Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 stycznia 2021

Rok 2020 – książkowo

Po roku słabym przyszedł rok słabszy. Może to wpływ koronawirusa – może to z tego powodu parę ciekawych zapowiedzi spadło z planu (np. Czarny lampart, czerwony wilk Marlona Jamesa, który ostatecznie zapowiedziany jest na marzec bieżącego roku).

Ogólną opinię o tłumaczonej fantastyce mogę powtórzyć za podsumowaniem roku 2019 (czyli widać mamy trwały trynd):

Wydawcy postawili na dwa „segmenty”. Pierwszy to wtórny badziew dla nastolatków. Drugi – odgrzewane kotlety, czyli stawianie na klasykę, pewniaków. Owszem, wydawanie znanych już klasyków jest OK, a nawet bardzo OK. Pod warunkiem, że to nie jest jedyna oferta dla czytelnika jakoś tam wyrobionego.

Przeglądam ubiegłoroczne zakupy i to co mam zachomikowane w schowkach (czyli pewnie będzie kupione w tym miesiącu) i widzę tylko pięć pozycji z gatunku „muszę to mieć”:

Susanna Clarke Piranesi (Mag).
Ian McDonald, Luna: Wschód (Mag).
Michale Swanwick Matka żelaznego smoka (Mag).
Andrus Kivirahk Człowiek, który znał mowę węży (Marpress).
Charlotte McConaghy Migracje (Czarna Owca).

Przy czym dwie ostatnie mogą się okazać zawodem i ostatecznie trafić na półkę „po jaki (...) to kupiłem” :D Książka Kivirahka jest dla mnie interesująca przez swoją egzotykę – to chyba pierwsza powieść fantastyczna (w tym przypadku fantasy) z Estonii przetłumaczona na polski po 1989 roku. Ale i wcześniej nie było jakoś super – LubimyCzytać na półce „literatura estońska” ma „aż” dwadzieścia cztery pozycje, z czego fantastyką zalatuje kilka: antologia Kochanka diabła. Opowiadania estońskie wydana u nas w 1984 roku oraz powieści Katarynka Aimée Beekman (SF, antyutopia?) z 1978 i Nowy Piekielnik z Czartoryi Antona Hansena-Tammsaare (fantasy/baśń) z 1983.

Interesuje mnie taka egzotyczna fantastyka – biorę z nadzieją na coś odmiennego (czyt. lepszego), niż dania z anglosaskiej budy z literackimi fast foodami. Ale finalnie zazwyczaj kończy się rozczarowaniem.

Migracje Charlotte McConaghy zalatują ambitnym apo/postapo, ale że autorka zupełnie mi nieznana, to i tu mogę się naciąć. Czyli pewniaków zostaje niewiele – zaledwie trzy pozycje, wszystkie wydane przez Maga (nie do końca rozumiem, dlaczego dwie ostatnie książki Susanny Clarke ukazały się poza UW).

Ogólnie rzecz biorąc w literaturze tłumaczonej jest nieco lepiej – za sprawą właśnie Maga; Andrzej Miszkurka zresztą obiecywał, że wydadzą trochę ambitniejszej fantastyki. Dlaczego więc oceniam 2020, jako słabszy od 2019? Przez polską fantastykę. O ile w 2019 za godne zainteresowania uznałem aż dziesięć pozycji (plus trzy debiuty), o tyle w 2020 kupiłem zaledwie dwie – piąty tom cyklu (chodzi oczywiście o Agnieszki Hałas Czerń nie zapomina) i coś, co już zalatuje mi wtopą (Magdaleny Wolff Kukułka i wrona). Aż współczuję jury nagrody im. Żuławskiego – sam bym dał Hałas miejsce trzecie, a miejsca pierwsze i drugie pozostawił nieobsadzone (z zastrzeżeniem, że nie czytałem powieści Konrada T. Lewandowskiego: Złota kaczka i Narzeczona z Kociewia – pierwszej nawet nie zamierzam czytać, drugą już zamówiłem – edycja: przeczytane, opisane tu).

Polscy fantaści wystrzelali się w 2019, więc 2020 to także kryzys wydawców specjalizujących się w krajowym SF/fantasy. I tu bardziej podoba mi się polityka Powergrapha, który po prostu wydawał mniej. A właściwie poza literaturą dziecięcą, wydali tylko Cudze słowa Wita Szostaka i poszerzoną wersję Requiem dla lalek Cezarego Zbierzchowskiego.

Genius Creations uznało, że jak nie ma dobrej książki, to puści byle co. Acz nawet tego byle czego wiele nie znaleźli – wydali chyba tylko pięć pozycji (chyba, bo im mniej wydają, tym więcej szyldów mają – pojawiły się imprinty GC: Literate i Inanna; niedługo każda ich książka będzie miała innego wydawcę :D).

Dlatego nawet nie chce mi się robić rankingu wydawców. Jest Mag, a poza tym ciemność widzę.


