Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 lipca 2025

Klejdry akuratne i nieakuratne zez fantastycznego fyrtla (nr 004)

Co ciekawego w fantastyce niepolskiej i nieanglosaskiej piszczy. Przegląd nowości (pozycji z ostatnich kilku miesięcy) i zapowiedzi. Oczywiście nie jest to pełne zestawienie, bo egzotykę często wydają niewielkie oficyny, do tego chyba się wstydzą fantastyki, więc w blurbach starają się ją ukryć, przez co namierzenie wszystkiego jest dość skomplikowane.


Literatura rosyjska obecnie jest u nas – co zrozumiałe – w odwrocie, ale za to dostajemy coraz więcej fantastyki z Dalekiego Wschodu.

Z Japonii klasyka. Czwarta epoka Kōbō Abe z 1958 roku to bardzo ważna powieść w historii japońskiej fantastyki naukowej. Od wydawcy:

Katastrofa klimatyczna, rozwój sztucznej inteligencji i eksperymenty genetyczne: wizjonerski japoński kryminał science-fiction z 1959 roku przedstawia świat niedaleki od naszej codzienności. To pierwsza powieść fantastyczno-naukowa z Japonii przetłumaczona na zachodnie języki. Obok charakterystycznej dla Abe dusznej i wizyjnej atmosfery technokratycznego świata na krawędzi upadku pobrzmiewają w niej echa powstających w tym samym okresie najwybitniejszych dzieł Stanisława Lema: bezkompromisowość wizji, odwaga w stawianiu pytań i prorocza niemal wnikliwość.


Jeszcze jedna jego powieść, Kobieta z wydm z 1962 roku, tym razem nie SF, lecz… No właśnie, co to jest? Wrzucę fragment recenzji jednego z wcześniejszych wydań z Katedry.nast:

„Kobieta z wydm” fantastyką sensu stricto nie jest, jednak w powieści Kobo oniryzm opisywanych wydarzeń osiąga stan takiej kondensacji, pojawia się tyle elementów do przedstawionej sytuacji niepasujących, że można mówić tylko o czymś niepojętym, nadrealistycznym właśnie.


Zapowiedź na wrzesień, kolejny tom Opowieści niesamowitych wydawnictwa PIW, tym razem Japonia:


Chiny. Najpierw zapowiedź. Włóczędzy, kobylaste (776 stron) SF Hao Jingfang ma się ukazać piętnastego września. Informacja wydawcy:

Mistrzowska, hipnotyzująca i trzymająca w napięciu wielka powieść Hao Jingfang, laureatki Nagrody Hugo, to science fiction najwyższej próby. AD 2201 – po krótkim konflikcie Ziemia i Mars zerwały więzi, podążając całkiem różnymi ścieżkami rozwoju, wyznaczonymi przez zupełnie odmienne wartości.

Pośród narastających napięć przedstawiciele dwóch światów spotykają się, by wypracować modus vivendi, lecz negocjacje szybko zostają zerwane, a stara wrogość wybucha na nowo. Główna bohaterka, młoda Luoying – przedstawicielka autorytarnego świata wychowana i wykształcona w świecie wolnym, zostaje wrzucona w środek politycznych intryg i ideologicznych wojen. Musi rozwikłać tajemnice i znaleźć wyjście z sieci kłamstw, a stawką jest przetrwanie obu światów.

Idealna lektura dla miłośników Ursuli K. Le Guin została przez krytyków okrzyknięta kosmiczną medytacją na temat wolności politycznej i twórczej.


UWAGA! Jeśli chcecie to kupić, to zwracajcie uwagę na cenę, bo wg „sugestii” wydawcy ma być 85 zł, w przedsprzedaży można kupić nawet za 48,26 zł (księgarnia Dadada), ale jest księgarnia, która wywaliła cenę powyżej sugestii! Księgarnia PWN:



W czerwcu wydawnictwo Tajfuny wypuściło zbiór opowiadań SF pani Xia Jia Tik-tak. Notka wydawcy:

Wyspecjalizowany android opiekuje się schorowanym dziadkiem, czemu z zaciekawieniem przygląda się rezolutna wnuczka. Nowoczesne technologie przenikają wszystkie aspekty tradycyjnych chińskich świąt. Dwoje przeklętych kochanków próbuje zsynchronizować bijące w innym rytmie wewnętrzne zegary. Emerytowany listonosz pragnie wrócić do zalanej morzem ojczyzny. Student manipuluje pogodą, by wywalczyć zaliczenie przedmiotu i serce seminaryjnej koleżanki.

