Gdybym nadawał notkom tytuły, tu byłby taki: Dno i trzy metry mułu. Z podtytułem: Jak nie należy tworzyć książki popularnonaukowej.
Książkę (czasopismo? – trudno to jednoznacznie zakwalifikować) zobaczyłem w saloniku prasowym, biorę do ręki, widzę nazwiska autorów: Sikorski, Strzelczyk, Fałkowski, Pleszczyński, Moździoch (fajnie, będzie sporo archeologii). W tym gronie jednego fantastę – Przemysława Urbańczyka – jakoś strawię. To kupuję.
Zaczynam czytać. Fak, fak, fak – to moja reakcja. Otóż okazało się, że uznanym historykom zostawiono części wprowadzające i ogólnikowe. Sprawy szczegółowe powierzono właśnie owemu fantaście. Przypomnę, że Urbańczyk niedawno opublikował niedorzeczną książkę o Mieszku I [1], zrównaną z glebą przez wspomnianego Sikorskiego [2] (po czym Urbańczyk ripostował artykulikiem, którym pokazał tylko, że merytorycznie nie ma nic do powiedzenia, za to na trolla internetowego nadałby się świetnie).
Oczywiście swoje „kawałki” 966. Narodziny Polski oparł na wcześniejszej niedorzecznej pozycji. Trudno zatem, żeby były „dorzeczne”. Z kopniaków, jakie słusznie wymierzył mu Sikorski, wyciągnął chyba tylko jeden wniosek (chyba, bo nie mam zdrowia na uważne czytanie jego wypocin) – że datacja „po 941 roku” nie jest tym samym co datacja „na 941 rok”. Tu przypomnę, że metodą dendrochronologiczną wydatkowano belkę z palatium poznańskiego właśnie „po 941 roku”. W książce Urbańczyk obwieścił sensację: świątynia chrześcijańska powstała w Polsce 25 lat przed chrztem Mieszka. Teraz dotarło do niego, że strzelił babola, co jednak w niewiele zmieniło jego stanowisko. Po prostu, uznał, że belka jest kilka, maksymalnie 20 lat młodsza. Czyli dalej, że świątynię chrześcijańską zbudowano przed 966 r. Wystarczy jednak uznać, że belka jest młodsza nie 20, lecz 25 lat i całe gołosłowne „dowodzenie” Urbańczyka bierze w łeb.
Nie będę się rozpisywał o pozostałych dyrdymałach tego ongiś uznanego archeologa, który dziś stoi w jednym szeregu ze Skrokami, Zielińskimi czy Leśniewskimi. Szkoda czasu i zużywania klawiatury.
Zatem bigosujemy dalej – Sławomir Moździoch. Naprawdę świetny archeolog. Tylko żaden historyk – gdy wejdzie na poletko historyków, wykłada się jak kaczor Donald na skórce od banana. Niestety, sam tego nie widzi, więc co chwila pcha się na cudzy grunt. W tej pozycji także. I znowu jest straszno i smieszno. Moźdzoch to zwolennik teorii najazdu, obalonej lata temu. Jego innowacją jest to, że już dwa najazdy stojące u podstaw Polski widzi. A zobaczył je dzięki kilku skarbom z monetami. Nie wiadomo przez kogo, dlaczego, ani tak właściwie kiedy zostały ukryte, ale Moździoch „wie” – przez dwie grupy najeźdźców.
Dalej natykam się na nieznane mi nazwisko: Kamil Janicki. Szukam informacji, znajduję na Wiki, że facet ma co prawda jakieś wykształcenie historyczne, ale ogólnie jest to: pisarz i publicysta specjalizujący się w dziejach II Rzeczypospolitej. Partie jego autorstwa mają poziom mniej więcej właśnie haseł z Wikipedii – trochę powszechnie znanych faktów, pomieszanych z hipotetycznymi ustaleniami (przy czym Janicki pisze, jakby nie zdawał sobie sprawy z ich hipotetyczności).
Odpuszczę sobie dalsze znęcanie się, bo leżącego się nie kopie. Czas podsumowania. Jest to pozycja skierowana nie wiadomo do kogo. Profesjonalni historycy sięgną do opracowań opatrzonych aparatem naukowym (nie chce mi przejść przez klawiaturę określenie prac Urbańczyka „naukowymi”). Dla amatorów będzie to raczej dezinformacja, niż informacja. Zastanawiam się tylko co skłoniło Boguckiego, Dalewskiego, Derwicha, Fałkowskiego, Pleszczyńskiego, Sikorskiego czy Strzelczyka do udziału w tej hucpie... Nie wiedzieli, jaki będzie ostateczny kształt publikacji? Ale akurat Polityka znana jest z dopieszczania historyko-fantastów.
Przykro mi, że zapewne skrzywdzę w/w, ale całość pozycji oceniam przez pryzmat Urbańczyka, bo to jego wymysły są potrawą główną.
PRZYPISY
[1] P. Urbańczyk, Mieszko Pierwszy Tajemniczy, Toruń 2013.
[2] D.A. Sikorski, Mieszko Pierwszy Tajemniczy i jeszcze bardziej tajemnicza metoda historiograficzna; tenże, Mieszko I mniej już tajemniczy (odpowiedź Przemysławowi Urbańczykowi).
Ocena: 3/10.