Rok w biblioteczce

Aktywność wydawców ma oczywiście odzwierciedlenie w moim księgozbiorze. Bo choć zakupy rekordowe:

Przez pięć lat przybyło mi 1213 woluminów, czyli kupuję książkę/komiks co półtora dnia

to jednak w fantastyce przeważały pozycje antykwaryczne. Nowych (inaczej: dostępnych na rynku pierwotnym) kupiłem tylko 58, a antykwarycznych – 205. Gatunkowo tradycyjnie wygrywa fantasy – 124, ale jest też sporo SF (bo dawniej stroniłem od tego gatunku, a teraz nadrobiłem zaległości) – 88 i dużo „dziwnej” fantastyki (np. realizmu magicznego) – 31. Zakupy uzupełnia horror/groza – 9 i antologie – 11.

Z beletrystyki przybyło jeszcze dziesięć pozycji niefantastycznych, z różnych bajek: np. obyczajowo-kryminalny Ojciec chrzestny, retelling – racjonalizacja mitów greckich Roberta Gravesa, trochę klasyki z kolekcji Gazety Wyborczej...

Większość książek naukowych i popularnonaukowych – tradycyjnie – z szeroko rozumianej historii (szeroko, bo mieszczą się też archeologiczne, językoznawcze czy o kopalnym DNA) – 42 książki, do tego dochodzi jedna psychologiczna, ale też pod kątem historycznym, a dokładniej co ma w głowie wyznawca teorii spiskowych (a turbolechityzm jest takową teorią).

Komiksów więcej, niż w 2019, ale mniej niż w 2018 – 92 pozycje (38 z USA, 1 latynoamerykańska, 36 europejskich i 17 japońskich). Przy czym sam widzę, że jakoś mniej mnie ostatnio kręci literatura obrazkowa, co widać na wykresie (najlepsze luty-marzec, najsłabszy ostatni kwartał – ujęte tylko pozycje kupione, bez prezentów):

Zastanawiałem się nad przyczynami i chyba winowajcą jest wydawnictwo Studio Lain, które wyraźnie ograniczyło wydawanie tytułów brytyjskich, na rzecz frankofońskich. Dotąd właśnie te brytyjskie nakręcały mnie na komiksy.

Spore zakupy antykwaryczne i z półki „fantastyka dziwna” skutkują też dziwactwami w rankingu wydawców. A także ich ilością, bo w 2020 roku kupowałem beletrystykę wydaną przez ponad pięćdziesiąt oficyn! I ranking (TOP10) wygląda tak:

Dom Wydawniczy REBIS – 39 pozycji.
Zysk i S-ka – 37.
Alfa – 26.
Mag – 26.
Solaris – 26.
Prószyński i S-ka – 21.
Amber – 12 (+ jeden komiks).
Fabryka Słów – 7
Wydawnictwo Gazety Wyborczej – 7.
Wydawnictwo Literackie – 7.

Aż dwadzieścia sześć oficyn reprezentowanych jest tylko jedną książką.

Wśród wydawców komiksowych tylko Egmont „wcisnął” mi dwucyfrówkę. Ważniejsze wydawnictwa:

Egmont – 23 pozycje.
Studio Lain – 8 (w znacznej mierze wydanych przez 2020 rokiem).
Non Stop Comics – 7.
JPF (mangowe) – 7.
Kurc – 7.
Taurus – 6.

Na liście znalazły się komiksy od dwudziestu czterech wydawców.

Nie robiłem już rankingu autorów, ale z daleka widzę, że dwoje zdecydowanie prowadzi w moich zakupach AD 2020:

C.J. Cherryh – 17 pozycji z czterech cykli.
Peter F. Hamilton – 13 pozycji z dwóch cykli.

Dalej będą pewnie:

Julian May – 9.
Marion Zimmer Bradley – 8.
Marina i Siergiej Diaczenko – 5 (+ antologie z ich krótszymi dziełami; mam już wszystko ich autorstwa, co zostało wydane w Polsce).
Tad Williams – 5.

Najlepszych i najgorszych przeczytanych książek nie będę prezentował, bo przez cały rok nie przeczytałem niczego co by mną wstrząsnęło pozytywnie (10/10) lub negatywnie (1/10). W plusach pewnie najbliżej będzie Tatiany Tołstoj Kyś – oryginalne postapo, którego tu nie omawiałem, ale oceniłbym 9/10. Parę książek zaskoczyło mnie pozytywnie – było lepiej, niż oczekiwałem, że wymienię:

Michael R. Fletcher Bez odkupienia.
Joe Abercrombie Pół króla i Pół świata.
Peter F. Hamilton Dysfunkcja rzeczywistości.
Jacek Komuda Jaksa. Bies idzie za mną.
Peter Higgins Czerwony golem.