Xia Jia to mistrzyni w kreowaniu nietuzinkowych bohaterów i opowiadaniu ciekawych historii o świecie wokół nas, a jednak jakby z osobnej planety. Inspiruje się chińskim folklorem, mitologią i legendami, miesza przeszłość z przyszłością. Stawia pytania o relatywizm czasu, a dźwięk wskazówek zegara jak refren spaja teksty w tym zbiorze.


Twórczość An Yu to jest po części literatura anglosaska. Czemu po części? Bo Chinka z chińskiego Hongkongu pisze po angielsku. O powieści Muzyka dla duchów:

An Yu tworzy niepokojące uniwersum, które lewituje gdzieś między jawą a snem; proza codziennego życia w Pekinie kontrastuje tu z hipnotyzującą wyobraźnią. „Muzyka dla duchów” to opowieść z innego świata, choć o zupełnie realnych problemach: stracie, tęsknocie i poszukiwaniu samej siebie.


Yangsze Choo – znowu trochę Chiny, bo choć jest obywatelką Malezji, to z pochodzenia Chinką (ludzie pochodzenia chińskiego – potomkowie imigrantów od XIII do połowy XX wieku – to prawie 25% mieszkańców Malezji). Do tego Yangsze Choo również pisze po angielsku. Lisia żona to już trzecia jej książka wydana po polsku. Wydawca:

Yangsze Choo mistrzowsko eksploruje świat śmiertelników i duchów, ludzi i innych stworzeń, a także olśniewające momenty, gdy ich ścieżki się krzyżują. Lisia żona, napisana z epickim rozmachem i pełna wyjątkowych, niezapomnianych bohaterów, to zachwycająca powieść o dawnych miłościach i drugich szansach, głębi matczynej miłości oraz pradawnych ludowych podaniach, które mogą okazać się prawdą.


Korea. Znana dobrze w Polsce – znająca zresztą język polski – Bora Chung. Jej zbiór opowiadań Poddajcie się, Ziemianie!, to niby SF, ale chyba trochę dziwne:

Rosyjskie kraby śnieżne budujące gazociąg do Japonii, kosmiczna ośmiornica żądająca od Ziemian złożenia broni oraz lipny koncern farmaceutyczny, który sprzedaje rekinie mięso jako lekarstwo na raka. Poddajcie się, Ziemianie! to talerz owoców morza doprawiony szczyptą humoru i teorii spiskowych z mężczyznami w czerni, którzy przyjeżdżają posprzątać kryptozoologiczny bałagan. 


Kim Bo-Young debiutuje na naszym rynku powieścią SF Gwiezdna Odyseja:

Koordynacja weselnych planów spędza sen z powiek niejednej młodej parze. Suknia, sala i drobne upominki dla gości to tylko preludium do pierwszych akordów Marsza weselnego. Jednak co, jeśli największym zmartwieniem młodych jest nie sama ceremonia, a odległość mierzona w tysiącach lat świetlnych? Zakochani wsiadają na promy w portach kosmicznych na przeciwległych krańcach galaktyki. Przed wylotem synchronizują czas podróży, by dotrzeć na Ziemię w tym samym momencie. Czy ich miłość przetrwa serię nieprzewidzianych turbulencji w czasoprzestrzeni? Czy po upływie setek lat wciąż będzie istniała Ziemia, na której mogą stanąć na ślubnym kobiercu?

W Gwiezdnej Odysei Kim Bo-young (ur. 1975) kreśli intymne portrety dwojga kochanków, którzy piszą do siebie listy, wierząc, że pewnego dnia uda im się odnaleźć.

Powieść podzielona jest na trzy części, przy czym ostatnia to podobno hard SF.


Choi Jin-Young, Gdzie zachodzi słońce – postapo, tęczowe:

„Gdzie zachodzi słońce” to liryczna opowieść o świecie, w którym tajemniczy wirus błyskawicznie zdziesiątkował ludzkość. Jedna z ocalałych, młoda kobieta o imieniu Dori, przemierza skutą lodem Syberię, balansując między zaludnionym południem, gdzie zbrojne bandy napadają na podróżnych i północą, gdzie brak zapasów zabija szybciej niż zaraza.

