Inna książka tego autora, z akcją umieszczoną w tym samym uniwersum (bo napisać „świecie” to w tym przypadku za mało) przypadła mi średnio do gustu. Trzeci świat to powieść, natomiast Królikarnia to poprzedzający ją zbiór opowiadań.
O co chodzi w uniwersum wykreowanym przez Guzka. To takie trochę pasienie dumy narodowej. Otóż Polacy znaleźli drogę do innych – magicznych światów. I dzięki temu odkryciu mają dostęp do surowców i mocy, a tym samym Polska stała się potęgą. Trochę też Guzek pograł na strunie lokalnego patriotyzmu – centrum owych magicznych mocy znajduje się w Poznaniu, który rozrósł się w molocha, przyciągając nie tylko Polaków, ale też migrantów i to z najbardziej rozwiniętych państw świata.
W tomie znalazło się siedem opowiadań. Dwa pierwsze to takie przedbiegi. Najpierw dostajemy opowiadanie, a raczej minipowieść (a może nawet powieść – prawie 170 stron) z czasów, w których ludzie jeszcze sobie nie uświadamiali istnienia innych światów, ale magia zaczęła wpełzać do Polski. Jej wpływ odczuwa główny bohater, ale zostaje zdiagnozowany jako schizofrenik. Zresztą, nie mając wiedzy o innych światach i magii, sam też czuje, że z jego psychiką dzieje się coś nie tak. Bardzo fajna, klimatyczna opowiastka.
Druga, znacznie krótsza, z akcją umieszczoną bodajże dwa lata później – polskie władze już wiedzą o istnieniu innych światów, już zaczynają je eksploatować, ale przed społeczeństwem jeszcze trzymają to w tajemnicy.
Wy już wiecie (...) Wasz rząd. Od dwóch lat otwieracie przejścia. Od dwóch lat demolujecie królestwa nie z tego świata (s. 212).
W życiu poznanianki Moniki pojawia się tajemniczy mężczyzna Rafał Smaugowicz (nazwisko nieprzypadkowe – patrz Tolkien, Hobbit). Klimat taki trochę jak z filmików Allegro z serii Legendy Polskie.
Kolejne opowiadanie nieco słabsze, ale o tyle ważne, że jest zarazem prezentacją tytułowej Królikarni – komórki Wojska Polskiego stworzonej do kontaktów (wojny, handlu) z innymi światami, a także pilnowania spraw magicznych na terenie Polski.
W czwartym opowiadaniu znowu mamy klimat ala Legendy Polskie, tyle że „stwór” akurat nie z naszych podań pochodzi, a z Zachodu.
Ostatnie trzy opowiadania łączy główny bohater – to przedstawiciel Królikarni, a zarazem postać z polskich baśni. Pierwsze z tych opowiadań – prezentacja bohatera i zabiegi o jego „pozyskanie” do służby wojskowej – trochę wydumane. Jakoś autorowi słabiej wychodzą takie wstępne kawałki. Dwa kolejne już całkiem fajne – jedno z akcją w Polsce, w drugim wreszcie przenosimy się do magicznego świata.
Okładka ebooka |
Nieco mnie raziło „mruganie okiem” autora do czytelników, bo jakoś dla mnie nie było tu finezji mrugania, a raczej robienie zeza i wytykanie języka. Oj ma Guzek problem z zachowaniem umiaru, lubi „przefajnować” (o czym też pisałem w opinii o Trzecim świecie). O ile jeszcze Smaugowicza strawiłem bez większych problemów (ale to nazwisko zarazem na samym początku opowiadania zdradza nam z kim mamy do czynienia), o tyle twory typu wiedźma Yaruga Dębska-Niedziela już wywoływały grymas zniesmaczenia. Może się mylę, ale widzę tu nawiązanie do lewicowej, feministycznej posłanki Jarugi-Nowackiej. Już samo wplatanie polityki mnie odrzuciło, a druga rzecz, że Jaruga-Nowacka zginęła w 2010 roku w smoleńskiej katastrofie – Guzek oczywiście nie mógł tego wiedzieć kilka lat wcześniej, ale to pokazuje, dlaczego lepiej unikać takich „komentarzy” politycznych w fantastyce (swoją drogą, tym samym Guzek stanął ramię w ramię z o. Rydzykiem, który takoż od czarownic wyzywał inną ofiarę katastrofy smoleńskiej – Marię Kaczyńską).
