To mogła być dobra książka. Ale nie jest. Bo autor, tak średnio na jeża konstruujący bohaterów, wymyślił pierwszoplanowych (jak naliczył ktoś na Lubimy Czytać, bo mnie się liczyć nie chciało) aż osiemnastu. Tak, na czterystu pięćdziesięciu stronach. Co to jest, książka telefoniczna?
Powieść to space opera, chyba militarna, z elementami dystopii. Być może jest też element fantasy w postaci czegoś zwanego MIRORR, nie wiem czy to bliżej sfery ducha czy jakaś rzeczywistość wirtualna.
W galaktyce rozgorzał konflikt między ludźmi a robakowatymi Ghrithami. Żeby było ciekawiej, ludzkość podzieliła się na ileś państw kosmicznych, z czego czytelnika mają interesować dwa: główne, zwane Wspólnotą, i jedno z mniejszych – Republika Weneghazi. Poza ludźmi i Ghrithami w galatyce są jeszcze Lorokanie, odpowiednik reptillian, czyli humanoidalne jaszczurki.
Zaczyna się to dość słabo – atakiem dwóch (!) żołnierzy na bazę Ghrithów położoną na planecie, którą niedawno robale odebrały ludziom. Teraz trzeba odzyskać papiery, które jakiś idiota zapomniał zabrać z fabrycznego sejfu. Już pomijając sensowność trzymania ważnych projektów (czy co tam miało być) w wersji papierowej, a nie elektronicznej – cała ta akcja wygląda jak relacja z rozgrywki w jakiejś komputerowej strzelance. Co gorsza, zaczyna się to, co tę powieść w moich oczach ukatrupiło – obaj żołnierze porozumiewając się przez (chyba) radio wydają dziwne, niezrozumiałe dźwięki: ov, hut, rou rou rou. Nie wiem co brak owych – niewątpliwie błyskotliwych – rou rou rou by zmienił w odbiorze powieści... Mamy też jakąś hybrydę i diabli wiedzą co to jest. Mało tego, bohaterowie dostrzegają owianą ponurą sławą broń Ghrithów, o wyglądzie szarej, zmechaconej wełny. Chciałbym się dowiedzieć jak działa owiany ponurą sławą oręż o wyglądzie zmechaconej wełny. To chyba coś do walki z kotami – rzucasz kłębek broni, a kot goni i goni, aż z głodu padnie… Tak właśnie autor co jakiś czas wrzuca nam jakiś pomysł nie podejmując trudu jego uwiarygodnienia.
Kolejna scena: negocjacje ludzi z Lorokanami. Jaszczurki dawno, dawno temu jakoś odparły atak robaków, więc ludzie chcą poznać metodę. I ta część jest nawet fajna, ciekawie pokazana odmienność Lorokan. Choć tu już mamy kolejne coś utrudniające bez sensu lekturę: kilometrowe miana jaszczurów, kilometrowe nazwy ich miejscowości. Tu dam przykład z listy głównych postaci:
Hark togRou – ertoutertopretota Gertnederogijellontrefahagnorer.
Prawda, że fajne imię (po myślniku jest chyba nazwa urzędu i jakiejś miejscowości)? A tak zwie się stolica gadów:
Mudremadoghantigujzelandormitogiwemius.
A teraz dwa zdania:
Jednak Rebfolgatrumiratha martwiło coś zupełnie innego. Skoro ludzie zdecydowali się, aby przeniknąć na poziomy Herkandolimadurmifadoklimatoriuner Lanjaymihghantermoongal Kertomorlagfonimretigelusingolik, to z całą pewnością nie kierowała nimi zwykła ciekawość, ani tym bardziej pobudki religijne.
No ale dobra, okej, są Obcy, więc mają prawo nadawać nazwy dziwaczne z naszego punktu widzenia; wystarczy zapamiętać, że stolica to coś na Mu. Niestety, w kolejnych rozdziałach dostajemy głównie mnożenie bohaterów, którzy być może czymś się różnią, ale mnie te różnice jakoś umknęły. W pewnym momencie czytam i nie wiem o kim, nie wiem nawet, do której frakcji typa przypisać. To po jakiego grzyba w to brnę? No to już nie brnę – wyłączam czytnik.