Los Dori nieoczekiwanie splata się z losem płomiennowłosej Jiny, drugiej Koreanki rzuconej na antypody zaludnionego świata. W postapokaliptycznej rzeczywistości, którą rządzi prawo pięści, a zaufanie odłożyć należy do lamusa, między dwoma kobietami zaczyna rodzić się uczucie.


Opuszczamy Azję. Ameryka, Meksyk. Realizm magiczny (ale chyba w niewielkiej dawce): Sofía SegoviaBrzęczenie pszczół.

Pewnego dnia w Linares, w północnej części targanego rewolucją Meksyku, stara niania od lat pracująca dla rodziny Moralesów, niespodziewanie wyrusza w góry. Gdy się odnajduje, trzyma w ramionach dwa niewielkie zawiniątka. Okazuje się, że w jednym znajduje się niemowlę, pokryte żywym płaszczem z pszczół, a w drugim – gniazdo owadów.

Na prośbę niani rodzina Moralesów postanawia zaadoptować malca. Simonopio, odmienia nie tylko historię rodziny, która go przygarnęła, ale też całego regionu.

Chłopak musi zmierzyć się ze swoimi lękami, czyhającym nań wrogiem i wielkimi zagrożeniami toczącej się wojny – pomiędzy tymi, którzy pragną cudzej ziemi, a tymi, którzy zamierzają bronić swojej własności za wszelką cenę.


Teraz Europa. Owain Owain (1929-1993) był pisarzem brytyjskim, ale nie anglosaskim – pisał w niezbyt popularnym języku walijskim (ok. siedemset tysięcy osób zna go w mowie, jeszcze mniej potrafi czytać). I tu warte podkreślenia, że Ostatni dzień dostaliśmy w przekładzie z języka oryginału, a nie via angielski. Powieść Owaina Owaina to dystopia. A dokładniej opowie sama tłumaczka; cytat z artykułu Marty Listewnik, Srebrny sznur naszej odrębności – rola języka mniejszości w walijskiej powieści fantastycznonaukowej Owaina Owaina Ostatni dzień (Y Dydd Olaf), Litteraria Copernicana 2(30) 2019, str. 170-171:

Ostatni dzień jest skonstruowany jako zbiór pamiętników i listów głównego bohatera, Marka, pisanych w trzech okresach jego życia. Z rozdziału wstępnego wynika, iż dokumenty te zostały nadesłane przez anonimową osobę po wyzwoleniu świata spod władzy maszyn. Dokonali tego ludzie przybyli z innej planety, którzy teraz usiłują zrozumieć dawnych mieszkańców Ziemi. Szczególnie cenne są dla nich fragmenty Ostatniego Dziennika Marka, jedyne zachowane świadectwo wolnego człowieka żyjącego w nieludzkim systemie.

Dziennik ów Marek pisze w roku 1999 (powieść ... została napisana w latach sześćdziesiątych). Ziemią rządzi elektroniczny twór zwany Wysokim Rachmistrzem i podległa mu Rada Braterstwa. Klasę rządzącą stanowią istoty nazywane po prostu Oni, które w nie do końca określony sposób zatraciły swe człowieczeństwo, stając się półmaszynami.

I tyle wystarczy, żeby Wam nie spojlerować. Książkę wydała oficyna dotąd specjalizująca się w pozycjach naukowych, więc pewnie mało kto będzie kojarzył: Wydawnictwo Wolski.


Gaston de Pawlowski (1874-1933) to francuski pisarz (choć po nazwisku sądząc, jakiś Polak mu się w genealogię wciął), a tytuł wydany przez Wydawnictwo IX jest jego najgłośniejszym dziełem – klasyka francuskiej SF, choć ma także elementy fantasy. Za francuską Wiki:

Autor rozwija tu, niekoniecznie nazywając je tak, jak je znamy dzisiaj, liczne wątki science fiction, które stały się już klasyką: androidy, sztuczne rozmnażanie, biomechanizm, dyktatura nauki itp. Poza pionierskim charakterem, książka ta jest osobliwą mieszanką fantasy i science fiction, humoru, opowiadań i powieści, metafizycznych, a nawet mistycznych refleksji.


Wydawnictwo Stalker Books wznowiło głośne powieści braci Rosny z początków XX wieku: Walka o ogień i Kot olbrzymi. Wrzuca się te powieści do fantastyki, a nawet do SF, choć nie pojmuję dlaczego – pisałem o tym nie raz, że dla mnie powieść prehistoryczna nie jest fantastyką jeśli nie zostaną dodane inne elementy typowe dla SF lub fantasy.