Polecam ten zbiór opowiadań – jest znacznie lepszy od powieści Trzeci świat. Szkoda, że Maciej Guzek skończył z pisaniem fantastyki (od 2008 roku tylko raz „dał głos” – w 2015 jego powiadanie znalazło się w tomie pierwszym antologii Wolsung). Cóż, teraz realizuje się pisząc o podatkach (taki skomplikowany tytuł: Klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania. Komentarz do nowelizacji Ordynacji podatkowej – współautor: Mariusz Stefaniak).
I taka ciekawostka, wydawnictwo Runa, zanim było zeszło z tego łez padołu, zapowiadało wydanie kolejnej książki Guzka pt. Czyste dobro. Z opisu wnoszę, że to nie miała być kontynuacja Królikarni i Trzeciego świata – to raczej coś w stylu Zadry oraz Czterdzieści i cztery Piskorskiego. Akcja miała się toczyć w 1848 roku w Wielkopolsce (to czas Wiosny Ludów). Inaczej potoczyły się u Guzka losy Królestwa Kongresowego – powstanie listopadowe okazało się... No właśnie, nie wiadomo czy zwycięskie. Na pewno Moskale zostali wyparci, ale...
Łączność z Królestwem ustała, nie płyną stamtąd listy, nie kursują dyliżanse, nie widać posłańców, zamarły szlaki handlowe, a to, co od czasu do czasu przekracza granice, budzi postrach i zabobonny lęk. Kto zdecyduje się przejść przez Prosnę, nie wraca. A jeśli już wraca – to odmieniony.
Z tego co wiem, ta powieść nigdy się „nie napisała” – być może upadek Runy osłabił zapał autora. Ale chętnie bym to chętnie przeczytał. A Wy?
Co do oceny Królikarni, to tak między mocne 7 a słabe 8, ale że połówek nie wstawiam, to...
OCENA: 8/10
M. Guzek, Królikarnia, wydawnictwo Runa, Warszawa 2007, stron: 544.
Nie słyszałam o tej książce i nieszczególnie mnie zainteresowała (a polityczna wstawka odrzuca na kilometr...), ale opis tej nienapisanej powieści brzmi wspaniale! Po coś takiego sięgnęłabym chętnie (chyba że i tam autor wpakowałby coś nieprzyjemnego)
OdpowiedzUsuń"Zadrę" Piskorskiego mam w domu, muszę się za nią zabrać :)
Wątpię, żeby Guzek ją kiedykolwiek skończył. Facet ma akurat tyle lat, że powinien kasę zarabiać, a nie wyrabiać sobie dopiero nazwisko na rynku książkowym - na to był czas 10 lat temu (i znowu będzie na emeryturze). Polska jest za słabym rynkiem, żeby być średniopoczytnym pisarzem - sprzeda 5000 książek, za co dostanie 15 000 zł. I co to za pieniądze w stosunku do włożonego czasu i pracy? To nawet pensja minimalna po podzieleniu na miesiące nie wyjdzie. W Polsce z pisania może żyć albo autor poczytny - nakłady co najmniej 10 000, albo maszyna produkcyjna pokroju Gołkowskiego - jak machnie cztery książki rocznie, to na swoje wyjdzie.
UsuńMoże traktuje pisanie hobbystycznie i coś tam pisze w czasie wolnym. Ale w takim razie faktycznie za dużo nie napisze, no i motywacja do kończenia powieści dużo mniejsza.
UsuńSzkoda, że Polska jest takim słabym rynkiem dla pisarzy. Ci, co masowo produkują książki, żeby zarobić, raczej nic specjalnie dobrego nie napiszą.
Na pewno są wyjątki, ale jakie mogą być książki pisane "na ilość".
Z innej beczki - zrobisz kiedyś listę najlepszych książek fantasy? Lubię listy :) I chyba w jakiejś notce coś takiego zapowiadałeś.
Mam prawie zrobiony swój własny kanon fantasy. Tylko mam z tym dwa problemy:
Usuń1. Chciałbym, żeby to było TOP100, a mam na razie TOP75.
