważne, niż "Portret...".

      Usuń
    2. Dzięki <3 A "Alicję..." też miałam na liście :) Jedna z moich ulubionych książek, w dzieciństwie czytana na okrągło :]

      Usuń
    3. Ja przeczytałem już jako bardziej nastolatek, ale i tak doceniłem :P

      Usuń
  4. Hm, na razie widzę strasznie ramotkowa część zestawienia, bardziej czekam na współcześniejsze ;) Tymczasem rzucę kilkoma luźnymi uwagami:

    - czy cykl o Fafhrdzie i Szarym kocurze jest tak strasznie drętwo napisany czy to tylko przekład Solarisu? Przeczytałam kiedyś pierwszy tom z Solarisu właśnie i do tej pory zachodzę w głowę, czym się ludzie zachwycają...

    - w sumie podobnie mam z "Umierającą Ziemią". I o ile w przypadku Conana czy Fafhryda jestem w stanie przyjąć, ze może to i nie najwyższych lotów literatura, ale dała początek pewnym trendom, tak w przypadku Vance'a nie wiem kompletnie, skąd te zachwyty i splendor. (choć może jakbym przeczytała Lonesse, to by mnie oświeciło, nie wiem)

    - również uważam, ze Bułhakow to pełnokrwiste urban fantasy.

    PS. Masz gdzieś linka do tego kanonu Nowickiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dobrze strzelam, to Pawłowi chyba chodziło o ten kanon z Esensji.
      https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=19145&strona=2#strony
      Jest i część druga.

      Ja Vance'a zacząłem czytać niedawno i mi się podoba.
      Kiedyś też czytałem zbiór opowiadań ze świata "Umierającej Ziemi" i też do gustu mi przypadły. Także nie wiem, może kwestia gustu. Na koniec czerwca pewnie wrzucę notkę o Lyonesse także, jakbyś była ciekawa to zapraszam wtedy ;)

      Usuń
  5. Minęły kolejne dwa tygodnie. Co z następną częścią? Ponoć całość liczy co najmniej 75 pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Donald Wollheim się nie przejmował, zaczął właśnie od mitów sumeryjskich :-). Dzięki niemu zapoznałem się niegdyś z kilkoma książkami, od których odgonił mnie obowiązek lekturowy (Rabelais „Gargantua i Pantagruel”), bądź których dostępność była problematyczna nawet w początkach lat 90-tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James Gunn swoją antologię "Droga do science fiction" też zaczął od Eposu o Gilgameszu i "Prawdziwej historii" Lukiana z Samosaty.

      Usuń