Rok na blogu

Pojawiło się więcej notek, niż w latach 2018-2019, choć mniej, niż zakładałem – bo w planach było po cztery notki w miesiącu. Odsłon chyba przyzwoicie – ok. 182 tysiące, przy czym dość stabilnie, bez wyskoków w górę czy w dół, jak bywało w latach poprzednich. Pewnie dzieje się tak za sprawą turbolechitów, bo przez cały rok 2020 nie było notek z cyklu Turbolechickie zidiocenie, czyli dojenie frajerów, a w ogóle turboszurków dotyczyła tylko jedna notka i to ze stycznia: O rzekomym słowiańskim piśmie 2: kamienie mikorzyńskie. A właśnie notki turbolechickie, w szczególności ze wspomnianego cyklu, generują największy ruch. W tym roku nie było (choć zapowiadałem, że będzie), bo szurki odpuściły sobie turbolechityzm – w dobie pandemii znaleźli sobie inne pole „badawcze”, czyli wirusosceptycyzm i antyszczepionkowstwo. Siedzą cicho, to jakoś zabrakło mi motywacji do smarania :D

Najchętniej odwiedzane w 2020 roku były dwie stare notki:

Zawartość Żyda w Polaku.
Turbolechickie zidiocenie, czyli dojenie frajerów (cz. 10): Schodzimy na dno szamba.

Zaraz za nimi uplasowały się nowe, te o nabrzmiewającym problemie, jakim jest lewicowa cenzura:

Komudagate, czyli gównoburza w szklance wody.
Musimy wymyślić język polski od nowa.

Przyznam, że wyskoki lewicy (nie tylko cenzorskie, ale też obrona lewackiego bandziora znanego jako Margot) zmieniły mój stosunek do polskiej polityki. Tak do połowy 2020 roku uważałem, że PiS jest większym zagrożeniem dla demokracji (znajdzie się coś w komentarzach, o tu, albo o tu), teraz sądzę, że jeśli lewica (czyli PO/KO i Lewica Razem) kiedyś przejmie władzę, to będziemy płakać z tęsknoty za PiSem i wspominać czasy Kaczyńskiego, jako czasy wolności.

W każdym razie, PiS przez ponad pięć lat sprawowania władzy nie naruszył mojej wolności tak, jak rozhisteryzowana julka (Konfidentyna Fedyk) twitterowymi bredniami. Bo julce udało się doprowadzić do ideologicznej cenzury w Nowej Fantastyce – czasopiśmie, które czytywałem od niemal czterdziestu lat (i tu przyznaję rację Konradowi Lewandowskiemu, który odtąd zwie to pismo: Nową Fantastyką Skundloną). Owszem, nie julka jest tu winna, bo przecież nie ukręciła jaj redaktorom Rzymowskiemu i Zwierzchowskiemu – sami sobie ukręcili (o ile mieli), sami padli na kolana i czoła pokornie przykleili do posadzki. Odrażające typki. Zacytuję sam siebie z Katedry – po tym, jak NF(S) zaprosiła Konfidentynę Fedyk do współredagowania jednego z numerów i zamieściła jej opowiadanie w innym:

Obecność Fedyk w NF jest dla mnie czymś niepojętym, to jakby ktoś ci narąbał na wycieraczkę, a ty go zapraszasz do pokoju i mówisz: Ależ proszę się nie męczyć pod drzwiami, proszę defekować tutaj. W całym obrzydliwym zachowaniu redakcji, wpuszczenie Fedyk jest największym obrzydlistwem, samopuodleniem najwyższej klasy.

I jeśli miałbym wybierać co było najważniejsze w polskiej fantastyce AD 2020, to na pierwszym miejscu byłoby skundlenie Nowej Fantastyki, a dopiero na drugim potok nagród dla Radka Raka. Bo, niestety, występ Konfidentyny będzie nam się czkawką odbijał przez lata. Dlaczego? Jesteście w stanie sobie wyobrazić, że w 2019 roku np. Piekara wypił piwo z Jadowską czy Ćwiekiem? Pewnie bez problemów. A jesteście sobie w stanie wyobrazić takie coś w roku 2021? No właśnie (pomijając już nawet to, że Ćwiek poleciał do Krytyki Politycznej opowiadać jak zachowują się pisarze przy piwie i dziś chyba nikt normalny z nim się nie napije).

W każdym razie julka sprowadziła wielki konflikt do polskiego fandomu. A pojawiła się już druga julka – niejaka Kasia Babis, infantylne dziewczę zajmujące się rysowaniem (okładka do tęczowego nr Nowej Fantastyki Skundlonej jest jej autorstwa) i sporadycznym pisywaniem do Krytyki Politycznej. To właśnie temu dziewczęciu Ćwiek zdradzał, jak wyglądały imprezy pisarzy ze stajni Fabryki Słów (z mojego punktu widzenia nie działo się tam nic złego, ale i tak wynoszenie takich spraw jest co najmniej niesmaczne).