Niemcy. Stalker Books wznowiło jedną z najważniejszych powieści niemieckiej fantastyki: Sakriversum Thomasa R. P. Mielke. Mam dwa poprzednie wydania, więc chyba tego nie kupię (wydanie I z Fantastyki miało świetne ilustracje Jerzego Skarżyńskiego, które wrzucałem kiedyś na bloga o tu). O czym to jest:

Anno Domini 1318: ostatnia z wielkich wypraw krzyżowych zakończyła się niepowodzeniem. Potężny zakon Templariuszy został rozbity. Papieże znaleźli schronienie w Awinionie. Zaledwie kilka lat wcześniej papież Bonifatius VIII w bulli Unam Sanctam podjął ponowną daremną próbę przejęcia przez papiestwo wszelkiej duchowej i świeckiej władzy. Został oskarżony o herezję. Równocześnie zostaje przerwana budowa wielu rozpoczętych gotyckich katedr. Jedynie największą i najpiękniejszą z nich wszystkich buduje nadal Roland von Coburg, nielegalny syn papieża-heretyka. On jeden zna tajemnicę wznoszących się ku niebu portali.

Pod dachem katedry buduje Sakriversum. całkowicie izolowaną od świata krainę. w której ukrywa swoje pozamałżeńskie dzieci, bliźniaków Gudrun i Lancelota. W owej ekologicznej niszy przez siedemset lat coraz mniejsi potomkowie pierwszych mieszkańców przetrwają klęski głodu, zarazy i wojny. Jako liczna rodzina zwana ludem Sromotnych przeżyją także pewien dzień roku 2018, którego to dnia biały ogień bomb neutronowych zgasi wszelkie inne życie na Ziemi – ocalony zostanie jeszcze tylko Teofil von Coburg, ostatni ze świeckich potomków budowniczego katedry. I właśnie ten człowiek stanie się ich zagrożeniem. będąc równocześnie ich nadzieją.


Wydawnictwo Marpress zapowiada na 21 sierpnia islandzką SF, z elementami dystopii: Głupota Eiríkura Örna Norðdahla. To seria Bałtyk, w której ukazały się już dobre powieści fantasy: Człowiek, który znał mowę węży Kivirähka (tu moja opinia) czy Polowanie na małego szczupaka Karili (tu więcej).

W nieokreślonym momencie w przyszłości, pod czujnym okiem państwa policyjnego, twórcy i byli małżonkowie, Aki i Lenita, robią wszystko, żeby się od siebie oddalić mentalnie. Tymczasem życie toczy się swoim trybem. Ich książki są publikowane i otrzymują nagrody, albo nie. Na początku roku słońce wychodzi zza góry i opromienia mieszkańców Isafjördur, ze Starej Piekarni unosi się zapach wypieków, a studenci sztuki z Reykjaviku zajmują opuszczoną fabrykę krewetek. Wtedy nagle zaczyna migotać prąd…

Powieść o widzeniu wszystkiego i wszechobecnej inwigilacji, o niepohamowanej ciekawości człowieka i jego potrzebie bycia zauważonym, o bezwartościowej literaturze i sztuce, a także – co najważniejsze – o prawdopodobieństwie odmienności, o próżności, miłości i zdradzie. I co nie mniej ważne: o przyszłości.


We wrześniu ma się ukazać (w Serii z Żórawiem wydawnictwa Bo.wiem) powieść duńskiej pisarki Charlotte Weitze: Rosarium. Z opisu wnoszę, że to jakiś mikst SF i fantasy (lub SF i realizmu magicznego):

Baśniowa narracja odkrywa zmysłowe więzi między kolejnymi pokoleniami ludzi i roślin. Bohaterki powieści zgłębiają tajemnice własnej tożsamości i zmagają się z organicznymi przemianami. Łącząc różne światy, plany czasowe i przestrzenne, Charlotte Weitze proponuje wizję przyszłości, w której to nie człowiek odgrywa główną rolę. Przeniknięta realizmem magicznym i duchem posthumanizmu książka eksploruje możliwość powstania nowej formy życia, opartej na ścisłym związku człowieka z przyrodą. Urzeka przy tym połączeniem poetyckiego języka, naukowych dociekań oraz onirycznej aury.