966. Narodziny Polski, Polityka. Pomocnik Historyczny, nr 8/2015, stron: 156.
Książkę (czasopismo? – trudno to jednoznacznie zakwalifikować) zobaczyłem w saloniku prasowym, biorę do ręki, widzę nazwiska autorów: Sikorski, Strzelczyk, Fałkowski, Pleszczyński, Moździoch (fajnie, będzie sporo archeologii). W tym gronie jednego fantastę – Przemysława Urbańczyka – jakoś strawię. To kupuję.
Zaczynam czytać. Fak, fak, fak – to moja reakcja. Otóż okazało się, że uznanym historykom zostawiono części wprowadzające i ogólnikowe. Sprawy szczegółowe powierzono właśnie owemu fantaście. Przypomnę, że Urbańczyk niedawno opublikował niedorzeczną książkę o Mieszku I [1], zrównaną z glebą przez wspomnianego Sikorskiego [2] (po czym Urbańczyk ripostował artykulikiem, którym pokazał tylko, że merytorycznie nie ma nic do powiedzenia, za to na trolla internetowego nadałby się świetnie).
Oczywiście swoje „kawałki” 966. Narodziny Polski oparł na wcześniejszej niedorzecznej pozycji. Trudno zatem, żeby były „dorzeczne”. Z kopniaków, jakie słusznie wymierzył mu Sikorski, wyciągnął chyba tylko jeden wniosek (chyba, bo nie mam zdrowia na uważne czytanie jego wypocin) – że datacja „po 941 roku” nie jest tym samym co datacja „na 941 rok”. Tu przypomnę, że metodą dendrochronologiczną wydatkowano belkę z palatium poznańskiego właśnie „po 941 roku”. W książce Urbańczyk obwieścił sensację: świątynia chrześcijańska powstała w Polsce 25 lat przed chrztem Mieszka. Teraz dotarło do niego, że strzelił babola, co jednak w niewiele zmieniło jego stanowisko. Po prostu, uznał, że belka jest kilka, maksymalnie 20 lat młodsza. Czyli dalej, że świątynię chrześcijańską zbudowano przed 966 r. Wystarczy jednak uznać, że belka jest młodsza nie 20, lecz 25 lat i całe gołosłowne „dowodzenie” Urbańczyka bierze w łeb.
Nie będę się rozpisywał o pozostałych dyrdymałach tego ongiś uznanego archeologa, który dziś stoi w jednym szeregu ze Skrokami, Zielińskimi czy Leśniewskimi. Szkoda czasu i zużywania klawiatury.
Zatem bigosujemy dalej – Sławomir Moździoch. Naprawdę świetny archeolog. Tylko żaden historyk – gdy wejdzie na poletko historyków, wykłada się jak kaczor Donald na skórce od banana. Niestety, sam tego nie widzi, więc co chwila pcha się na cudzy grunt. W tej pozycji także. I znowu jest straszno i smieszno. Moźdzoch to zwolennik teorii najazdu, obalonej lata temu. Jego innowacją jest to, że już dwa najazdy stojące u podstaw Polski widzi. A zobaczył je dzięki kilku skarbom z monetami. Nie wiadomo przez kogo, dlaczego, ani tak właściwie kiedy zostały ukryte, ale Moździoch „wie” – przez dwie grupy najeźdźców.
Dalej natykam się na nieznane mi nazwisko: Kamil Janicki. Szukam informacji, znajduję na Wiki, że facet ma co prawda jakieś wykształcenie historyczne, ale ogólnie jest to: pisarz i publicysta specjalizujący się w dziejach II Rzeczypospolitej. Partie jego autorstwa mają poziom mniej więcej właśnie haseł z Wikipedii – trochę powszechnie znanych faktów, pomieszanych z hipotetycznymi ustaleniami (przy czym Janicki pisze, jakby nie zdawał sobie sprawy z ich hipotetyczności).
Odpuszczę sobie dalsze znęcanie się, bo leżącego się nie kopie. Czas podsumowania. Jest to pozycja skierowana nie wiadomo do kogo. Profesjonalni historycy sięgną do opracowań opatrzonych aparatem naukowym (nie chce mi przejść przez klawiaturę określenie prac Urbańczyka „naukowymi”). Dla amatorów będzie to raczej dezinformacja, niż informacja. Zastanawiam się tylko co skłoniło Boguckiego, Dalewskiego, Derwicha, Fałkowskiego, Pleszczyńskiego, Sikorskiego czy Strzelczyka do udziału w tej hucpie... Nie wiedzieli, jaki będzie ostateczny kształt publikacji? Ale akurat Polityka znana jest z dopieszczania historyko-fantastów.
Przykro mi, że zapewne skrzywdzę w/w, ale całość pozycji oceniam przez pryzmat Urbańczyka, bo to jego wymysły są potrawą główną.
PRZYPISY
[1] P. Urbańczyk, Mieszko Pierwszy Tajemniczy, Toruń 2013.
[2] D.A. Sikorski, Mieszko Pierwszy Tajemniczy i jeszcze bardziej tajemnicza metoda historiograficzna; tenże, Mieszko I mniej już tajemniczy (odpowiedź Przemysławowi Urbańczykowi).
Ocena: 3/10.
966. Narodziny Polski, Polityka. Pomocnik Historyczny, nr 8/2015, stron: 156.
Nihil novi sub sole.Tak przy okazji - ta nieszczęsna belka wykorzystywana jest przez turbolechitów w wersji soft.
OdpowiedzUsuń