Różne rzeczy działy się wcześniej w polskim światku fantastycznym – bywało nawet tak, że Piekara pisał, iż nie obije gęby Ziemkiewiczowi tylko dlatego, że nie chce być ciągany po sądach. Ale narzucanie ideologicznej cenzury i wynoszenie plotek z piwnych imprez, to nowa – lewicowa jakość.

Poczynania tego lewicowego towarzystwa miały też wpływ na blog i fanpage – o ile przed 2020 rokiem w ogóle nie było tu treści politycznych, o tyle w 2020 zaczęły się pojawiać. I pewnie będą kolejne, jeśli to lewicowe towarzystwo nadal będzie wchodzić w buty komunistów. A, że komuś się nie podoba... Cóż, dla paru lajków nie będę chował głowy w piasek – nie ma obowiązku mnie lubić i obserwować, a ludzie o poglądach skrajnych (naziści, faszyści, komuniści, lewacy progresywni, fundamentaliści religijni – nie tylko katoliccy, ale też np. neopogańscy, a także wojujący ateiści) powinni się liczyć, że tu ich poglądy mogą być krytykowane, wyśmiewane, a nawet obrażane.


Plany książkoholika

Mam zapas książek na długo, więc w tym roku na pewno będzie wyraźne ograniczenie zakupów. Bo i nie bardzo jest co kupować. Owszem, nie samymi arcydziełami czytelnik żyje, ale współczesne czytadła są tak nasączone skrajnie lewicowym ideolo, że szkoda mi na to pieniędzy i czasu. Owszem, w dawnej fantastyce też bywały takie książki. Ale właśnie – bywały, a do tego czym innym jest autor, który tak pisze, bo tak czuje, a czym innym autor, który ulega terrorowi hunwejbinów (dla świętego spokoju, dla zideologizowanych nagród itd.). No i jeszcze jedna rzecz: teraz pisarki pokroju Le Guin czy Marion Zimmer Bradley, dłubiące na feministyczną nutę, byłyby dziaderkami. Bo babersy, smarkatersy i elgiebetersy mają inne standardy: trzeba literaturę napakować ideolo do zrzygania, sam feminizm to mało, musi być kumulacja – słusznie przedstawiony rasizm, LGBT i biały, heteroseksualny oprawca.

Na pewno kupię cykl Feliksa Kresa o Szererze – Fabryka Słów planuje wznowienie starych tomów i wydanie dwóch nowych. Sam o Kresie mawiam, że to mistrz wydania piątego poprawionego. I najnowsze znowu będzie poprawione – pod kątem chronologii i spójności serii. Wezmę całość, nie tylko przez to poprawienie, bo mam cykl szererski niekompletny i od różnych wydawców.

Dalej planuję zakup powieści Tadeusza Oszubskiego Sfora. To jedna z kultowych polskich powieści fantasy – często u nas status kultowej otrzymują pozycje, które były trudno dostępne (jak np. Sotnie Łysego Iwanki Danaka), i nie inaczej jest ze Sforą: nie miała dotąd wydania książkowego, ukazała się jedynie w niskonakładowym czasopiśmie Voyager (w 1992 roku). Wyda to oczywiście Wojciech Sedeńko (co sprawia, że z opisanych przyczyn będę to kupował z ciężkim sercem). Ale dobrze, że w ogóle ktoś to wznawia.

Wydawca właśnie zaprezentował
w księgarni esef.com.pl pl okładkę Sfory.
Książka ma wyjść w sierpniu 2021 

Być może (bo to jeszcze do przemyślenia) będę kupował Malazjańską Księgę Poległych, którą Mag ma wznowić w twardych oprawach. Kres i MKP wyczerpują plany co do cyklonów. Oczywiście kupię też wspomnianą na początku powieść Marlona Jamesa Czarny lampart, czerwony wilk.

Antykwariat. Przez ostatni rok moja lista zakupowa znacznie się skurczyła, ale jeszcze coś tam do wyszukania i kupienia zostało. Skromne czterdzieści i cztery pozycje. Z czego chyba odpuszczę dalsze poszukiwania Hamiltona (Widmo „Alchemika” i Gwiazda Pandory. Inwazja), Russell (Wróbel) i Tada Williamsa (tetralogia Inny świat), a także dwóch polskich antologii (Wolsung. Antologia, t. 1-2 oraz Legendy Polskie. Antologia Allegro). Te książki, o ile w ogóle się pojawiają, osiągają ceny dla mnie nie do zaakceptowania, a do tego często są w stanie mało satysfakcjonującym. Zamiast wywalać kupę kasy na wymiętolone egzemplarze, wypożyczę z biblioteki – Widmo „Alchemika” już wypożyczyłem i przeczytałem.