Bo kupiłem ebooka, więc kolejne uwagi mogą nie dotyczyć wersji papierowej, być może tam korekta była lepsza. Mamy oczywiście pókica (nieprawidłowy w naszym języku rusycyzm póki co). Mamy iże (nadużywanie spójnika iż, który powinien być wyłącznie zamiennikiem dla że, żeby uniknąć spiętrzenia powtórzeń – niektórzy jednak używają po prostu iż zamiast że, bo ich zdaniem brzmi mądrzej i to jest przypadek Żelkowskiego).
Mamy też oczywiście zwanie obcych gatunków rasami – tu nawet ludzie są rasą (czyli biali są rasą w rasie, a śródziemnomorcy rasą w rasie w rasie; fajnie). Mamy nieprawidłowe pisanie nazw ras wielką literą – i tu znowu autor czasami, ale niekonsekwentnie, używa Ludzie.
Jak dla mnie, ta powieść jest słaba i nie będę brnął (co chyba oczywiste) w kolejne odsłony cyklu (na razie wyszła jeszcze Wojna cieni 2 i Siewcy niezgody). A czy polecam... Wiem, że są fani Głębi Podlewskiego, który może nie mnoży tak bohaterów, za to wprowadza na potęgę dziwaczne terminy tworząc pseudonaukowy bełkot. Więc jeśli komuś podobała się Głębia, to jest opcja, że Wojna cieni też mu przypadnie do gustu.
Informacyjnie: tę powieść Żelkowski wcześniej, w 2019 roku, wydał pod pseudonimem Moonkey w oficynie Bibliotekarium. Sam wtopiłem podwójnie, bo kupiłem wersję papierową z Bibliotekarium i ebooka ze Stalker Books...
A teraz – rou rou rou – idziemy załatwić kota wełną.
OCENA: 4/10.
M. Żelkowski, Wojna cieni, t. 1: Wojna cieni 1, wydawnictwo Stalker Books, Olsztyn 2022, stron: 450.
Podobne notki:
Panie Pawle, prosimy o więcej recenzji książek historycznych :)
OdpowiedzUsuńAlbo chociaż powrót do cyklu turbolehickiego. Pretekstem może być wznowienie (wydanie nowe, uzupełnione!) książki Bieszka "Sławiańscy Królowie Lehii. Lehia starożytna". Już samo pis zawartości boli ;)
UsuńW najbliższych dniach ma się ukazać także "Poczet Książąt Pomorskich" - może ta pozycja zasługiwałaby na surową, acz merytoryczną i sprawiedliwą ocenę pana Pawła? :) Tym bardziej, że autorem jest chyba "pasjonat", a nie profesjonalny historyk, więc wszystkiego się można spodziewać
UsuńCoś z historii wjedzie, ale raczej o Piastach, niż szurach.
UsuńTen wydawca to jest w ogóle jakiś dziwny twór.
OdpowiedzUsuńDlaczego? Stalker Books wydaje bardzo fajne książki - no jak widać, słabsze rzeczy też się zdarzają, ale wielki plus dla wydawcy za klasykę polską, anglosaską, rosyjską/sowiecką, teraz też francuską oraz za nowe pozycje polskie, rosyjskie i ukraińskie.
UsuńHerkandolimadurmifadoklimatoriuner Lanjaymihghantermoongal Kertomorlagfonimretigelusingolik...
OdpowiedzUsuńJest audiobook? Kto czyta? :D
Na Lubimy Czytać widzę, że jest audiobook, czyta Roch Siemianowski. Z opinii:
Usuń> 10/10 dla Rocha Siemianowskiego, któremu udało się to przeczytać (audiobook), ale było słychać, że to dla niego horror<.