2. Chciałbym to zrobić w formie notki porównującej z innymi polskimi kanonami fantasy (3 x Sapkowski + Sedeńko + Beatrycze Nowicka z Esensji). I myślę na razie jak to zrobić, żeby notka nie przybrała giga-rozmiarów. Może podzielić na 3 części po 25 nazwisk?
Bo to jest TOP na zasadzie: autor + jego ważne książki. U jest zrobiony nie miejscami (od 1 do 75), tylko chronologicznie - od początków literatury fantasy do XXI w.
Ooo, to bardzo czekam na ten wpis. Jasne, może być podzielony na kilka części. Te kanony, o których piszesz zacne, ale i tak czegoś brakuje albo czegoś za dużo :) I nie rozumiem, czemu Nowicka pisała tylko o anglojęzycznych (chyba że innych wcale nie czyta).
UsuńHeh, ja kiedyś chciałam zrobić listę 100 najlepszych polskich książek. I wyszła mi lista 50 książek xD
Beatrycze o anglojęzycznych? To chyba coś innego widziałaś, bo ja to:
Usuń"Kanon ze smoczej jaskini: Moja własna lista. Część I"
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=19145
"Kanon ze smoczej jaskini: Moja własna lista. Część II"
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=19173
Beatrycze omówiła też dokładnie (w kilku notkach) kanon Sapka, ale niestety: tagowanie (a raczej jego brak) na Esensji zdecydowanie utrudnia poszukiwania.
Mówiąc dokładniej, chodziło mi o fantasy anglosaską :)
Usuń"Podobnie jak Sapkowski ograniczam się tylko do fantasy anglosaskiej, gdyż słowiańskiej do tej pory przeczytałam za mało (nie mówiąc już o innych kręgach kulturowych)."
Zrobiła wyjątek chyba tylko dla Liliany Bodoc.
Chociaż z drugiej strony, fantasy anglosaska wygląda na najbogatszą, a przynajmniej najwięcej jej się u nas wydaje. Pewnie jakby poleciła literaturę z innych krajów, byłoby ciężko ją dostać. Niedawno na jednym z bogów widziałam fajne zestawienie książek z wątkami słowiańskimi, ledwo zdążyłam się podekscytować, a tu okazało się, że żadnej nie ma w bibliotece ;/
*z blogów (co za literówka!)
UsuńAaa, o to chodzi, że tylko fantasy anglosaska. To u mnie jest 11 autorów spoza kręgu anglosaskiego.
UsuńTeż nie lubię mieszania polityki w książki fantastyczne.
OdpowiedzUsuńNo i przyznam, że bardziej zainteresowała mnie ta nie napisana książka - bo to jest dokładnie to, co lubię.
To jest książka umieszczona w konkretnym czasie i konkretnym miejscu, więc jakieś odwołania do polityki bym rozumiał (np. gdzieś tam ktoś wspomina o audycji Rydzyka, OK niech będzie), ale odwołania w tle, a nie polityczne komentarze. Poza tym to z Yarugą chyba miało być śmieszne - nie było, a po latach stało się żenujące.
UsuńCiekawe, czy pan Guzek się jeszcze odezwie, bo ta nieopublikowana książka wygląda naprawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńa to mruganie okiem do czytelnika, bywa naprawdę irytujące. Kiedyś czytywałem Ćwieka i tam nieraz było to samo. Bohatera atakują ptaki, a on "K..wa, ale Hitchcock". Bo czytelnik się cholera nie domyśli takiego nawiązania (no ja może mógłbym, ale filmów prawie nie oglądam :P). Tutaj też chyba autor przegiął w podobny sposób. Chociaż, wygląda na tyle dobrze, że raczej się skuszę. Mam zresztą zaufanie do śp. Runy :P
Też mam pewne zaufanie do Runy, choć raz się naciąłem - kupiłem, i to od razu całą trylogię, pani Parus "Wilcze dziedzictwo". Przeczytałem może ze 100 stron pierwszego tomu. Potem wydałem znajomej, która zaczytywała się Zmierzchami - jej się podobało :D
UsuńA to dzięki, że ostrzegłeś, niedawno myślałem, czy tego nie kupić ;)
Usuń