Spoza tradycyjnej fantastyki (czyli SF/fantasy/horror) dalej będę brnąć w latynoski realizm magiczny. I szukam Irwina Shawa Pogoda dla bogaczy – wiem, że to dostępne bez problemów, ale ja chcę konkretne wydanie, ze Świata Książki. Miałem co prawda tę książkę w prastarym wydaniu Państwowego Instytutu Wydawniczego, ale jakimś cudem z trzech tomów ostał się jeno jeden.

Ogólnie wychodzi na to, że 2021 będzie bardzo spokojnym rokiem w mojej biblioteczce. No, chyba że znowu zassam na komiksy, bo Studio Lain zapowiada nowe z Dreddem i Sláinem.


Sezrobiłem facebooka, można sepolubiać:

32 komentarze:

  1. Mi osobiście wydawanie starszej klasyki nie przeszkadza, bo dzięki temu trochę łatwiej mi jest zwrócić na nie uwagę i je poznać. Jakby nie patrzeć, w metryce aż tak wielu lat nie mam i często gdy pojawiały się poprzednie wydania, po prostu nie byłam takimi rzeczami zainteresowana. Ale ten trend z młodzieżową literaturą coraz bardziej mnie boli. Sprzedawca reklamuje coś, jako powieść dla dorosłych, a pod kątem języka i konceptów dostajemy powieść dla młodzieży. Czasem stylizowana tak, by dorosły ją też przeczytał, ale jednak te powieści w dużej mierze są po prostu zbyt lekkie i wtórne. Nie, żebym takich rzeczy totalnie nigdy nie chciała czytać (właśnie czytam powoli "Silver" Gier), ale jak zerkam na półki księgarni, to ostatnio naprawdę często nie wiem, co mam kupić z literatury "pomiędzy". Tak, by nie był to naprawdę trudny Dukaj i tak, by znów nie wydać pieniędzy na jakąś królewnę-zabójczynie. Skończyło się tym, ze np. wczoraj zostawiłam parę groszy w Literackim, z czego dwie książki na trzy to raczej fakt, a to nie jest moje normalne zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawanie starszej klasyki jest OK, ale to nie powinna być jedyna oferta. I tak, zgadza się - znaczna część oferty dla dorosłych, to de facto młodzieżówki. Dlatego rzuciłem się na latynoski realizm magiczny - tam nie ma young adult i ideolo.

      Usuń
    2. Gdybym tylko ja trawiła realizm... Ale no nie umiem.

      Usuń
    3. A wystarczy czytać jak oryginalne fantasy :D

      Usuń
  2. Piękne rzeczy Ci wypełzły na regał :)
    Ja tam cieszę się z krytykowania dziadów polskiej fantastyki :) Niestety, wielu do niedawna popularnych polskich fantastów nie dość, że pisze kiepsko, to jeszcze obleśnie. Cała krytyka spadająca na tę dziadowską Fabrykę Drewna to miód na moje serce :) Marzę, żeby ludzie dużo chętniej czytali lepsze rzeczy.
    Ostatnio zaobserwowałam boom na słowiańską fantastykę. Przyglądam się temu z ciekawością, ale szczerze mówiąc, to żadna z tych książek nie wydaje mi się specjalnie interesująca. A to klimaty, w których chętnie coś bym przeczytała.
    Ten cykl o Szererze serio jest dobry? W końcu to FS xD Czytałam tylko jedną książkę Kresa: "Piekło i szpada" i było to dość słabe.
    "Kysia" też mam na liście, nawet chciałam wypożyczyć niedawno, ale nie było :(
    Ciekawa jestem opinii o Kivirahku. Wszyscy recenzenci, którym ufam, chwalili tę książkę :)
    A w tym roku mam zamiar postawić na fantasy właśnie :) Po latach spędzonych kolejno przede wszystkim z: literaturą piękną autorstwa kobiet, literaturą polską, literaturą środkowoeuropejską przyszedł czas na fantasy. Mam mnóstwo książek na liście (Twój blog bardzo pomaga :)). Choć dobra, nowa fantastyka oczywiście zawsze mile widziana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >Ja tam cieszę się z krytykowania dziadów polskiej fantastyki<

      Tylko akurat ta pani ma niespecjalną wiedzę o polskiej fantastyce. Zgadza się, że kunie ze stajni FS piszą coraz gorzej, dopiero co (komentarz pod poprzednią notką) pisałem w nawiązaniu do Piekary:

      >jak patrzę po innych koniach z tej stajni, to tam jest jakiś klimat sprzyjający staczaniu się pisarzy :D Wszak inne rumaki też od dawna nic sensownego nie pokazały - Grzędowicz od ośmiu lat (PLO IV), Kossakowska od trzynastu (Ruda sfora); oczywiście wspomnę o kabarecie pt. Kołodziejczak (sześć lat temu wypuścił jedną trzecią powieści i od tamtej pory cisza)<.

      Co do slavic fantasy, to jest Komuda, ze starszych Nienacki. Na resztę można litościwie spuścić zasłonę milczenia :D

      >Ten cykl o Szererze serio jest dobry? W końcu to FS xD Czytałam tylko jedną książkę Kresa: "Piekło i szpada" i było to dość słabe<.

      Tak, Szerer jest b. dobry, taki premartinowski. A moim zdaniem, najlepsza jest "Północna granica" (czyli t. 1) - militarne fantasy z jedną z lepszych w polskiej fantastyce kreacji obcych inteligentnych gatunków.

      A że nie podobało Ci się "Piekło i szpada"... Po 1. to dość specyficzna fantastyka, po 2. środkowy tom trylogii :D

      Usuń
    2. Ale Szerer chyba nie był wydawany od razu w SF? Ja mam w domu wydania MAGowskie, a "Króla Bezmiarów" czytałam pierwszy raz chyba z Aurory (było chyba takie wydawnictwo). Kres jest akurat moim ulubionym polskim fantastą.

      Inna sprawa. ciekawe, czy jak Kres wyda coś nowego (a mam nadzieję, że wyda), to też się dowiemy, że jest dziadersem? XD

      Usuń
    3. Szerer miał wielu wydawców. Najpierw Kres wydal dwie książki - dziś niekanoniczne - z opowiadaniami:
      "Prawo sępów" - wydawnictwo Almapress, 1991.
      "Serce gór" - wydawnictwo Przedświt, 1994.

      Potem te opowiadania rozwinął do powieści (Północna granica; Król bezmiarów; Grombelardzka legenda). Cykl wydawały kolejno:

      1. Aurora, 1992 (tylko "Król bezmiarów").
      2. Trickster, 1995-1996 (tylko "Północna granica" i "Król bezmiarów").
      3. Mag, 2000-2005 (ówczesna całość, czyli sześć tomów).
      4. Mag, 2009-2010 ("Północna granica", "Król Bezmiarów", "Grombelardzka legenda", "Pani Dobrego Znaku").
      5. Stalker Books, 2020 (całość - sześć tomów).

      Teraz Fabryka Słów ma wydać całość z nowymi tomami: siedem powieści + zbiór opowiadań. Stalker Books ma uzupełnić swoje wydanie o te dwie nowe książki.

      Usuń
    4. Tak, obiło mi się o uszy, że Kres słynie z rozwijania i poprawiania (co jest nawet ciekawe, bo za każdym razem ma się wrażenie, że czyta się inną książkę) i też chodziło mi o pokazanie - zwłaszcza @Karmena - że Kres to nie jest taki typowy pisarz ze stajni Fabryki Słów.

      Moja przygoda z fantasy jest dość specyficzna, min. bardzo zwracam uwagę na styl autora i wystarczyło mi w wielu przypadkach przeczytanie darmowego fragmentu, by zdecydować, że mi starczy. Z FS podobały mi się opowiadania o Dominiku Jordanie Kańtoch, Pilipiuk, ale tylko w tych opowiadaniach o Skórzewskim i czasem Stormie i to by było na tyle.

      Ale nie skreślam wydawnictwa, bo jednak wydali Magów Prochowych, a ostatnio "Wojnę Makową" FR Kuang, a to jest właśnie take fantasy, które chcę czytać.
      Z podobnego powodu mam focha na MAGa za zaprzestanie wydawania Gaya Gavriela Kaya.

      Usuń
    5. Absolutnie Kres nie jest kuniem ze stajni Fabryki Słów (podobnie jak nie był nim Huberath, a przecież wydał tam ostatnią książkę). Kres to jeden z pionierów fantasy w Polsce - zdaje się, że właśnie on i Jacek Piekara jako pierwsi pisali taką typową fantasy, a przynajmniej pierwsi z nią wyszli poza świat fanzinów; obaj debiutowali na łamach Fantastyki w 1983 roku (Piekara trzy miesiące wcześniej). Kres miał wtedy 17 lat, a Piekara - 18.

      Usuń
  3. A ja tam się cieszę, że wydawnictwa wypuszczają starą fantastykę, bo wreszcie mam jak to nadrobić, a o większości tych pozycji zielonego pojęcia nie miałam. :) Kresa też planuję zakupić i Malazańską, bo to drugie jest po prostu nie do kupienia w starym wydaniu, a jak się gdziekolwiek pojawi, to ma taką cenę, że przez miesiąc kocie żarcie musiałabym moim futrzakom wyjadać, żeby przeżyć. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie też cieszy wznawianie staroci, choć akurat nie seria z Rebisu - w zintegrowanych oprawach nie kupię, chybabym wolał skserować :D Prószyński mnie trochę wkurzył wznowieniem Strugackich, bo takie trochę bez sensu - na szagę bez cykle i bez opowiadań. A Strugackich powinni wydać tak, jak Le Guin - w całości i sensownie ułożone cyklami.

      Usuń
  4. U mnie w tym roku lepiej ogólnie z zagraniczną fantastyką, bo wydali mi fenomenalne "Bezgwiezdne Morze" i urocze "Nasze imię Legion, nasze imię Bob" z kontynuacją ("Matkę żelaznego smoka" liczę już na styczeń ;) ). A i "Ruchomy zamek Hauru" nie zawiódł, choć żadna to nowość. Niby niewiele, ale i tak ciekawiej niż rok wcześniej. No i Chiang był, a "Fantastyczne opowieści wigilijne okazały się całkiem przyjemnym zbiorem (przyjemniejszym niż zakładałam, mam nocię na blogu https://kronikaksiazkoholika.blogspot.com/2020/12/fantastyczne-opowiesci-wigilijne.html ). Czeka jeszcze kilka rzeczy na przeczytanie (nowy Pullman na przykład).

    Za to z polskimi fakt, kiepsko było. Postanowiłam wyczytać nieco zalegających na półce czytadeł fantastycznych (bo niemowlę na ręku nie sprzyja ambitnej lekturze) plus wyczekiwane premiery i w sumie tylko Hałas się obroniła... (ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, bo czytałam też kontynuacje serii, których pierwsze tomy lubię). No i Jadowska jako tako ze swoim zbiorem opowiadań.

    Ogólnie u mnie popularnonaukowe i reportaże od dwóch lat w natarciu.

    A na ten rok to na razie tylko ten zapowiedziany gdzieś tam mgliście w wywiadzie nowy Wegner interesuje. I kolejne tomy Bobiverse. Kresa sobie pewnie obczaję jak będzie na Legimi. No i ciągle mam nadzieję, że Zysk wyda w końcu kolejne tomy Chambers, bo gdzie ja znajdę w książce więcej klimatu Star Treka? A potrzebuję więcej klimatu Star Treka! (choć szanse marne...). W ogołe te zapowiedzi strasznie skąpo wydzielane teraz.. (poza SF,która zapowiada a zapowiada...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > fenomenalne "Bezgwiezdne Morze"<

      Miałem na liście pewniaków, ale potem przeczytałem recenzje i spadło z planu (bo recki różne, także bardzo krytyczne) :D Ale może wróci na listę.

      >w sumie tylko Hałas się obroniła<

      Można przeczytać Lewandowskiego "Narzeczoną z Kociewia" - dziś wrzucę moje odczucia.

      Usuń
  5. Ło Bożena. "Rok na blogu" aż się roi od herezji, za które współczesna inkwizycja może posłać na gorejący stos wykluczeniowy, nie bacząc nawet na emisję dwutlenku węgla do atmosfery.
    Nie wiem, czy samo bierne czytanie nie zyskuje rangi wyczynu, na miarę słuchania Radia Wolna Europa w minionej epoce.
    W każdym razie nie mam wątpliwości, że w odpowiednich notesach zostałeś tłustym drukiem dopisany do listy nazistów (niech już będzie, że nazistów, choć gdzieś czytałem, że każdy narodowosocjalistyczny pociotek Hitlera za nazwanie go nazistą, zrobiłby to, czego Piekara nie chce zrobić Ziemkiewiczowi, bo to określenie miało charakter prześmiewczy).

    A jaki peleton wrogów sobie narobiłeś. Aż trudno wyłonić posiadacza/czkę żółtej koszulki:)
    O wszelkich nagrodach zapomnij na wieki wieków, amen. Obawiam się, że posada redaktora też już jest poza zasięgiem, bo redaktor winien cechować się charakterologiczną elastycznością. Oczywiście przechrztom, czyli nawróconym, to i owo się wybacza, ale wśród Przechrztów też, jak widzę, nie masz entuzjastycznych recenzji.
    Ciężkie jest życie człowieka, który pisze szczerze, zwłaszcza, że stoi na przegranej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bawi obserwowanie lajków na fejsie. Bo raz widzę odpływ lewicy i przypływ prawicy - bo akurat nasmarałem coś miłego ich serduszkom, by za jakiś czas obserwować odpływ prawicy i przypływ lewicy. Co ja poradzę, że dla mnie skrajniaki są tak samo odpychające... Tyle że lewicę uważam za groźniejszą, bo ideały ma szlachetne (więc większe możliwości "nabiercze"), ale ich wdrożenie wymaga ofiar (nie wszyscy pasują do raju). Skrajna prawica nie kryje, że niektórych chce wdeptać w glebę, a lewica nas wszystkich kocha - tylko jak ukocha, to niektórym flaki wyjdą na wierzch. A tak jakoś nie widzę większej różnicy czy mnie prawica wkomponuje w glebę z nienawiści, czy lewica udusi z miłości.

      Usuń
    2. Dlatego twierdzę, że jesteś na przegranej pozycji, ponieważ zajmujesz pozycję arbitra futbolowego. Co jakiś czas fani jednej z drużyn obwołają Cię kaloszem, a od drugich dostaniesz brawa, by za chwilę nastąpił obrót o 180 stopni.
      Jesteś w grupie, to musisz mieć poglądy grupy. Ja lubię swoje własne poglądy, więc nie lubię się grupować i doceniam, kiedy ktoś ma odwagę iść pod prąd.

      Wszystkiego najlepszego z okazji imienin. Skład poniedziałkowych solenizantów podpowiada mi, że to musi być właśnie ten dzień, bo na moim kalendarzu widnieje Paweł i Miłosz :)

      Usuń
    3. A tak, już od dawna przypominam, że 25 stycznia są moje osobiste imieniny - i wara innym od tego dnia :D

      Usuń
  6. Aż sobie poszukałam, o co chodzi z Ćwiekiem. Artykulik fakt w temacie modnym, ale co do imprezy... no w sumie nic takiego nie powiedział. To ma być kontrowersyjny szczegół, że komuś laski na kolanach siedziały? Siedziały, bo chciały. Pewnie się dobrze bawiono.

    A tak z innej beczki - ten Swanwick najnowszy jak się jakościowo ma do "Córki ŻS"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >w sumie nic takiego nie powiedział<

      Zgadza się - nic w jego relacji nie świadczy źle o pisarzach ze stajni FS, ot, chłopaki się wygłupiają przy piwie. Ale z takimi plotusami na piwo się nie chodzi. Na piwo idę się wyluzować i - jak to mawia mój kolega - popieprzyć głupoty. To nie chciałbym w takich okolicznościach przyrody mieć za kompana donosiciela, przy którym musiałbym pięć razy się zastanowić co powiem, nawet w żartach, bo to może być użyte przeciwko mnie.

      Swanwicka jeszcze nie czytałem.

      Usuń
  7. Rzeczywiście 2020 nie był jakiś rewelacyjny pod względem wydawniczym - ale to w dużej mierze wina wirusa, nikt nie wiedział, co zrobią zakupowo czytelnicy. Rebis i Zysk wydały dużo interesujących wznowień - ten pierwszy w cyklu Wehikuł czasu, a drugi Pana Światła Zelaznego. No i był nowy Chiang! A czemu ten Oszubski taki dobry?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu Oszubski taki dobry :D Voyager był pismem niskonakładowym, a to były czasy przedinternetowe i nie wszystkie numery upolowałem - tego ze Sforą nie mam. Pod koniec 2020 wrzuciłem do koszyka na Allegro komplet Voyagerów, ale - na szczęście - nie sfinalizowałem transakcji, bo chwilę później przeczytałem na blogu Sedeńki, że planuje nowe wydanie Sfory. To poczekam.

      Przyznam, że kusi mnie też kupno u Sedeńki Trylogii Solarnej Maszczyszyna na twardo, ale nie mam pojęcia jaka jest jakość tego na twardo, a wydawca znany z dziwnych pomysłów i księgarz, który raz już mnie wkurzył załatwianiem reklamacji, nie nastrajają pozytywnie...

      Usuń
  8. Boże drogi, ile książek.

    OdpowiedzUsuń
  9. No, jeśli to jest słaby zakupowo rok, to ja nic nie mówię ;)

    Na Kresa mam oko, ale przeczytałam własnie Twój wpis na temat tego, co się dzieje obecnie z planami wydania serii i trochę mi szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeee, zakupowo dobry :D Wydawniczo słaby, a na pewno jeśli chodzi o polską fantastykę.

      Co do Kresa to dziś Fabryka spuściła z tonu i obniżyła cenę pierwszej części o jakieś dziesięć zł.

      Usuń
    2. Aaaa.. ja to bez kawy czytałam (skończyła się i był dramat aż do południa ;)

      Usuń
    3. Jeżu, to można żyć bez porannej kawy? Sam kawy nie lubię, ale jestem nałogowym kawiarzem - jak nie zacznę pić kawy w ciągu pół godziny od pobudki, to potem mam objawy kaca (czego alkohol u mnie nie wywołuje!) :D

      Usuń
  10. "Klobúk dole" ilość nowych pozycji w Twojej biblioteczce mnie rozłożyła na łopatki.
    Co do Nowej Fantastyki Skundlonej - to redakcja okazała się "miękka" i tak jak piszesz, bardzo szybko "padła na kolanka". A to całe wyciąganie szczegółów piwnych imprez, to po prostu szczeniackie zagranie i myślę, że szkoda strzępić języka na tego typu zagrywki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kiedyś pisałem, że uważam Ćwieka za dużego dzieciaka, a przy tym wyjątkowego buca.

      Usuń
  11. Pogoda dla bogaczy Irwina Shawa jest w poszukiwanym przez Pana wydaniu na allegro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, znalazłem jeszcze kilka ciekawych książek w ofertach tego wystawiacza,m więc napisałem o foto grzbietów (w przypadku książek w miękkich oprawach rzecz niezbędna - żeby potem się nie wkurzać, że grzbiet przełamany).

      Usuń