Powieść z Finlandii, którą zachwala wspominany Juhani Karila, zresztą jej autor – Arto Paasilinna, zwany „mistrzem ekscentrycznego humoru”, znany już jest w naszym kraju z kilku książek. Czy Nieludzki lokaj przewielebnego Huuskonena to fantastyka? Zdaje się, że ma pewne elementy animal fantasy, a w końcówce pojawia się jeszcze jeden motyw fantastyczny. Powieść pojawiła się w księgarniach w ostatnią środę. I blurb:

Oskar Huuskonen, porywczy luterański kaznodzieja, otrzymuje od swoich parafian na pięćdziesiąte urodziny osieroconego niedźwiadka. Z niedźwiedziem życie pastora przybiera zupełnie nieoczekiwany przebieg.

Plus fragment z fanpage wydawcy (Książkowe Klimaty):

– Diabeł chodzi wkoło nas jak lew ryczący!
Proboszcz Oskar Huuskonen opierał się oburącz o balustradę kazalnicy i surowym wzrokiem patrzył w dół. Wierni kulili się w ławach pod ciężarem poczucia grzechu. [...]
– Ale Boży bicz pójdzie w ruch i sierść się zakurzy na capim tyłku, i diabeł popuści w gacie, aż miło będzie patrzeć!
Przewielebny Huuskonen słynął z płomiennych kazań oraz z tego, że nie rozpieszczał swoich owieczek, w przeciwieństwie do dzisiejszych pastorów. Trudne czasy dopominały się surowego duszpasterza i taki właśnie był proboszcz z Nummenpy.


Litwa. Wydawnictwo KEW (Kolegium Europy Wschodniej) zapowiadało powieść Spojrzenie węża Sauliusa Tomasa Kondrotasa już w listopadzie ubiegłego roku, ale jak na razie wciąż widnieje na ich stronie z adnotacją: Wkrótce w sprzedaży (nie ma pojęcia kiedy owo „wkrótce” nastąpi). A akurat to mam zamiar kupić, bo jakoś mnie zachęca opis (kojarzy mi się z powieściami Estończyków: Antona Hansena-Tammsaare i Andrusa Kivirähka) – uwaga, opis z fanpage wydawcy na Facebooku, bo z opisu zamieszczonego na ich stronie nie domyślicie się, że to ma coś wspólnego z fantastyką:

wciągająca opowieść o walce, mitycznych tajemnicach i rodzinnych więzach! Przenieś się do dziewiętnastowiecznej Litwy, gdzie polityczne zawirowania i szybkie zmiany społeczne nie dają chwili wytchnienia. W tej mrocznej historii o rodzinie Mejżów, senne koszmary stają się rzeczywistością, a pogańskie mity i wierzenia wciągają bohaterów w sieci kryminalnych wydarzeń.

Kondrotas jest uważany za najważniejszego przedstawiciela realizmu magicznego w literaturze litewskiej. A tu fragment jednej z opinii z Goodreads o Spojrzeniu węża:

Zaintrygowała mnie jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza!) litewskich książek. Nie zdradzę, o czym jest, jakie tematy porusza ani jak wirtuozersko jest napisana – to po prostu lektura obowiązkowa i tyle. Tak, ta książka jest naprawdę aż tak dobra.

I inna opinia:

Powieść nawiązująca do realizmu magicznego i prozatorskich eksperymentów mistrza prozy, G. G. Marqueza. Powieść, która w interesujący sposób odsłania paradoksy życia tajemniczej wiejskiej rodziny, losy XIX-wiecznych rozbójników, trójkąt miłosny i namiętności romantycznego rozbójnika. Warto przeczytać, jeśli chcesz doświadczyć odbicia realizmu magicznego w litewskiej prozie.


Białoruś. Dwie książki co do których nie jestem pewien czy to fantastyka.

Mieszkająca w Polsce Ewa Wieżnawiec i powieść O wilku mówiono w izbie. Co do zawartości fantastyki, wnosząc z blurba wydawcy i nielicznych recenzji, „na dwoje babka wróżyła”. Ale i tak to kupię, bo czytałem fragment i jest to bardzo dobrze napisane, a i ten blurb (chyba nie wydawcy, tylko organizatora jednej z imprez promocyjnych) mnie zachęca:

Kobieta w średnim wieku z problemem alkoholowym wraca do rodzinnej wsi na pogrzeb babci-wiedźmy, która przeżyła „dwie wojny i dziewięć różnych władz”. Powieściowa Ryna przybywa z niecodzienną misją: poznania tajemnic ze starych babcinych zeszytów i przekazania przesyłki na tamten świat. Sceną opisanych w powieści niesamowitych wydarzeń jest wieś Nauhalne leżąca pośród białoruskich bagien pełnych zagadek, mistycyzmów i czarów.

I okładka cudo:


Tańce nad miastem. Trzy opowieści Uładzimiera Arłou. Ten sam problem, blurb niewiele mówiący, ale opinie z LubimyCzytać wskazują, że to pewnie jest fantastyka, o np.:

Balansowanie na granicy jawy i snu, wykraczające daleko poza ramy rzeczywistości. Taką rozrywkę oferuje Nam proza Uładzimiera Arłou (…), który (...) snuje oniryczne wizje, zapraszając czytelnika do świata lunatyków, topielców i wyimaginowanych postaci, którym nie sposób się oprzeć.


Ukraina. Kolonia Maxa Kidruka, dostępna w księgarniach od połowy czerwca, to okrutna krowa: 1096 stron (a to tylko początek cyklu!). To postapo SF, o którym autor napisał:

W tej książce namalowałem jeden z najgorszych scenariuszy na przyszłość. I z pewnością Ci się to nie spodoba.

I w innym wywiadzie:

Dokładam wszelkich starań, aby ten tekst był jak najbardziej realistyczny. Aby ten obraz przyszłości był jak najbardziej prawdziwy. (...) Akcja rozgrywa się na Marsie, a ja opisuję, jak będziemy żyć na Marsie tak realistycznie, jak to tylko możliwe. Ale to przede wszystkim opowieść o ludziach.

Blurb polskiego wydawcy:

Rok 2141.
Ludzkość na Ziemi nie otrząsnęła się jeszcze po clodis – największej pandemii od półwiecza – kiedy pojawia się nowy patogen, który infekuje wyłącznie kobiety w ciąży. Grupa immunologów stara się rozpoznać jego naturę oraz znaleźć możliwe powiązania z rejestrowanymi od jakiegoś czasu na całej planecie wyrzutami neutrin.

Tymczasem populacja Kolonii marsjańskich przekracza sto tysięcy mieszkańców; aż jedna trzecia z nich urodziła się już na Czerwonej Planecie. Jednak to nie oni zajmują najlepsze posady w zaawansowanej technologicznie gospodarce Marsa i politycznych strukturach: przegrywają z ziemskimi superspecjalistami i są zmuszani do ciężkiej, niemal niewolniczej harówki, wykonując fizyczną, niewymagającą kwalifikacji pracę.

Cierpliwość urodzonych na Marsie powoli się kończy, z roku na rok coraz bardziej pragną zmian, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że transformacja, o której marzą, może położyć kres istnieniu Kolonii… Czy budowana od niemal stu lat społeczność marsjańska zadrży w posadach od eksplodującej rewolucji?


Wydawnictwo OdeSFa zapowiada kolejny, już trzeci tom cyklu Oksany Usenko o syrenach z Morza Azowskiego. Przekład niedawno zmarłego naszego pisarza fantastyki Jacka Izworskiego. Sekrety Azrai mają się ukazać „latem”, czyli sierpień lub wrzesień. Okładką jeszcze się OdeSFa nie pochwaliła.


I krążąc dookoła Polski doszliśmy do Czech. Silesia Progress wydała kolejną (już piątą, a w ogóle szóstą na naszym rynku) książkę Františka Kotlety (pisałem o dwóch jego pozycjach na blogu: o powieści Underground i mikropowieści Smoki nad Gdańskiem).

Okres półtrwania to druga część cyklu postapo Opad. Blurb wydawcy:

Wojna się skończyła. Po dawnej planecie pozostały tylko wspomnienia i zgliszcza po uderzeniach setek nuklearnych głowic. Stary świat zniknął, a nowy jest całkiem inny – dziki, bezwzględny, radioaktywny... Resztki ludzi próbują przetrwać w jego ruinach i zbudować coś na kształt cywilizacji. Są jednak i tacy, którzy nie chcą cywilizacji. W rzeczywistości nie chcą też dziczy. Pragną tylko jednego – dokończyć robotę, którą światowe mocarstwa rozpoczęły swoją wojną. A przeciwko nim stoją ci, którzy wierzą w nowy początek. Ale czy ten świat jest w ogóle wart ocalenia?







Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz